piątek, 11 lutego 2011

wrzesień 2010

środa, 29 września 2010

od dziś pani magister...
czuje nie dosyt po tej obranie - jakoś wszystko nie tak mi poszło- zaplątałam się, nie bardzo umiałam znaleźć słowa do tego co chciałam powiedzieć - co za zwyczaj mi się nie zdarza...
ale nic... czasem i tak się zdarza...
więc na dyplom wędruje piękna wypracowana przez 2 lata czwóreczka...;)
a o kompromitującej obronie zapominamy- tzn pewnie nie było tak źle jak mi się wydaje- ale czuje nie dosyt...

pięknie dziś na mnie patrzył... śmialiśmy się...

jestem zmęczona całym dniem...

poniedziałek, 27 września 2010

bo przede mną - już same dobre dni...

a szczęście to sposób postrzegania rzeczywistości....

spróbujmy jeszcze?

ale trzeba wszystko pozmieniać...

potrzebuje więcej ciepła- więcej czasu - więcej czułości- więcej rozmów....

- dobrze postaram się...

sobota, 25 września 2010

dusze się- chce wyjść na powietrze... wybiec na wiatr i pomarańczowe światło latarni...
to była dziwna rozmowa...
jestem jak zaplątana w pajęczyny- zaplątana w sieci- wszystko dookoła blokuje moje ruchy...
bo przeziębiony- bo zmęczony...
bo może jutro...?
a ja jutro jadę z Tatą na grzyby...
i wyrzut w głosie- " to nie będziesz miała dla mnie jutro czasu?"
nożesz do cholery- Ty nie masz go dziś dla mnie....!!!, nie miałeś go dla mnie wczoraj...

muszę się uspokoić
jestem zmęczona- natłokiem myśli w mojej głowie... jestem zmęczona strachem do obłędu w moich myślach... jestem zmęczona

zmęczona brakiem ciepła
zmęczona brakiem zrozumienia

piątek, 24 września 2010

jestem już spokojniejsza... wiem że nie zobaczymy się dziś- tak wybrał...
chyba bardzo powoli dojrzewam do swojej decyzji... bo ja chyba nie chce tak- jakoś wszystko na trochę... tak jakoś wszystko ostrożnie... chce żeby mnie ktoś kochał- całym sobą i pozwolił mi kochać siebie...
wiem Krzyś taki jest- bardzo skryty i nie potrafiący okazywać uczuć... ale ja naprawdę nie wiem czy potrafię być obok kogoś tak chłodnego... zresztą nawet nie wiem czy On chce...

głupie to wszystko...

budzi się we mnie bunt... chciałabym uciec- dać sobie szansę na lepsze jutro... gdy jestem sama- bardziej doceniam codzienność, doceniam chwile-życie mi smakuje... w pojedynkę to naprawdę znaczy gorzej?

dlaczego nie mogę mieć mnóstwa znajomych... bliskich przyjaciół... dlaczego nie mogę poznawać... odkrywać... smakować...? dlaczego nie mogę być szczęśliwa w pojedynkę...?

jestem jakaś nieposkładana...

nie wiem co mu powiem, nie wiem co On mi powie...

dni płyną... godzina za godziną... od trzech tygodni w zasadzie jestem sama...
i nic się nie zmieniło

czwartek, 23 września 2010

zadzwoniłam do Niego...
chciałam się podzielić moim sukcesem...
chciałam się pochwalić- bo radość o wiele lepiej smakuje jak się ją dzieli...
nie odebrał tel...
wiem, wiem... pewnie nie było go przy telefonie...

położe się już...

poniedziałek, 20 września 2010

puzzle

układam puzzle...
wszystko mi się posypało... K- nie ma... jestem teraz tylko ja z moim nie poskładanym światem...
czasami płacze...
czasami tłumacze sobie jak dziecku... spokojnie mała, spokojnie mała...
"kocham siebie taką jaka jestem , taka jaka jestem zasługuje na miłość, taka jaka jestem, jestem szczęśliwa" - powtarzam jak zaklęcie...
powtarzam wieczorem kiedy przypomina mi się " nie wiem co do Ciebie czuje, nie wiem czy chce z Tobą być, nie tęskniłem za tobą ostatnio" - i ten chłód w Jego oczach...
powtarzam rano zaraz po przebudzeniu- kiedy nie mam ochoty wychodzić z łóżka... powtarzam w kółko- kiedy do oczu cisną się łzy...
i tak radzę sobie... dzień za dniem...
staram się być świadoma swoich reakcji, odczuć, nawyków myśleniowych i schematów...
staram się obserwować siebie- rozmawiać ze sobą- przekonywać siebie jak przyjaciele- że jeszcze będzie dobrze...
teraz ja jestem sprite;)
nie jest łatwo
radze sobie
jestem młodą zdrową, piękną i mądrą kobietą- wszytko mogę zrobić ze swoim życiem...

ciągle gdzieś w relacjach damsko- męskich gubię siebie- staje się nijaka- zatracam siebie- coś złego się ze mną dzieje- zawsze tak jest... gdzieś w moim sposobie myślenia jest jakiś haczyk.. za bardzo się staram, za bardzo zapominam o swoich potrzebach i odczuciach... zaczynam za kimś biec w morderczym maratonie- pomimo moich ran... tak nie można... tak nie wolno...
zatrzymałam się
nie wiem czy jest już za późno...
nie wiem jak będzie między mną a K.
chce się ze mną zobaczyć w sobotę- dobrze więc...

muszę odnaleźć siebie...

poniedziałek, 6 września 2010

list do samej siebie...

spokojnie beatka... czemu płaczesz...? spokojnie już... nic złego się nie dzieje... On ma zupełnie inny sposób postrzegania wszystkiego, zupełnie się mijacie-ale to nie znaczy że Twój sposób myślenia jest zły... każde z was ma inne doświadczenia... wiem że Cię boli... w Twoim odczuciu On jest zimny, opanowany bez emocji- w jego odczuciu Ty jesteś przewrażliwiona... nie wiem czy to tak powinno być... ciągle przeprowadzacie poważne rozmowy z których nic nie wynika- chociaż nie, tak nie mogę powiedzieć-ciągle próbujecie się siebie uczyć-zupełnie wam to nie wychodzi...
ale nie płacz już... nie obwiniaj siebie za wszytko, nie szukaj dziury w całym... wasz związek to pole bitwy- czasem braknie już siły na czułości i ciepło...
maleńka- zostaw już tą Iwonę za sobą- jej już nie ma w jego życiu... w każdej trudnej sytuacji wydaje Ci się że ona radziła sobie lepiej, że była inna, lepsza, bardziej wyrozumiała, taka bardziej dla niego...a przecież nie wiesz jaka była, zostawiła Go- więc chyba nie była taka znów odpowiednia- i taka wspaniała, wybrała wyjazd do Niemiec niż miłość- to chyba też żaden autu... więc zostaw już tą Iwonę w spokoju...
teraz Ty jesteś przy jego boku... teraz to wasz wspólny czas...
jesteś wyjątkową kobietą, ciepłą, pełną energii i uśmiechu... jesteś piękną kobietą... zauważ w końcu siebie- spójrz dziś w lustro i powiedz sobie coś dobrego, coś miłego...
powiedz mi gdzie Twoja cała radość, gdzie twoja cała spontaniczność... gdzie dostrzeganie w każdej chwili miliona drobiazgów... gdzie rzeczy, słowa, ludzie- gdzie to wszystko, co sprawia Ci radość...
zobacz gubisz siebie w zastraszającej gonitwie myśli o Nim... gubisz siebie w analizowaniu czy dobrze, czy odpowiednio, czy tak... co powie, co pomyśli, co czuje... jaka powinnaś być... prowadzisz setki rozmów w swojej głowie których On nie słyszy... a potem kiedy jest obok, masz pretensje że On nie wie tego wszystkiego...
spokojnie już, spokojnie beatka...
teraz czas na długą przyjemną kąpiel z mnóstwem piany... z muzyką... i z zapachem wanilii i miodu... zmyjesz z siebie cały ten nie potrzebny ciężar... zamkniesz oczy i przypomnisz sobie same przyjemne chwile...
potem założysz delikatną koronkową bieliznę... wtulisz się w puszystą kołdrę i żadnego analizowaniu- zrozumiano... ?

niedziela, 5 września 2010

mówi

mówi że przesadzam,
mówi że wszystko wyolbrzymiam,
mówi że myślę tylko o sobie,
mówi że tak się nie da,
mówi że wcale nie trzymał rąk na jej pośladkach, (a widziałam to)
mówi że to była jego koleżanka (tak jak by to coś zmieniało)
mówi że mu nie ufam,
mówi... mówi...
a ja nie umiem powstrzymać łez...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz