piątek, 11 lutego 2011

sierpień 2010

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

mogłabym?

zawsze wiedziałam że życie zaskakuje- że jest najlepszym reżyserem...

Uwielbiam kiedy wtula się w moją pościel-i przygarnia mnie do siebie...
i patrzy łagodnymi oczami-pełnymi żaru....
uwielbiam kiedy uśmiecha się mimochodem...
i kiedy śmieje się na cały głos- wsłuchuje się w ten dźwięk...

wkrada się do mojego serca, tak cichutko i nie postrzeżenie - wkrada się do mojego serca...

uczy mnie cierpliwości, pokory, i odwagi- uczy mnie odwagi...

niby jesteśmy różni, niby ciągle się sprzeczamy.... niby ciągle coś nam nie pasuje...
niby ciągle mówimy o "innym lepszym modelu"... niby... niby...

i w tym wszystkim są takie chwile...
- nie znajduje słów do opisania tego...

dni mijają a my ciągle razem- tak niepostrzeżenie, tak cichutko..., tak bez fajerwerków...
zakrada się do mnie miłość...

myślisz że znajdę w sobie na tyle siły i odwagi- ażeby otworzyć drzwi mojego serca na oścież..?

czwartek, 26 sierpnia 2010

...

ja się boje... w mojej głowie tworzę historie nie z tej ziemi...
że mnie nie chce, że mnie zostawi, że pojedzie do tego Wrocławia, że nie jestem dla Niego i tysiąc innych historii...
a On mi mówi spokojnie, nie martw się na zapas- jeszcze nic nie wiadomo- jeśli dostanę propozycje to będę się zastanawiał....
zapytałam "a gdzie tu miejsce dla mnie?", "bo mam wrażenie że wogóle go nie ma dla mnie w Twoich planach..."
a On
"ale to nie tak..."
"nie jest tak jak myślisz"
" a jak "-pytam?

"przecież możemy zamieszkać tam razem"

wymyśliłam każdy wariant- ale o tym nie pomyślałam...


razem zamieszkać
razem zamieszkać

bierze to pod uwagę, pomyślał o tym- zamieszkać razem... to jak wiadomość z kosmosu...

codziennie uczę się do Niego zaufania...

spokojnie mała

założyłabym dżinsy i zwykłą koszulkę- i poszłabym potańczyć... zatracić się w muzyce i tańcu-nie analizować, nie myśleć- tylko czuć radość i siłę płynącą z tańca...

przecież to że złożył podanie do Wrocławia do pracy..., to że nic mi o tym nie mówił- to że mają do Niego oddzwonić dziś to jeszcze nic nie znaczy- prawda?
czuje strach... nie lubię kiedy mówi o pracy gdzieś tam... nie lubię kiedy zostaje w pracy dłużej wtedy kiedy możemy się zobaczyć- nie lubię tego wszystkiego...
czy to znaczy że ze mną jest coś nie tak?
czy to znaczy ze jestem przewrażliwiona?

chciałabym być dla kogoś najważniejsza...
tylko moje chcenie nic tu nie zmieni...

swoją wartość powinnam nosić w sobie- sama dla siebie...
nikogo na siłę do niczego nie zmuszę- tłumacze sobie jak małemu dziecku...


spokojnie mała, spokojnie...


przecież kiedyś już bolało-znam ten ból- bardziej bolec nie może-przetrwałam wtedy-poradze sobie i teraz jeśli trzeba będzie... spokojnie mała...

środa, 25 sierpnia 2010

po kobiecemu...

czuje się jakaś taka mało kobieca... jakaś taka bez wyrazu... jakaś taka nie zgrabna... jakaś taka bez stylu... jakaś taka mało atrakcyjna... jakaś taka nijaka... tak się czuje...
czuje się samotna... czuje się sama...
jakoś tak ulatuje ze mnie wszystko to co dobre, wszystko co w sobie lubiłam...
staje się jakaś obca samej, sobie...
nie mam w sobie pasji do niczego- nie ma we mnie już pasji do życia, nie ma we mnie pasji do ludzi...
nie ma we mnie pasji do miłości...
rozglądam się do około - i wszędzie widzę tylko szarość, nijakość...
mój świat traci barwy... a miłość wydaje się być przereklamowana...
jestem zagubiona... i nie chce żeby ktoś mnie szukał-a tym bardziej żeby ktoś mnie znalazł...

wtorek, 24 sierpnia 2010

zmęczna

zmęczona jestem już sobą...
moim bałaganiarstwem, roztrzepaniem, niepoukładaniem...
zmęczona dziś już jestem sobą...


nie wiem... nie za bardzo mieliśmy o czym rozmawiać...
- a może jestem przewrażliwiona...??

niedziela, 22 sierpnia 2010

nic z rozsądku...

uwielbiam późne lato... niebo jest tak intensywnie niebieskie, nocą gwiazdy tak bardzo wyraziste, poranki orzeźwiające i zachody słońca malowniczo czerwone...
i kiedy patrze przez moje okno na kolejny zachód słońca- przypomina mi się Przemek, opowiadałam mu o tym, a On mówił że żałuje że go nie ma przy mnie i że tego nie widzi... ale że jak się zobaczymy to opowiem mu o tym, On będzie na mnie patrzył i że też będzie pięknie... to już dobre wspomnienia... Przemek to dobre perełki wspomnień...
mam dziś dzień nic nie robienia- i mam wyrzuty sumienia- bo powinnam dziś nadrobić zaległości w pisaniu pracy- a ja mam dzień nic nie robienia- jestem taka jakaś rozkojarzona- szukam sobie innych zajęć- byle tylko nie przysiąść do pisania...pewno nadrobię nocą...
wiesz- zaskakuje mnie ten mój Krzyś... każdego dnia coś w nim odkrywam nowego, złego i dobrego... mam 25 lat- wiele uniesień i uczuć za sobą, myślałam że kocham, nienawidziłam, tęskniłam, rozczarowywałam się, latałam po samo niebo ze szczęścia, kłębiło się we mnie mnóstwo emocji- różnych ludzi spotykałam...
ale nic nie było tak jak jest teraz- tzn żadnego z tych uczuć nie mogę porównać do tego co jest we mnie... nasze "razem" jest inne od wszystkich... jesteśmy inni, jesteśmy różni- On opanowany, spokojny, cierpliwy, racjonalny... ja nie spokojna, wybuchowa, niecierpliwa, bardzo emocjonalna... tworzymy nasze razem... kiedy zakładałam się z Ninuś na imprezie- że Go poznam- to były wygłupy-byłam przekonana że to tylko tak na chwilę, że będzie jak zawsze- od tak sobie...
i został w moim życiu... i jest...
nie wiem na jakiej to jest zasadzie... rozmawiamy godzinami i sprzeczamy się ciągle- mamy zupełnie inny punkt widzenia- to jak niebo i ziemia, jak ogień i lód... to trudny związek- mam tego świadomość... a jednak jesteśmy... codziennie rozmawiamy przed snem... nikt mnie tak nie potrafi rozzłościć jak On... śmiejemy się że w naszym wspólnym domu będą same papierowe talerze-bo porcelanowe by były ciągle potłuczone...:)
nie wiem- na takiej sprzeczności można budować trwały związek...? hm.. analizuje jak by to było zadanie matematyczne- jest problem jest rozwiązanie... a tu nie ma nic z rozsądku...

czwartek, 19 sierpnia 2010

... i potykam się o swój stłumiony krzyk...

zwariuję...

napisać dwie prace mgr w miesiąc- niemożliwe?
no cóż- właśnie próbuje to zrealizować...
do tego próbuje przy tym nie postradać zmysłów...
ale jak to mówi mój K. " cierp ciało jak żeś chciało"
tylko w tym przypadku cierpi mój umysł...
bo ja jeszcze zawsze mam czas- no więc teraz to ja go już naprawdę nie mam...
i chyba zwariuje od nadmiaru kawy i braku snu...
ale jak ja powtarzam nie ma rzeczy nie możliwych...
i nic mnie tak nie motywuje jak słowo "niemożliwe" ;)

piątek, 13 sierpnia 2010

...........

proszę to dla Ciebie...
a ja nie pewnie spoglądam na butelkę świeżego mleka...
będziesz miała do musli...

( uśmiecham się z czułością - pamiętałeś... )

kłócimy się znów się kłócimy...


"nie zauważasz mnie... "
"czuje się przy Tobie nijaka"

a Ty krzyczysz na mnie
ciągle masz pretensje...
nie chcę żeby tak ciągle było...


przepychanka słów...

zupełnie inny sposób postrzegania rzeczywistości...
spieramy się kto ma racje...

wykrzyczał:
ale Beatka czy Ty nie rozumiesz że jestem z Tobą bo...

i zamilkł...

bo co do cholery, bo co...

na głos powiedziałam "wiem, wiem bo czasem trochę mnie lubisz"

chciałam mu dokuczyć, chciałam Go sprowokować do słów...
a przecież słowa nic nie znaczą...

przytulił mnie i pojechał do domu- bez słowa...


lubię jak na mnie patrzy, lubię jak mnie słucha..
i jak z całych sił próbuje mnie zrozumieć...

czwartek, 12 sierpnia 2010

...

zapytałam czy jesteś...
- nie usłyszałam nic...

lubię wiedzieć że zadzwonisz wieczorem- ażeby usłyszeć mój głos...
lubię mieć pewność że to Ty...
lubię ciepłe Twoje dłonie....
i to Twoje " jak czasem"

kupiłam sobie bluzkę czarną w kremowe grochy, i z odrobiną koronki, różowej wstążeczki...
i zastanawiam się czy Ci się spodoba...

wczoraj byłam przerażona... dawno nie czuła takiego strachu...
przestraszyłam się że możesz taki być- taki arogancki, i nic do mnie nie czuć...
że możesz być taki jak On był...
dawno nie czułam takiego strachu...
już zapomniałam że taki strach istnieje, że można tak czuć...

nie chcę żebyś odchodził...


ale nie... Ty jesteś ciepłem, bezpieczeństwem...


kłóć się ze mną... i kochaj mnie...
tak bardzo bym chciała żebyś mnie kochał...
nabieram pokory...

piątek, 6 sierpnia 2010

jakos tak

chyba się boje...

aż strach wypowiedzieć to na głos...
a więc uwaga:)
"zakochuje się w nim"

i jest mi z tym jakoś tak- nie wiem jak...
jakoś tak bardzo nie pewnie..., jakoś tak błogo niespokojnie...
coś się zmienia między nami...
nagle wszytko jest inaczej... - tyle w nim dobrego...

oczywiście że się kłócimy...
ścieramy się ze sobą i sypią się iskry....
wole się z nim kłócić - niż być w łóżku z kimś innym...

i nagle kocha się ze mną...
tak jakoś inaczej... tak jakoś intensywnie...

spija słodkie czerwone wino z mojego brzucha...
w świetle świec przyglądam się naszym cieniom na ścianie...

środa, 4 sierpnia 2010

facet

chcę być facetem- w tej chwili chce być facetem....
facet nie zagląda na profil sowich byłych-
od tylko po to żeby się pokatować nowo dodanymi zdjęciami "we dwoje"
facet nie zadręcza się myślami "co ze mną jest nie tak że to nie ja jestem na tych zdjęciach"
facet nie przygląda się tej "drugiej" tzn. bądźmy dokładni "tej pierwszej"- prawie jak pod mikroskopem ażeby porównać jej gabaryty ze swoimi gabarytami- ładniejsza?, szczuplejsza?,mądrzejsza?
facet nie ogląda obrzydliwie romantycznych filmów- i wpatrując się w cudowny seks na ekranie - nie myśli że też tak chce... chociaż tak pewnie to akurat myśli...
facet nie dzwoni do swojej drugiej połowy bo akurat ma zły nastrój, bo mu smutno...
facet w tym momencie rozłącza swoją drugą połowę bo ma ważniejsze rzeczy....
facet nie będzie najprawdopodobniej miał jutro okresu.... tzn na pewno nie będzie miał jutro okresu...

rany jaka ja jestem dziś rozpieprzona...
oddam połowę hormonów chce ktoś?

czy mogę...

dla niego wystarczy kilka słów przez telefon....
a ja tak bardzo potrzebuje więcej, potrzebuje obecności...


czy mogę coś sprawić, żeby chciał, żeby potrzebował??
czy mogę stać się bardziej, bardziej.... sama nie wiem jaka "bardziej".....
taka wystarczająco bardziej żeby chciał

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

nagle

tata pyta czy idę z nim jutro na grzyby...
o piątej rano.... idę, idę...

wczorajszy czas z moim K. był magiczny... już zapomniałam jakie to uczucie TAK się czuć...
zauroczenie, zakochanie... nagle poczułam w sobie tyle ciepłych uczuć do Niego...
to było intensywne, mocne... dawno już się tak nie czułam...

że chce rozwodu...
że nie pasujemy do siebie...
- nijak się to ma do...
do kochaj się ze mną...
cała jestem sprzecznością...

obserwuje i zauważam mnóstwo dobrych rzeczy w nim...
to tak jak by mój mur obronny przeciekał...
nagle jego dotyk przyprawia o zawrót głowy...
nagle jego spojrzenie jest intensywne, przenika mnie do środka...
nagle jego dłoń jest ostoją, ciepłem...
nagle jego radość jest moją radością...
nagle nie boję się mówić o tym co we mnie...
nagle On jest moim bezpieczeństwem...
nagle jest moją namiętnością i pożądaniem...
nagle wszystko jest inaczej...

mój obronny mur przecieka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz