niedziela, 27 lutego 2011

oddychać Nim...

czuje jeszcze Jego zapach na swoim ubraniu.. na sobie...
dobrze mi... 
spokojnie, bezpiecznie, błogo... 

za długo było u mnie ciemno, ponuro, niewyraźnie..
bardzo powoli odnajduję w sobie dużo siły...
ostatnio u mnie to bardzo zły czas- od bardzo dawna nie czułam się tak źle...
w mojej głowie powstaje mnóstwo okropnych scenariuszy, nie potrzebnych złych myśli...
moje wymyślone problemy przytłaczają rzeczywistość...
ale już dość tego... 

najpierw chciałabym znów dogadywać się z K,

być sobą, pewną swojej wartości kobietą...

i nowa praca-przydałoby mi się więcej energii i motywacji w jej poszukiwaniu,
i jeszcze ciut odwagi... no i wiary w lepsze jutro...

bez zbędnego narzekania i gadania wkółko ze teraz z pracą ciężko
- nikt nie obiecywał że będzie łatwo
ale to nie znaczy że trzeba się poddawać...

wtulić sie jeszcze raz w Jego szerokie ramiiona- niech oplecie mnie sobą
- a ja?  a ja zamknę oczy- i będę Nim oddychać...

sobota, 26 lutego 2011

dobry dzień

- tak łatwo zasypiam tylko przy Tobie

- przecież ja dla Ciebie wszystko- i mój radosny, przekorny śmiech...
- nie bój się wypomnę Ci te słowa w odpowiednim momencie...- jego śmiech...

dużo było dziś rozmów przez telefon, wolałabym Go tu mieć...
tak mi nie wygodnie... tak mi niespokojnie...

to był dobry dzień... uczę się odpędzać okropne myśli w mojej głowie... uczę się przekonywać siebie, tłumaczyć sobie... być dla siebie przyjacielem...

znów dostrzegam odcienie radości... kolory codzienności...
próbuje dbać o siebie
próbuje uczyć się Jego

poniedziałek, 21 lutego 2011

miłość

zadzwonił do mnie zaraz po pracy...
ale też mi źle- no bo nie zadzwonił jeszcze raz na dobranoc, no bo rozłączył się bez pożegnania...
czyli jak by nie było to jest mi źle..


nie chce żadnej terapii... nie chce popadać w głupi schemat bycia ofiarą...
chce oddychać świerzym czystym powietrzem- chce być szczęśliwa...
tu i teraz
moje szczęscie to ja
a nie jego telefon, albo jego brak telefonu...

popadam w depresję...
czuje że powinnam powiedziec sobie stop- czuję że coś złego się se mną dzieje
muszę mieć w sobie na tyle siły żeby powiedzieć sobie dość...
przecież tak kocham życie- tak kochałam życie
teraz wszystko jest byle jakie - a ludzie są obrzydliwi...
- szczęście to sposób postrzegania rzeczywistości -
moje postrzeganie jest zniekształcone...
nic mi się nie chce, nic mnie nie ciszy...

a mój K.- jak to pieknie brzmi mój K- ma do mnie tyle cierpliwości...
jest dobrem... jest stałością... jest ciepłem... jest bezpieczeństwem...

zakochujemy się w tandetnych słowach, zakochujemy się w mdłych gestach...
zakochujemy się w komplementach w czułościach rozczuleniach, chwilach...
nie jestem zakochana...

ja odkrywam miłość...
w  codzienności, "w jak Ci miną dzień", w ja dla Ciebie- Ty dla mnie...

sobota, 19 lutego 2011

radośnie...

za nim wpadnę w wir co sobotniego sprzątania, prania i pieczenia ciasta
- chciałam powiedzieć że jest mi dziś niesamowicie radośnie...

czwartek, 17 lutego 2011

wulkan spotkał tornado

ależ jestem nie wyraźna... - zupełnie nie umiem sobie znaleźć miejsca...
próbowałam się do Niego dodzwonić- ale nie odbierał...
-proszę niech ktoś zabierze z mojej głowy te obłędne myśli...
nie wiem co się ze mną dzieje- staram się nie myśleć, nie analizować-
nie wychodzi mi to - zupełnie nie wychodzi mi to....
a potem kiedy się już zobaczymy- to jestem taka nabuzowana, złośliwa- i ogólnie negatywnie nastawiona..

wiesz tęsknie za takim banalnym uczuciem zakochania...
za tymi wszystkimi emocjami z tym związanymi...

K. znów chce poważnie rozmawiać- która to już nasza poważna rozmowa po której nic się nie zmienia...'
każde z nas ma zupełnie inny punkt widzenia- swój punkt widzenia...

...wulkan spotkał tornado...

wtorek, 15 lutego 2011

dobry dzień

budząc się rano o 5:00 przekonuje siebie że to będzie dobry dzień, to będzie dobry dzień... to musi być dobry dzień... dość już mam smutku i bylejakości... i próbuje wykrzesać z siebie odrobinę optymizmu... zajmuje mi to pół godziny-5:30- jeśli poleżę jeszcze choć minute dłużej nie zdążę na autobus... no nic to będzie  dobry dzień...

próbuje ubiorem dodać sobie energii... próbuje uśmiechem dodać sobie energii...
na chodnikach istne lodowisko... chyba minus 15 stopni... - ale to będzie dobry dzień...

słońce mnóstwo słońca... piękne błękitne niebo...
mała Ninuś taka radosna- na etapie pierwszych kroków- lubię się jej przyglądać...

samotność rozgościła się obok mnie- nie proszona... - dlaczego  ona nigdy nie puka, nie uprzedza o swoim przyjściu- po prostu sobie jest i już...

rozluźnij się kobieto...
czerwone wino pomaga, spokojna muzyka zagłusza szepty w mojej głowie...

chciałam usłyszeć Jego głos- czasami działa na mnie kojąco...

niedziela, 13 lutego 2011

dobry wieczór

dziś to był dobry wieczór..dostałam piękne róże i duże  czekoladki- to walentynkowo... kwiaty od K są zawsze w dobrym guście- takie jak lubię, bez żadnych pierdół i dodatków...
dużo rozmawialiśmy, siedziałam mu na kolanach i dużo rozmawialiśmy..
to zaskakujące jak On odbiera mnóstwo rzeczy, zupełnie inaczej niż  ja.. to naprawdę jak wenus i mars...
wiem że się stara, widzę to... dużo się w nas pozmieniało, ciągle się zmienia...
chciałabym jeszcze mieć odwagę do mówienia o różnych rzeczach... i mieć poczucie własnej wartości... czasami myślę sobie co zrobię jak się zobaczymy, zrobię albo powiem- a potem zupełnie nic z tego nie wychodzi...
czasami zupełnie się nie rozumiemy , mijamy się w naszym zupełnie odmiennym postrzeganiu rzeczywistość...
pomimo to ciągle chcemy być ze sobą- chcemy ciągle się starać dla  siebie- tylko czy to wystarczy...?

sobota, 12 lutego 2011

może...

nie chcę żeby tak było- zupełnie nie umiem tego zmienić... próbowałam z Nim o tym rozmawiać, próbowałam tłumaczyć, wyjaśnić- a wychodzi tylko na to że się wściekam i złoszczę...
czuje się zupełnie nie odpowiednia dla Niego...
o mały włos nie powiedziałam mu że Go kocham... a teraz jestem taka zła na Niego... a On sobie śpi i ma mnie daleko gdzieś... w ogóle mnie nie rozumie, czasem mam wrażenie że nawet się nie stara tego robić.. tak bardzo bym chciała żeby usiadł ze mną, przytulił mnie, porozmawiał ze mną, pieścił mnie....
a On śpi...
zawsze jest tak samo - ten sam jeden pieprzony schemat...
trochę rozmowy, potem seks a potem jego spanie i moje wsłuchiwanie się jak chrapie... nie mogę zasnąć i tylko przewracam się z boku na bok...
ale może się czepiam
ale może wyolbrzymiam wszystko

piątek, 11 lutego 2011

styczeń 2011

czwartek, 6 stycznia 2011

jestem chora- kaszle, mam gorączkę, głowa mnie tak boli że nawet trudno to opisać, czuje każdy mięsień...

boli mnie ząb który wczoraj leczyłam

mam okres- boli mnie brzuch

nie zmrużyłam oka całą noc- jak już zasnęłam śniły mi się koszmary...

dziś mój K. pojechał do Niemiec... - już za nim tęsknie...

nic tylko stwierdzić : UWIELBIAM cię życie...
i paść wyczerpana z powrotem do łóżka

niedziela, 2 stycznia 2011

dobrze...

hm...
postanowienie z sylwestra 2010 spełnione... - tak więc zakochałam się...
zakochałam się po uszy...

postanowień na 2011 zupełnie brak...
choć może 2011 to będzie mój rok...
nowa praca- i duże, olbrzymie poczucie własnej wartości- tak- taki będzie 2011 rok
- rok dla mnie...

sylwester był - taki ciepły- bo w łóżku;-)
dobrze nam było razem
dużo się śmialiśmy...
kolacja przy świecach...
czerwone wino - i tabletki przeciwbólowe..:)
" dobrze mi z Tobą"

6 stycznie jedzie do Niemiec

wczoraj była nasza rocznica
- pierwszy rok razem...

wiesz czasami mam wrażenie że spaceruje po zupełnie nie znanym miejscu...
tak zupełnie po omacku próbuje dojść do określonego, tzn wymyślonego celu...
pocałował mnie wczoraj z taką czułością, delikatnością- jak by dotknął mojej duszy- tak poczułam
i w nasze kochanie wkrada się coś takiego... bardzo ulotnego... nie wiem jak to określić...
nigdy tak nie było-gdzieś tam kiedyś...
i zasypiam- a On wtula twarz w moje włosy- szczelnie oplata mnie sobą...
i patrzy tak jak by częściej, intensywniej...
i dziękuje mi za wspólny wieczór...
i opanował cała tą moją złość- nie wiem jak On to zrobił... cierpliwością, uśmiechem...
i nie było awantury jak zwykle w takiej sytuacji...
wysłuchał mnie- a ja powiedziałam co mnie zabolało...
a dziś odzywa się co godzinę- bo prosiłam żaby częściej się do mnie odzywał...
i dzwoni zadowolony z siebie czy jestem z Niego dumna...:-)
wszystko jest inaczej...
i nie przeszkadza mi to że teraz odsypia
- że Go u mnie nie ma... rozmawialiśmy przez telefon...
a ja poświęciłam trochę czasu dla mojego ciała,
obejrzałyśmy z siostrą animowany film,
zaraz zrobię sobie pyszną kolacje...
i dobrze mi...

tak 2011 to będzie dobry rok
myślisz ze kolejny razem?

grudzień 2010

czwartek, 30 grudnia 2010

mam zły dzień, a w zasadzie to mam zły tydzień...
och, och, och....
miewam dziwne sny- takie z przeszłości...
mój K. początkiem stycznia jedzie do Niemiec...
- mam nadzieje że nie na długo- tak jak obiecał...
a potem..?
sam jeszcze nie wie, jak potem...

pytam o nas...
mówi że na razie jest mu dobrze...
i że się bardzo boi że się nam nie uda, że nie uda się nam pogodzić mojej emocjonalności z jego bardzo racjonalnym podejściem do wszystkiego...

myślisz że tego nie da się pogodzić?
- gdybym tak myślał to bym z Tobą zerwał...

w sumie dobrze wiedzieć....

znalazłam przepiękny komplet bielizny- taki zniewalający...
- muszę go mieć;)

K. - jest daleko... to taki zły czas...
bardzo staram się nie zwariować...
bo znów wariuję- zupełnie nie potrzebnie znów wariuję...

przygotowuję sylwestra - takiego we dwoje- i takiego tylko dla nas...
zrobię coś dobrego do jedzenia...
upiekę coś słodkiego...
ładnie udekoruję stół...
zapalę świeczki...
założę sukienkę...
bardzo chciałabym żeby to była piękna noc razem...

a wiesz że miłość to podobno niedoścignione marzenie

poniedziałek, 27 grudnia 2010

iskra jest chora - i jak powszechnie wiadomo iskra nie znosi być chora...

święta w tym roku nie były świąteczne- były takie jakieś zwykłe...

ubieranie choinki z moim K. miało w sobie coś z intymności....
było cicho, w całym domu spokojnie...
przyglądał mi się z intensywnością...
i rozmawialiśmy...
a choinka piękniała...

mam zryw kobiecości... ;)
co objawia się nagłą potrzebą intensywnego dbania o siebie...
i kupiłam sobie fantastyczne buty - zupełnie fantastyczne...

czytam wiersze- jak kiedyś...

niedziela, 19 grudnia 2010

prawda

leżąc w wannie pełnej gorącej wody i piany...
podczas czynności golenia sobie nóg-
zastanawiam się...
jak wyglądał seks mojego obecnego faceta z Jego byłą dziewczyną...
albo
jak wyglądałby ich seks gdyby się teraz znów zeszli...
i czy byłoby im dobrze...
mój umysł podrzuca mi odpowiednie obrazy, namiętności, żaru, miłości...


jak myślisz byłoby im dobrze?


a potem ja czuje się zupełnie nie odpowiednia
bez namiętności, bez żaru i bez miłości...

środa, 15 grudnia 2010

jest mi dobrze
jest mi bardzo dobrze...:)

myślę że te rozmowy na gg dużo mi pomogły-patrze na siebie z innej perspektywy- z tej lepszej strony... tak jak bym sobie przypominała jaka jestem, co mam w sobie dobrego, co mam w sobie złego...
przenoszę to na moje relacje z K. - i dobrze nam to robi...

dziś był piękny dzień - śnieg błyszczał w słońcu... a ja byłam na spacerze...

jutro jestem umówiona na kawę

słucham dobrej muzyki, wsłuchuje się w słowa...

poniedziałek, 13 grudnia 2010

mikołaj

otwieram drzwi...
krzyś trzyma w ręku czerwoną torebkę z prezentem...
- proszę to dla ciebie od Świętego mikołaja
- ale mój drogi... mikołaj był u mnie tydzień temu, nie mogę tego od Ciebie przyjąć- bo to już prawie jak sponsoring... - z niewinnym uśmiechem...;)
- Beatka nie przeginaj, mam się wrócić...
- och coś Ty taki drażliwy, dziękuje- całując Go w policzek...
- mam nadzieje że od razu przymierzysz- konspiracyjnie szepcze mi do ucha...
- chciałbyś - i z uśmiechem wbiegam do siebie do pokoju...
więc od mojego osobistego mikołaja dostałam komplet bielizny... nieśmiało zaglądam do środka...
kolor czarny z dodatkiem złotego- wyciągam biustonosz i spoglądam na rozmiar-hm... ale skąd On wiedział jaki będzie odpowiedni... - więc dumna z mojego faceta całuje Go tym razem w usta...
kolej na drugą część... wyciągam ostrożnie... i wybucham śmiechem, nie mogłam się powstrzymać... moim oczom ukazały się ogromne majtory... ;-) co najmniej o dwa rozmiary za duże...
- krzyś przecież one się ogromne - i nie mogę powstrzymać śmiechu..., już dawno nic mnie tak nie rozśmieszyło...
a potem śmieliśmy się razem, przekomarzając...
lubię się z nim śmiać...

...

przeniosłam się koło kaloryfera... cieplej...
za oknem piękna zima, bajkowa...
ja zakopana w mojej niebieskiej pościeli i niebieskim kocu...
to był dobry dzień...

Nina nie schodziła mi z kolan, ciągle się do mnie tuliła
- może stęskniła się za mnę przez weekend...
zasypia mi na kolanach- wtulona we mnie- uwielbiam na Nią patrzeć jak śpi, jak spokojnie oddycha,
i jak małymi paluszkami ściska moją dłoń... a ja tule ją do siebie - i czuje taki przypływ czułości i ciepłych uczuć... niesamowite... miłość w najczystszej postaci- zupełnie niewinna....

zrobiłam sobie długą gorącą kąpiel- nie szybki prysznic jak zwykle...
pobyłam trochę z siostrą, mamą...
to naprawdę przyjemniejsze niż wpatrywanie się w sufit...

planuje od stycznia kurs angielskiego- nie czuje się pewnie...
poszukałam szkół w moim mieście, porównałam oferty...

chciałabym bardziej skupić się na teraźniejszości -
nie, nie chce mi się teraz o tym mówić...

niedziela, 12 grudnia 2010

kochać siebie?


  • Daj sobie trochę luzu i trochę więcej przyjemności. Do tej pory mam problem z dawaniem sobie przyjemności, więc wiem, że nie będzie łatwo. Ale od czegoś trzeba zacząć. Może od masażu Ma-uri?

  • Rób, co chcesz. A przynajmniej staraj się robić, co chcesz. Małymi kroczkami, przyzwyczajając siebie i swoją podświadomość, możesz doprowadzić do stanu, kiedy większość z twoich działań będą to rzeczy, którymi lubisz się zajmować, robisz to z chęcią i nikt nie przekonuje cię, że tak trzeba, należy. W szczególności, sam siebie nie przekonujesz, że tak trzeba i należy.

  • Zaufaj sobie i przestań się obwiniać. Czasem nie widać sensu w tym, że zwalniają nas z pracy albo biznes nie kręci się tak jak trzeba, relacje z najbliższymi nie są takie, jakie miały być. Czasem nie widać od razu, że zdarzenia w tej chwili będące katastrofą, w dłuższej perspektywie czasu doprowadzą nas do dużo lepszych dla nas rozwiązań.

  • Okaż sobie szacunek, nie marnuj swojej energii na ludzi i zdarzenia, które cię męczą.

  • Zastanów się, kim są ludzie, z którymi się spotykasz? Czy to przyjaciele, znajomi, osoby ważne dla biznesu. Lubisz się z nimi spotykać, czy traktujesz to, jako obowiązek?

  • Dbaj o swoje ciało. To ważny element twojego życia doczesnego. Nie lekceważ rangi, jaką pełni w twoim życiu. Inwestycja w zdrowe, zadowolone ciało jest bez wątpienia najlepiej opłacalną w twoim życiu. Wreszcie inwestowanie może być przyjemne!

  • Chciej więcej! Pozwalaj sobie na marzenia i pragnienia, które są nierealne. Nie zastanawiaj się nad sposobami ich urzeczywistnienia. Cokolwiek wymyślisz, wszechświat zrobi to lepiej, a przy okazji pięknie Cię zaskoczy.

  • Oddychaj głębiej! Pamiętaj o tym, że oddech jest energią życia. 20 głębszych oddechów każdego dnia może przedłużyć twoje życie o kilka lat. A ile przy tym dodatkowych korzyści: lepsza cera, przemiana materii, regulacja ciśnienia, prawidłowy przepływ energii, pogodny nastrój. To tylko kilka ze skutków ubocznych "paru głębszych"

  • Śmiej się głośniej! Śmiech jest najlepszym lekarstwem. Śmiech pokazuje nasze prawdziwe Ja. Szczególnie szczery śmiech z siebie i do siebie.

  • Kochaj mocniej! Kochaj bezwarunkowo. Tak jak sam chcesz być kochany.

  • Miej nadzieję! Bez względu na to, co cię spotkało w życiu, zawsze może być pierwszy dzień nowego życiu. Jedyne, co musisz zrobić to zaufać sobie i życiu.

  • Żyj odważniej! Zapomnij o własnych ograniczeniach. Żyj tak, jakbyś był kimś, kim chcesz zostać.

  • Zatrzymaj się. Przeznacz 20-30 minut każdego dnia tylko dla siebie. Na nic nie robienie, patrzenie w ogień świecy, leżenie do góry brzuchem, fantazjowanie, medytację, kontemplację. Rób to regularnie, a poprawi się Twoje zdrowie, będziesz bardziej spokojny, staniesz się mniej podatny na problemy i z pewnością znacząco przedłużysz swoje życie.

  • Pamiętaj: nie musisz walczyć, nie musisz wygrać, nic nie musisz, możesz, jeśli chcesz.

  • Bądź wdzięczny. Wdzięczność to potężne narzędzie. Przyciąga nam jeszcze więcej tego, za co jesteśmy wdzięczni. Warto być wdzięcznym. Warto dziękować losowi za to, co już nam podarował. Warto dziękować sobie, za to co osiągnęliśmy, czego dokonaliśmy. Warto dziękować sobie, za to kim się stajemy.

  • Dobrze myśl. Myśli kreaują nasze życie. Wybieraj słowa, których używasz. Zwróć uwagę na to co mówisz i na to, co myślisz o sobie i o innych. Dla podświadomości podmiot zdania jest nieważny. Liczy się energia słowa. Jeśli jest niska, taka energia wróci do ciebie. Myśląc piękne rzeczy, takie właśnie przyciągasz do siebie. Dobre myśli wyrażają szacunek do siebie samego i do kreatora rzeczywistości.

  • Pozwalaj sobie na małe przyjemności. Pozwól sobie na odniesienie jakiegoś, choćby niewielkiego sukcesu, np. załatw jakąś zaległą sprawę. Albo spraw komuś radość, ugotuj coś szczególnego do jedzenia, umów się z przyjaciółką na kawę w Twojej ulubionej herbaciarni. No i oczywiście zawsze możesz iść na zakupy albo na ryby :)

  • Pokochaj siebie, za to co cię spotkało w twoim życiu. Poszukaj w każdym trudnym zdarzeniu takich aspektów, które cię wzbogacają, dają coś pozytywnego. Pokochaj siebie za swoje błędy. Jesteś tego warty!

  • Wybaczaj. Żale jakie trzymamy w naszym sercu do innych, często do nas samych zamykają nasze serce w okowach bólu. Krzywdzimy tym przede wszystkim siebie. Żeby siebie kochać, trzeba się nauczyć przebaczać.

  • Nie bój się bać! Pozwól sobie na odczuwanie strachu. Uwolniony strach jednocześnie wyzwala niesamowitą energię. Wysiłek jaki wkładamy w tłumienie, wypieranie strachu możemy wtedy przeznaczyć na konstruktywne działania. Uczciwość wobec siebie procentuje niepomiernie.

  • Pozwól sobie na bycie niedoskonałym. Bo takim zostałeś stworzony. Po coś. W jakimś celu. Przyjmij to jako dar.

  • Bądź dla siebie dobry. Od tego się wszystko zaczyna i na tym kończy. Jeśli nie będziesz dla siebie dobry, świat otrzyma stosowny komunikat. Da ci ani mniej, ani więcej niż ty sam sobie dajesz. Więc lepiej bądź dla siebie dobry...

  • czwartek, 9 grudnia 2010

    ...

    i w nasze rozmowy niepostrzeżenie wkrada się czułość ...
    tęsknie za Nim...
    już jutro, jutro...

    i zupełnie niesamowitą książkę czytam...- sprawia mi to mnóstwo przyjemności...
    tak mi dobrze... już od bardzo dawna nie było mi tak dobrze jak jest teraz...
    na nowo wszystko mnie cieszy, przyszłość ma coraz jaśniejsze barwy...
    staram się inaczej postrzegać rożne rzeczy, sytuacje...
    jest mi łatwiej - dbam o siebie...
    coraz bardziej doceniam siebie, staram się uczyć mówić o swoich potrzebach i uczuciach...
    i staram się uważniej Go słuchać, przyglądać się mu, uczyć się Go...
    ale również obserwować siebie, pytać siebie : "dlaczego tak się czuje? dlaczego reaguje tak a nie inaczej"
    uczę się szczerości względem siebie i poszanowania odmienności drugiego człowieka

    wtorek, 7 grudnia 2010

    ...

    są chwile w których czuje się taka radosna- tak bardzo radosna...
    są chwile kiedy czuje się zła, zła od tak bez powodu...
    są chwile kiedy czuje się bezradna, kiedy nie potrafię zapanować nad moją obojętnością...
    są chwile kiedy jestem przerażona, lękiem który mam w sobie...
    są chwile kiedy jest mi błogo spokojnie-z całych sił próbuje przypomnieć sobie Jego zapach...


    oddycham innym powietrzem... czuje siebie, poznaje Jego...
    wiesz jakie to cudowne uczucie znów choć przez chwilę czuć się sobą,
    tak wiele jeszcze muszę się nauczyć...

    Jego zapach to jak spokój i bezpieczeństwo, czuć Jego zapach to czuć się jak na swoim miejscu...

    po roku szarpaniny tak mało o nim wiem...
    tak krótko spoglądałam w Jego oczy, tak niewiele pokazałam mu siebie...
    tak niewiele jeszcze o Nim wiem

    niedziela, 5 grudnia 2010

    ... małą wojnę w sobie mieć...

    to był dobry tydzień... bardzo powili uczę się normalnie funkcjonować... brakuje mi dobrych relacji między ludźmi, brakuje mi przyjaciół i znajomych... za bardzo zadomowiłam się w mojej samotności- tej złej samotności... bardzo trudno mi normalnie funkcjonować... popadam w jakieś stany depresyjne- nad którymi trudno mi zapanować... kiedy już się do czegoś zmobilizuję to jest ok, nawet całkiem okej... bardzo staram się odnajdywać radość w drobiazgach, bardzo staram się na nowo odbudować mój dobry świat, odbudować moje małe sekrety...
    związek z K, Jego obecność w moim życiu zdominowała każdy inny aspekt... nagle przestałam być sobą, nagle przestałam lubić siebie, nagle prowokuje sytuacje w których będę mogła udowodnić sobie że nie zasługuje na miłość... wszyto mi się plącze...
    przestałam pisać, przestałam czytać, przestałam słuchać muzyki, przestałam sprawiać sobie samej małe przyjemności... nagle cała moja intensywność codzienności przestała istnieć... już nie cieszy mnie tak wiele rzeczy...
    nagle całe moje myślenie, odczucia, przemyślenia skupiam na Nim.. nie widzę nic i nikogo dookoła...

    niedojrzałe podejście małej dziewczynki...

    i właśnie staram się to zmieniać... to jak oddychać innym czystszym powietrzem... znów bardzo powoli ludzie mnie ciekawią, świat zaczyna być niesamowity, a ja powolutku zaczynam być dla siebie ważna... codziennie staram się mozolnie i bez końca przypominać sobie co jest ważne...
    to bardzo trudne walczyć z tym czymś co jest we mnie...

    jedna część beatki zasnęła by na wieczność... otwierając oczy na spotkania z Nim i to tylko po to żeby się przekonać że nie zasługuje na miłość, żeby udowodnić sobie że jest zła i nie odpowiednia...

    druga cześć beatki jest pełna życia, jest pełna ciekawości świata, ludzi, przyszłości... ma plany marzenia, nadzieje... wie że jest pełnowartościową kobietą z bogatym wnętrzem... wie ile może zaoferować drugiej osobie, wie że może wymagać, oczekiwać... i wie że potrafi być szczęśliwa... może nawet potrafi kochać, szczerze i dojrzale...

    i tak dzień za dniem przekonuje siebie że jestem pełnowartościowym człowiekiem...
    sama jestem odpowiedzialna za to co zrobię ze swoim życiem....

    listopad 2010

    wtorek, 30 listopada 2010

    biała bluzka właśnie suszy się na kaloryferze, obok niej suszy się sweterek...
    przecież iskra musi wyglądać na swojej pierwszej poważnej rozmowie kwalifikacyjnej...
    ( a czy iskra może schować się pod łóżko i przeczekać)
    NIE, NIE MOŻE

    staram się nie przejmować i nie myśleć zbyt wiele...
    staram się nastawić optymistycznie i z entuzjazmem...
    to nowe doświadczenie, które wzbogaci mnie przed kolejnymi...
    przecież wiesz jak to jest z tymi "pierwszymi razami"

    niedziela, 28 listopada 2010

    za oknem jest zupełnie bajkowo
    - co chwilę spoglądam przez szybę żeby się upewnić czy to już na pewno zima...
    oglądam biały świat z podziwem
    chciałabym wyjść na spacer... boli mnie gardło muszę zostać w domu

    dużo wczoraj rozmawialiśmy
    jestem taka lekka, taka pełna radości...
    jestem szczęśliwa- i jakoś mi tak nieswojo z tym szczęściem
    tak inaczej

    odkryłam kilka rzeczy

    sobota, 27 listopada 2010

    jestem spokojna...
    jest mi dobrze
    "jadę do Ciebie"

    dobrze, dobrze...
    tylko co ja mu powiem
    - nie wiem

    czwartek, 25 listopada 2010

    i dzień był pełen dobrych wrażeń, pełen pozytywnej energii...

    i nagle wszystko jest inne, jaśniejsze i prostsze...

    to tak jak by, widzieć siebie i świat w zupełnie innych barwach...

    jestem spokojna

    wtorek, 23 listopada 2010

    czy mógłby mnie ktoś zmusić ażebym zeszła na dół do łazienki wzięła prysznic, umyła włosy, wtarła balsam w ciało...
    czy mógłby mnie ktoś zmusić ażebym zjadła kolacje...
    czy mógłby ktoś sprawić żebym przestała myśleć i analizować...

    czy mógłby sobie ktoś pożyć za mnie...

    a ja?

    a ja zostanę na łóżku zwinięta w kłębek i będę udawać że wcale mnie tu nie ma...
    - to dopiero pomysł godny dojrzałej emocjonalnie kobiety- prawda?

    dojrzałej jak cholera...

    poniedziałek, 22 listopada 2010

    naucz się

    i naucz się w końcu głupia radzić sobie sama ze swoimi problemami!!!
    i zupełnie nie wiem co ze sobą zrobić...
    wróciłam z pracy do domu...
    jestem w swoim pokoju- i zupełnie nie wiem co mam ze sobą zrobić...
    najchętniej zapadła bym się pod ziemie- może nikt by nie zauważył...

    rozstania to trudna sprawa- cholernie trudna sprawa...
    i już nie chce słyszeć żadnych dobrych lub mniej dobrych rad...
    nie chce nic słyszeć...
    odkleiła bym od siebie te wszystkie słowa -
    jak odkleja się plaster od zagojonej rany...

    boże jak ja już mam wszystkiego dość...
    dość jak nigdy wcześniej

    czwartek, 18 listopada 2010

    może?

    dziwne rzeczy dzieją się w mojej głowie...
    jakiś bardzo dziwny czas w moim życiu...
    mnóstwo u mnie nie potrzebnych złych myśli...
    w ogóle nie wiem jaka jestem, jaka chce być a jaka być powinnam...
    związek z moim K to chyba najdziwniejsza rzecz jaka mi się przydarzyła do tej pory,
    bez fajerwerków i wielkich porywów serca mija nam rok naszego razem...
    i już naprawdę sama nie wiem co mam o tym myśleć
    ciągle się ścieramy, ciągle coś jest nie tak, ciągle walczymy ze sobą,
    ciągle zastanawiam się, analizuje co powinnam zrobić, jak się zachować żeby było dobrze...
    popadam w obłęd...
    nic i nikt nie zaprzątał mi tak mojej głowy-
    a serce tęskni do miłości - bez analizowania...
    w samotności potrafię odnaleźć szczęście, cieszyć się chwilą
    w byciu razem wyszukuje smutek, rozczarowanie i złość...
    w byciu razem wyszukuje wszystko co może sprawić mi ból
    w byciu razem ciągle stawiam sobie poprzeczki wyżej i wyżej...
    nigdy wcześniej nie byłam tak przerażona jak jestem teraz
    powiedz mi - dlaczego nie chce odejść?
    dlaczego tak uparcie oboje w tym trwamy, w ciągłej walce, ciągle na polu bitwy

    od kilku tygodni nic nie robię tylko myślę,
    w każdej nawet najmniejszej wolnej chwili zwijam się w kłębek na łóżku i myślę,
    analizuje to nasze razem i zastanawiam się co jest nie tak i jak to zmienić...
    wiesz- można się uzależnić od myślenia...
    u mnie wszystko ma szare odcienie...

    przecież to nie możliwe, nie możliwe- nie znoszę szarości...
    potrzebuje kolorowej tęczy- NATYCHMIAST

    i obudziłam się jak z koszmaru,
    i ludzie na ulicy znów się do mnie uśmiechają...
    i może... ??


    wtorek, 9 listopada 2010

    codziennie rano o 5.00 wmawiam sobie że "to będzie dobry dzień"

    powinnam lubić zmiany, zmiany na lepsze...
    szukam pracy- tzn powinnam jej szukać-motywacji brak

    miewam przebłyski entuzjazmu,
    gdzieś z dna mojej duszy wygrzebuje odrobinę optymizmu,
    i przyklejam uśmiech do twarzy-

    mała Nina pięknie się śmieje, a Domiś wyrósł na dzielnego i dobrego chłopca,
    a ja - ja powinnam ruszyć w dalszą drogę...

    jestem wartościową osobą- prawda?

    robiłam dziś małe zakupy żywności,
    krzyś obiecał pomalować mi pokój w czwartek,
    a ja pomyślałam że ugotuje coś dla nas dobrego...
    to było bardzo przyjemne- planować coś dla nas,wybierać coś dla nas...

    gdzie ta miłość?
    powiedz gdzie ta miłość

    poniedziałek, 8 listopada 2010

    po moim tonie głosu rozpoznaje kiedy jestem zła,
    ukoił dziś tą moją złość, wysłuchał...
    sprawił że poczułam się lepiej.

    niedziela, 7 listopada 2010

    było mi dziś inaczej - było mi dziś inaczej przy nim...
    spędziliśmy wieczór obok siebie...
    siedząc na fotelach i rozmawiając...
    potem oglądaliśmy film....
    potem znów rozmawialiśmy, śmialiśmy się, dokuczał mi - tak jak lubię...
    i patrzył na mnie, i oczy miał takie błyszczące i radosne...

    obiecał pomalować mi pokój


    i tylko nie dać się zwariować myślą w mojej głowie,


    było mi dziś z nim dobrze

    wtorek, 2 listopada 2010

    znów śpię przy zaświeconym świetle
    całą noc miałam koszmary- dużo pokaleczonych ludzi i dużo strachu

    pierwszą myślą po przebudzeniu jest zawsze chęć puszczenia mu sygnału-
    nigdy tego nie robię

    dziś będzie dobry dzień- dziś musi być dobry dzień...

    wczoraj prysznic dał ukojenie nie tylko ciału

    poniedziałek, 1 listopada 2010

    trudno

    duszę się w pokoju bez wyjścia- odbijam się od ścian jak kuleczka,
    nie ma okien, ani drzwi- ja ich nie widzę
    dusze się

    wszystko absolutnie nie jest tak jak być powinno
    tkwię w jakimś dziwnym splocie schematów,
    próbuję być nieszczęśliwa na siłę,
    to zupełnie dla mnie nie zrozumiałe

    nigdy nie broniłam się przed miłością- tak jak bronię się teraz...
    mój umysł nagle nastawiony jest tylko i wyłącznie na wychwytanie pułapek...

    nigdy, z nikim nie byłam taka jak jestem teraz...
    boje się powiedzieć coś dobrego, czy okazywać czułość,
    boje się ciepłych słów i czułych gestów...

    kiedyś Krzyś mówił że nie lubi takich pożegnań jak tuliłam się do niego przed wyjściem-
    a teraz sam rozchyla kurtkę-żebym tylko mogła się wtulić...

    myśląc o miłości, czy o tym że On mógłby mnie kochać- reaguje autentycznym uczuciem panicznego strachu...
    myśli "kocham Cię" zabijam zanim zdążą zagościć na dłużej...

    jestem wybuchowa, jestem złośliwa - potrafię zrobić mu piekło - tylko dlatego że nie przytulił mnie w momencie kiedy ja tego oczekiwałam

    wyolbrzymiam Jego przeszłość do kolosalnych rozmiarów - wmawiam sobie że wszystko jest ważniejsze ode mnie - choć czyny, Jego czyny świadczą inaczej

    szukam gestów, słów, zdarzeń które tylko potwierdzą tą myśl "że nigdy nie byłam dla nikogo dość ważna" - kiedy już coś takiego znajdę upajam się tym, to jak zwycięstwo- bo udowodniłam sobie że nie jestem dość ważna...

    co się ze mną dzieje?
    nie rozumiem tego, zupełnie nie rozumiem

    jest dla mnie bardzo ważnym człowiekiem - i zupełnie nie umiem tego okazać...

    pazdziernik 2010

    wtorek, 26 października 2010

    ...

    nie umiem zapanować nad swoimi myślami...
    ciągle szukam czegoś złego... w miliona dobrych rzeczy- wypatrzę sobie tę jedną złą i rozdmucham do ogromnych rozmiarów... i nie widzę nic dobrego... tylko to co złe...
    nie wiem co się ze mną dzieje... nie umiem nad tym zapanować...
    krzyś się stara- widzę to, czuje to... jest dobrze między nami- a ja miewam jakieś stany lękowe- tylko w mojej głowie... zadzwonię i mnie uspokoi... na każdym kroku przekonuję się do Niego, przekonuję się do zaufania... a pomimo to - ciągle szukam złych emocji...
    to tak jak bym musiała być w miłości nieszczęśliwa... musiała na siłę być nieszczęśliwa...

    lęk jest wszędzie wokół mnie...

    a przecież jestem bezpieczna... jestem bezpieczna

    niedziela, 24 października 2010

    ...podobno mówi swojej mamie że jestem bardzo ładna...

    lubię robić z nim zakupy, wybieraliśmy wspólnie dla niego garnitur,
    lubię Jego zawsze ciepłe dłonie...
    kupił mi piękne niebieskie rękawiczki- długo się o nie sprzeczaliśmy...

    " czy Ci wszyscy panowie oglądają się zawsze tak za Tobą jak dziś"
    " nie, zdecydowanie jeszcze bardziej"

    " zjemy coś- tak mam ochotę na niezdrowego ogromnego kebaba"
    "to tak jak ja"
    " nie możliwe, zobacz znów się w czymś zgadzamy"
    "prawie nie możliwe...;)"

    "przytul się do mnie tak mocno"
    - przytulam...
    hm... mam w głowie mnóstwo jakichś złych myśli- schematów myśleniowych- nie potrafię się jeszcze wyplątać z tego splotu nie potrzebnych złych emocji...

    z kilku godzin w Jego towarzystwie w pamięci zapadło mi tylko jedno nie przyjemne dla mnie zdanie- jedno zdanie... a wieczór cały był udany...

    nagle odkryłam że Krzyś potrzebuje tyle samo czułości co ja

    czwartek, 21 października 2010

    zadzwonił do mnie wczoraj - rozmawialiśmy 33 minuty... jest teraz w Anglii- tak myślałam że nie zagrzeje w jednym miejscu zbyt długo... rozmawiało się nam jak zwykle- o pracy, o moich studiach... i śmialiśmy się jak zawsze, gadaliśmy głupoty... gdzieś właśnie w październiku mija rak od naszego ostatniego spotkania... podczas taj całej rozmowy, staram się zachować spokój i zdrowy rozsądek... od po prostu dzwoni dawny znajomy i nic więcej się nie dzieje... przypomniała mi się barwa jego głosu, śmiechu, sposób w jaki opowiada, sposób wyrażania się- wszystko to było takie znajome, bliskie mi i takie odległe... takie odległe już...

    " beata tak dobrze Cię znów słyszeć"
    - zamilkłam
    "będę mógł jeszcze zadzwonić"
    - tak myślę że tak


    i jakoś tak nie mógł się ze mną pożegnać, rozłączyć się i każde wraca do swojego świata- tam gdzie nasze miejsce... po długim i bardzo wylewnym pożegnaniu,
    - że na pewno ze wszysktim sobie świetnie poradze,
    - że trzyma kciuki za mnie,
    - że będzie już kończył,
    - że życzy mi wszystkiego naj,
    - że pozdrawia ciepło,
    - że życzy dobrego wieczoru,
    - że dobrze było mnie słyszeć (po raz drugi)
    - że niczym mam się nie przejmować,
    - że w zasadzie to już noc więc życzy mi dobrej nocy,
    - że zadzwoni jeszcze kiedyś,
    - że pa,pa

    odkładam telefon...
    krzyś do mnie dzwonił - było zajęte - nie interesowało Go z kim rozmawiam o tej porze- dobrze

    nie myśleć, nie analizować, nie wspominać

    wtorek, 19 października 2010

    jesień- liście już powoli opadają- lubię spacerować po liściach... a teraz mgliście i deszczowo... deszcz rytmiczne stuka o parapet- jest chłodno- tęsknie za nim...
    jestem zmęczona- jakoś tak dziś- zmęczona całym dniem- kładę się już do łóżka- nie lubię zasypiać bez Jego głosu w słuchawce telefonu na dobranoc...
    gosia pisała - że myśli o mnie gotując obiad- i że trzyma za nas kciuki...
    seweryn pisał- że ciągle czak nas impreza, że pamięta i że musimy poświętować naszą obronę,
    krzysiek pisał że przejeżdżał koło mnie kilka razy, pytał kiedy się możemy zobaczyć...
    Ania i Boguś- zapraszają mnie z K do siebie...
    Ania i Adaś- podobno koniecznie musimy się spotkać we czwórkę...
    może mają rację- może czas wychodzić do ludzi...
    zbudowałam sobie mur, solidny wysoki mur- za którym "dobrze" mi tak...
    ale to tylko złudzenia...

    czuje że to dobry czas przede mną
    dobry czas przed nami...

    niedziela, 17 października 2010

    hm...

    "a już nie mów ze jesteś nijaka bo nie jesteś!!"

    co Ty możesz teraz o mnie wiedzieć... no co?

    "po prostu zawsze lubiłem z tobą rozmawiać wiec to chyba nic dziwnego ze mam ochotę z Tobą pogadać, jeśli chcesz to wyślij swój nowy nr to zadzwonię"

    dziwnie mi tak jakoś...

    lubił ze mną rozmawiać...

    to tak jak ja

    podać mój nowy numer telefonu- nie podać nowego numeru telefonu,
    podać mój nowy numer telefonu- nie podać nowego numeru telefonu,
    podać mój nowy numer telefonu- nie podać nowego numeru telefonu,


    szkoda ze to już jesień- nie ma stokrotek- bo mogłabym sobie powróżyć - płatek po płatku

    podać mój nowy numer telefonu- nie podać nowego numeru telefonu
    ,

    ale jakie to ma teraz znaczenie

    a ja lubiłam sposób w jaki mnie przytulał i całował...
    i lubiłam jeszcze jak na mnie patrzył- intensywnie jak na cud świata,
    i lubiłam jak mnie całą noc tulił do siebie...

    ale jakie to ma teraz znaczenie
    chciałabym wziąć telefon- wybrać odpowiedni numer i opowiedzieć co jest nie tak, co znów jest nie tak... i chciałabym usłyszeć że będzie dobrze, że to tylko zły czas, że poradzę sobie, że uda nam się- że zasługuje żeby się nam udało... że On wcale na pewno tak nie myślał, że wyolbrzymiam wszystko... i że jeszcze będzie pięknie...
    już prawie wybierałam numer... ale po co?
    wiem co usłyszę- spokojnym rzeczowym głosem... ale Beti tak nie można, on na Ciebie nie zasługuje, to nie jest facet dla Ciebie, przecież nie jesteś szczęśliwa i tak dalej i tak dalej... znam to już na pamięć i naprawdę nie chce tego słuchać...

    moje "chcenie nic nie zmieni"

    przemek napisał, że próbował do mnie zadzwonić, że ciekawy co u mnie - i takie tam...
    odpisałam długo, dużo, - może za dużo...
    i kiedy K. spał cały czas obok- ja sprawdzałam skrzynkę...

    sobota, 16 października 2010

    czwartek, 14 października 2010

    nie radze sobie... zupełnie nie radze sobie...

    chce sobie zniknąć...
    nie wiem co się za mną dzieje...

    nagle w Jego oczach jestem ciągle nie taka...
    - nagle za dużo mówię... za często chce rozmawiać...

    i obchodzę się z Tobą- jak ze śmierdzącym jajkiem...
    - na paluszkach...

    dość mam tego- źle że pytam... źle że nie pytam...

    podobno nie lubisz świętować urodzin
    - więc jutro dowiem się że po cholerę ten tort-prawda??

    nie wiem co się ze mną dzieje...

    czytam życzenia dla Ciebie na Twoim profilu...
    "Krzysiu... spełnienia marzeń... szczęścia... magicznych chwil... i całe te słodkości..."
    Madzia całuje, Iwona ściska, Agatka przytula, jest jeszcze Lidka... aa i jeszcze Wiola... tyle buziaków i tyle uśmiechów - jak słodko.... mdło... nie dobrze mi

    jak się to ma do mojego nieporadnego "wszystkiego co najlepsze z całego serduszka życzę" z drżącym głosem z samego rana... I Twoje nadąsane "dziękuje"



    przesadzam...
    dramatyzuje...


    wiem, wiem
    jakoś tak mi smutno... jakoś tak mi ciężko...
    piekę tort na Jego 28 urodziny- które dziś obchodzi...
    nie chciał żadnego prezentu-prosił mnie o to- więc pomyślałam o torcie...
    i piekę ten tort...

    i nie mogę się go doczekać, to już jutro...
    chciałabym żeby ten czas był dobry-ten nasz wspólny czas jutro...

    chciałbym bardzo ładnie wyglądać...
    poszukałam kilka filmów które On lubi, o których mówił, które chciał obejrzeć...
    chciałabym żeby zapamiętał ten wieczór...

    och tyle bym chciała....

    i kolejny raz moje "chcenie nic nie zmienia"

    środa, 13 października 2010

    niedziela, 10 października 2010

    smutno mi, bardzo mi smutno...
    ciągle domagam się zainteresowania i czułości na siłę
    czuje się okropnie nijaka- bez wyrazu... znów to okropne uczucie...
    i nagle ja dzwonie wieczorem żeby powiedzieć dobranoc...
    i nagle wszystko co robię jest nie takie...
    i nagle w każdej rozmowie mnie krytykuje
    - i nagle tak okropnie mi to przeszkadza....

    mam wrażenie że kiedyś miał do mnie więcej cierpliwości, pytał, słuchał, chciał wiedzieć- było inaczej... a teraz jakoś tak - bez wyrazu...


    spokojnie mała, spokojnie poradzisz sobie- przypomnij sobie czas kiedy byłaś sama- pamiętasz co sobie obiecałaś? że będziesz tylko sobą... że zajmiesz się sobą, zrobisz coś dla siebie i że będziesz o siebie dbać... coś złego siedzi gdzieś na dnie twojego serca- czemu przestajesz być ważna sama dla siebie, dlaczego nie masz odwagi powiedzieć że coś boli, że coś sprawia Ci przykrość??

    wiesz dlaczego, dobrze wiesz dlaczego!!! bo boję się że mnie zostawi, bo boje się że odejdzie...

    i co się wtedy takiego stanie- hm?? no do cholery co się w tedy takiego stanie??

    nic się nie stanie - będę szczęśliwa, będę czerpać z życia garściami jak kiedyś... i ciągle będę marzyć o wielkiej miłości...

    wczoraj

    zadzwoniłeś wcześniej- zadzwoniłeś żeby powiedzieć ze przyjedziesz do mnie wieczorem... że tak około 21..., odkładam telefon 19- więc mam kilka godzin... długa ciepła kąpiel- rozmyślam jaki dziś będziesz- jaka ja będę przy Tobie... dobieram bieliznę ubrania, nakładam delikatny makijaż... spodnie te w kratkę- te które lubisz i sweterek niebieski- ten który lubię ja... maluję paznokcie na czerwono- już dawno nie miałam czerwonych paznokci - tak, znów maluję paznokcie na czerwono, najpierw stopy- uśmiecham się przy tym- przypominam sobie jak ogrzewam moje zziębnięte stopy w Twoich zawsze ciepłych stopach... już lakier wysechł... dopiero po 20... otwieram laptopa- szukam piosenek takich dla nas, spokojnych, ciepłych, radosnych... i już jest cała lista-piękne dźwięki wypełniają pokój... rozścielam łózko- starannie, dokładnie - mówiłeś że jesteś zmęczony, że miałeś ciężki dzień, że chciałbyś zasnąć ze mną na chwile... przynoszę ciasto z jabłkiem i cynamonem- smaki jesieni... i sok... i dwie szklanki- uśmiecham się kiedy układam to na stole... wyciągam świeczki... zapalam kilka i rozstawiam po pokoju... gaszę światło - w pokoju jest przyjemnie i ciepło... i już wszystko gotowe - jeszcze tylko rozczesze włosy... jesteś już- nareszcie jesteś już... nadstawiasz policzek na buziaka- uśmiecham się do tego powitania- od progu nasza próba sił:) więc całuje z czułością ten Twój policzek... i ja dostaje całusa... " o jak tu ładnie"- kiedy już jesteśmy w pokoju... " dziękuje" odpowiadam z uśmiechem...
    i kiedy już leżymy obok siebie- kiedy jestem wtulona w Niego, czuje ciepło, Jego zapach...
    " tak dobrze mi teraz z Tobą" wiem, kochany, wiem... i zasypiamy...

    a potem zastanawiam się czy już zawsze tak będzie...
    teraz już wiem- że nie zawsze, nie zawsze tak będzie...

    niedziela, 3 października 2010

    z rozmów w mojej głowie

    - jak się czujesz?

    - dziwne pytanie, mam ochotę odpowiedzieć że czuję się tak sobie...

    - jak to tak sobie, dlaczego? nie widzieliście się tak długo, za wami dwa wspólne wieczory, byłaś pełna sprzeczności, czekałaś na te spotkania - teraz mówisz że czujesz się tak sobie- tylko tyle?

    - tylko tyle- w zasadzie sama nie wiem dlaczego, było różnie... miał dla mnie dużo ciepła i uśmiechu, miał dla mnie czułość... miał dla mnie bukiet pięknych róż i wino- z okazji obrony... uwielbiam Jego zapach, kiedy mogłam się w Niego wtulić poczułam się na swoim miejscu...

    - więc co jest nie tak?

    - bo miał dla mnie również dużo ostrożności, miał dla mnie trochę dystansu, miał dla mnie trochę starych pretensji, miał dla mnie kilka ostrych słów...

    - no dobrze? a co Ty miałaś dla Niego?

    - co ja miałam? chyba dużo lęku, dużo zagubienia, dużo dobrych chęci, trochę złości-kiedy coś było nie tak... miałam dla Niego dużo czułości... trochę nieporadnego zrozumienia...

    - wiesz że On się bardzo stara?

    - wiem, wiem... zabrał mnie na kolacje w nowe miejsce - pomyślałam że to może być takie nasze- bo z nikim innym tam nie był - i dobrze mi z nim kiedy gdzieś jesteśmy, rozmawialiśmy, dużo się śmialiśmy.... coś jest między nami takiego...

    - jakiego?

    - takiego magnetyzmu... jak to się mówi- "coś iskrzy między nami" , w spojrzeniach jest intensywność, w słowach zaczepność... i dbanie o siebie gdzieś mimochodem... i czasami tak bardzo irytujemy siebie na wzajem...

    - i mimo tego coś jest nie tak- prawda?

    - tak coś jest nie tak...? zbyt często się kłócimy-wczoraj też przez chwile- a miało już nie być kłótni o nic... złości o nic... w przypływie gniewu mówimy słowa które ranią, które drążą dziurę w sercu, i gdzieś mimo chodem zapadają w pamięci...

    - a nie powinny zapadać w pamięci- to tylko słowa... wiesz co powinno zapadać w pamięci- czyny?

    - masz racje

    piątek, 1 października 2010

    mam w pokoju ogromny bałagan- już dawno nie miałam takiego rozgardiaszu...
    po pracy wszytko odsypiam - cały ten trud włożony w napisanie tych prac magisterskich...
    chciał się dziś ze mną zobaczyć...

    te trzy tygodnie nie obecności dały mi dużo do myślenia, trochę poukładałam siebie, trochę poukładałam nas... tęsknie za nim... dziś znów będzie mój- na jak długo zobaczymy- nie chce teraz o tym myśleć...

    chciałabym żeby to był wieczór pełny ciepła i dobrych emocji, śmiechu, dotyku, wzajemności...
    coś się we mnie rodzi, czuje jak w moim sercu kiełkuje uczucie, silne uczucie - ciągle bardzo się przed tym bronie - bardzo agresywnie reaguje na każdy nie odpowiedni gest skierowany w moją stronę - bo się bardzo boje... boje się że znów będzie coś nie tak, że nie będę wystarczająco taka - jaką On by mnie chciał...
    oczywiście że rozumiem i wiem że powinnam być tylko sobą, że On mnie powinien taką kochać- ja to wszystko wiem... tylko moje doświadczenia z przeszłości są bardzo silne... w pewnym momencie coś w tej mojej główce się przestawia, coś złego się ze mną dzieje...

    rany u Ciebie też tak zimno??

    wrzesień 2010

    środa, 29 września 2010

    od dziś pani magister...
    czuje nie dosyt po tej obranie - jakoś wszystko nie tak mi poszło- zaplątałam się, nie bardzo umiałam znaleźć słowa do tego co chciałam powiedzieć - co za zwyczaj mi się nie zdarza...
    ale nic... czasem i tak się zdarza...
    więc na dyplom wędruje piękna wypracowana przez 2 lata czwóreczka...;)
    a o kompromitującej obronie zapominamy- tzn pewnie nie było tak źle jak mi się wydaje- ale czuje nie dosyt...

    pięknie dziś na mnie patrzył... śmialiśmy się...

    jestem zmęczona całym dniem...

    poniedziałek, 27 września 2010

    bo przede mną - już same dobre dni...

    a szczęście to sposób postrzegania rzeczywistości....

    spróbujmy jeszcze?

    ale trzeba wszystko pozmieniać...

    potrzebuje więcej ciepła- więcej czasu - więcej czułości- więcej rozmów....

    - dobrze postaram się...

    sobota, 25 września 2010

    dusze się- chce wyjść na powietrze... wybiec na wiatr i pomarańczowe światło latarni...
    to była dziwna rozmowa...
    jestem jak zaplątana w pajęczyny- zaplątana w sieci- wszystko dookoła blokuje moje ruchy...
    bo przeziębiony- bo zmęczony...
    bo może jutro...?
    a ja jutro jadę z Tatą na grzyby...
    i wyrzut w głosie- " to nie będziesz miała dla mnie jutro czasu?"
    nożesz do cholery- Ty nie masz go dziś dla mnie....!!!, nie miałeś go dla mnie wczoraj...

    muszę się uspokoić
    jestem zmęczona- natłokiem myśli w mojej głowie... jestem zmęczona strachem do obłędu w moich myślach... jestem zmęczona

    zmęczona brakiem ciepła
    zmęczona brakiem zrozumienia

    piątek, 24 września 2010

    jestem już spokojniejsza... wiem że nie zobaczymy się dziś- tak wybrał...
    chyba bardzo powoli dojrzewam do swojej decyzji... bo ja chyba nie chce tak- jakoś wszystko na trochę... tak jakoś wszystko ostrożnie... chce żeby mnie ktoś kochał- całym sobą i pozwolił mi kochać siebie...
    wiem Krzyś taki jest- bardzo skryty i nie potrafiący okazywać uczuć... ale ja naprawdę nie wiem czy potrafię być obok kogoś tak chłodnego... zresztą nawet nie wiem czy On chce...

    głupie to wszystko...

    budzi się we mnie bunt... chciałabym uciec- dać sobie szansę na lepsze jutro... gdy jestem sama- bardziej doceniam codzienność, doceniam chwile-życie mi smakuje... w pojedynkę to naprawdę znaczy gorzej?

    dlaczego nie mogę mieć mnóstwa znajomych... bliskich przyjaciół... dlaczego nie mogę poznawać... odkrywać... smakować...? dlaczego nie mogę być szczęśliwa w pojedynkę...?

    jestem jakaś nieposkładana...

    nie wiem co mu powiem, nie wiem co On mi powie...

    dni płyną... godzina za godziną... od trzech tygodni w zasadzie jestem sama...
    i nic się nie zmieniło

    czwartek, 23 września 2010

    zadzwoniłam do Niego...
    chciałam się podzielić moim sukcesem...
    chciałam się pochwalić- bo radość o wiele lepiej smakuje jak się ją dzieli...
    nie odebrał tel...
    wiem, wiem... pewnie nie było go przy telefonie...

    położe się już...

    poniedziałek, 20 września 2010

    puzzle

    układam puzzle...
    wszystko mi się posypało... K- nie ma... jestem teraz tylko ja z moim nie poskładanym światem...
    czasami płacze...
    czasami tłumacze sobie jak dziecku... spokojnie mała, spokojnie mała...
    "kocham siebie taką jaka jestem , taka jaka jestem zasługuje na miłość, taka jaka jestem, jestem szczęśliwa" - powtarzam jak zaklęcie...
    powtarzam wieczorem kiedy przypomina mi się " nie wiem co do Ciebie czuje, nie wiem czy chce z Tobą być, nie tęskniłem za tobą ostatnio" - i ten chłód w Jego oczach...
    powtarzam rano zaraz po przebudzeniu- kiedy nie mam ochoty wychodzić z łóżka... powtarzam w kółko- kiedy do oczu cisną się łzy...
    i tak radzę sobie... dzień za dniem...
    staram się być świadoma swoich reakcji, odczuć, nawyków myśleniowych i schematów...
    staram się obserwować siebie- rozmawiać ze sobą- przekonywać siebie jak przyjaciele- że jeszcze będzie dobrze...
    teraz ja jestem sprite;)
    nie jest łatwo
    radze sobie
    jestem młodą zdrową, piękną i mądrą kobietą- wszytko mogę zrobić ze swoim życiem...

    ciągle gdzieś w relacjach damsko- męskich gubię siebie- staje się nijaka- zatracam siebie- coś złego się ze mną dzieje- zawsze tak jest... gdzieś w moim sposobie myślenia jest jakiś haczyk.. za bardzo się staram, za bardzo zapominam o swoich potrzebach i odczuciach... zaczynam za kimś biec w morderczym maratonie- pomimo moich ran... tak nie można... tak nie wolno...
    zatrzymałam się
    nie wiem czy jest już za późno...
    nie wiem jak będzie między mną a K.
    chce się ze mną zobaczyć w sobotę- dobrze więc...

    muszę odnaleźć siebie...

    poniedziałek, 6 września 2010

    list do samej siebie...

    spokojnie beatka... czemu płaczesz...? spokojnie już... nic złego się nie dzieje... On ma zupełnie inny sposób postrzegania wszystkiego, zupełnie się mijacie-ale to nie znaczy że Twój sposób myślenia jest zły... każde z was ma inne doświadczenia... wiem że Cię boli... w Twoim odczuciu On jest zimny, opanowany bez emocji- w jego odczuciu Ty jesteś przewrażliwiona... nie wiem czy to tak powinno być... ciągle przeprowadzacie poważne rozmowy z których nic nie wynika- chociaż nie, tak nie mogę powiedzieć-ciągle próbujecie się siebie uczyć-zupełnie wam to nie wychodzi...
    ale nie płacz już... nie obwiniaj siebie za wszytko, nie szukaj dziury w całym... wasz związek to pole bitwy- czasem braknie już siły na czułości i ciepło...
    maleńka- zostaw już tą Iwonę za sobą- jej już nie ma w jego życiu... w każdej trudnej sytuacji wydaje Ci się że ona radziła sobie lepiej, że była inna, lepsza, bardziej wyrozumiała, taka bardziej dla niego...a przecież nie wiesz jaka była, zostawiła Go- więc chyba nie była taka znów odpowiednia- i taka wspaniała, wybrała wyjazd do Niemiec niż miłość- to chyba też żaden autu... więc zostaw już tą Iwonę w spokoju...
    teraz Ty jesteś przy jego boku... teraz to wasz wspólny czas...
    jesteś wyjątkową kobietą, ciepłą, pełną energii i uśmiechu... jesteś piękną kobietą... zauważ w końcu siebie- spójrz dziś w lustro i powiedz sobie coś dobrego, coś miłego...
    powiedz mi gdzie Twoja cała radość, gdzie twoja cała spontaniczność... gdzie dostrzeganie w każdej chwili miliona drobiazgów... gdzie rzeczy, słowa, ludzie- gdzie to wszystko, co sprawia Ci radość...
    zobacz gubisz siebie w zastraszającej gonitwie myśli o Nim... gubisz siebie w analizowaniu czy dobrze, czy odpowiednio, czy tak... co powie, co pomyśli, co czuje... jaka powinnaś być... prowadzisz setki rozmów w swojej głowie których On nie słyszy... a potem kiedy jest obok, masz pretensje że On nie wie tego wszystkiego...
    spokojnie już, spokojnie beatka...
    teraz czas na długą przyjemną kąpiel z mnóstwem piany... z muzyką... i z zapachem wanilii i miodu... zmyjesz z siebie cały ten nie potrzebny ciężar... zamkniesz oczy i przypomnisz sobie same przyjemne chwile...
    potem założysz delikatną koronkową bieliznę... wtulisz się w puszystą kołdrę i żadnego analizowaniu- zrozumiano... ?

    niedziela, 5 września 2010

    mówi

    mówi że przesadzam,
    mówi że wszystko wyolbrzymiam,
    mówi że myślę tylko o sobie,
    mówi że tak się nie da,
    mówi że wcale nie trzymał rąk na jej pośladkach, (a widziałam to)
    mówi że to była jego koleżanka (tak jak by to coś zmieniało)
    mówi że mu nie ufam,
    mówi... mówi...
    a ja nie umiem powstrzymać łez...