wtorek, 29 listopada 2011

dobrze mi...

właśnie tak dobrze mi... - samotność już nie boli, samotność już mi nie przeszkadza, wieczory już nie są takie straszne - przeciwnie, są przyjemne-są moje-to mój czas...
pogada jest bajeczna - dużo słońca - to dobrze - znacznie łatwiej przetrwać listopad...
ogólnie dobrze się czuje - jakoś lepiej sobie radzę ostatnio z moimi emocjami- potrafię się zmotywować do różnych rzeczy, do drobiazgów - nie marnuję czasu na użalanie się nad sobą... potrafię pokierować swoje myśli na jasną stronę rzeczywistości...:) mam wrażenie że cały świat mi sprzyja- a w zasadzie nic wielkiego się nie dzieje...
mnóstwo rzeczy mnie cieszy, mnóstwo rzeczy sprawia mi radość... czas samej ze sobą- dobrze mi robi... to dobry czas ;)

poniedziałek, 28 listopada 2011

andrzejkowo...

byłam w sobotę w klubie na Andrzejach... i byłam zakłopotana-znalazłam się w dość niezręcznej sytuacji... dzwonił K. - zaproponowałam mu żeby przyjechał właśnie do klubu- ale sądziłam że przyjedzie ze znajomymi, tak jak zwykle- a On to chyba odebrał jako moje zaproszenie... a ja byłam umówiona ze Sławkiem... w gruncie rzeczy K przyjechał sam - i mieliśmy trójkącik- ja pomiędzy byłym facetem a kolegą... rewelacja...;/ było mi okropnie niezręcznie... a widziałam że K jak przykro- sądzę ze wziął nas za parę mnie i Sławka... szybko pojechał do domu- nawet się ze mną nie pożegnał... nie pomyślałam że to tak może wyglądać- dopiero Sławek mnie uświadomił- a K. swoim zachowaniem to potwierdził...
jak zwykle w mojej głowie pojawił się galop złych myśli, i obawa o "biednego" K.
ale potrafiłam powiedzieć sobie stop, nic złego nie zrobiłam, nic złego nie miałam na myśli, zresztą nie muszę się mu z niczego tłumaczyć, a jak dzwonił wspominałam o Sławku...
koniec kropka... przyszłam tam potańczyć, spędzić miło czas- i tak właśnie potem było... dużo się śmiałam, dużo tańczyłam... spotkałam chłopaka z poprzedniego tygodnia- facet naprawdę fajnie tańczy- spędziliśmy razem w zasadzie pół imprezy...


rozmowy w autobusie są jak balsam na moją duszę, przywracają wiarę w inteligentnych i błyskotliwych,oczytanych facetów;) zaproponował mi znów płyty tym razem z filmami - nagra je specjalnie dla mnie - prawda że miło;)

czwartek, 24 listopada 2011

zauroczenia ciąg dalszy...
jest ostatnio jakiś smutny, inny niż do tej pory był, inny niż do tej pory Go znałam...
a ja ciągle kreuje siebie na taką, niezależną, samowystarczalną, odważną i w ogóle, w ogóle... stanowczo za dużo Go w mojej głowie...
nie znam Go, prawie nic o nim nie wiem... a jakoś tak boję się zadawać pytań, jestem ostrożna i paradoksalnie staram się trzymać dystans - pragnąc odrobiny bliskości...

dziwnie się dziś czułam w tym autobusie... nie byliśmy sami- tzn. były też dwie moje koleżanki ja i On- staliśmy wszyscy razem, rozmawiając... dziwnie czułam się w tym towarzystwie...

wiem co powinnam zrobić - zająć się sobą... zająć się swoimi rzeczami, swoimi przyjemnościami...

wtorek, 22 listopada 2011

ależ jestem nie poskładana...
tak się zauroczyć - w moim wieku... - porażka;)
już od dawna się tak nie czułam- jakoś nie za bardzo umiem sobie z tym radzić- ale może tu nie trzeba sobie radzić- tylko dać się ponieść, czuć - od i tyle...
mam Go w głowie za każdym razem kiedy tylko zamknę oczy...
wszystko co z nim związane ma silny, mocny smak...
i naprawdę dużo bym dała ażeby wiedzieć co On ma w tej swojej głowie...- chciałabym wiedzieć jak On mnie odbiera...
boże kto by pomyślał że w autobusie znajdę takie emocje;)
było dziś dużo ludzi, tłoczno... nie mógł do mnie podejść...- pozostały tylko kradzione uśmiechy i spojrzenia... potem rozmawialiśmy - i ciągle mnie zaczepia z łobuziarskim uśmiechem...

jeszcze nie dawno bałam się że znalazł to miejsce tutaj- skasowałam wszystkie notki z nim związane... na szczęście znalazł tylko mojego poprzedniego bloga...
zaskoczona byłam okropnie przebiegiem sytuacji...
i wiem że życie mnie jeszcze zaskoczy- zawsze zaskakuje:)

sobota, 19 listopada 2011

...

kupiłam sobie fajną, ciepłą czapkę i szalik... w kolorze żółtym:) stwierdziłam że stanowczo za dużo już tej szarości i czerni wszędzie... - więc mam żółtą czapkę;)

wieczorem planuje wyjść do klubu potańczyć - z zasadzie nie mam jakiejś szczególnej ochoty na to- ale powiedzmy że okoliczności są sprzyjające - więc lepiej to wykorzystać- może akurat będzie fajnie- zresztą odrobina ruchu zawsze się przyda...

jakieś przeziębienie mnie nabiera - ale nie dam się, pije mnóstwo herbaty z miodem i cytryną i powinno pomóc- i nawet słyszeć nie chcę o żadnych tabletkach czy syropach...

mam kilka fajnych książek- czekają tylko kiedy po nie sięgnę...

na jutro zapowiedzieli się do mnie goście - koleżanka z mężem i dzieciakami... kombinuje teraz czym by tu ich ugościć... mam jakąś nie odpartą potrzebę przebywania z ludźmi- mam ochotę zaprosić kogoś jeszcze- zobaczymy... :)

i czekam na śnieg... :)

czwartek, 17 listopada 2011

...

tak mi jakoś nie wygodnie teraz w moim życiu...
zauroczyłam się i to uczucie dominuje nad wszystkim innym... - w sumie powinnam się cieszyć - to fajne uczucie - przecież nic złego się nie dzieje...
był dzisiaj moją radością, był dzisiaj uśmiechem...
chciał mnie chronić przed upadkiem- bardzo nie poradny gest...
a między słowami sypią się iskry...;) iskry zaczepliwości...

i wiesz nawet nie mogę sobie wyobrazić sytuacji jakiejkolwiek bliskości... nawet dotyk dłoni w tym przypadku wydaje mi się być zbyt intymny... dziwne uczucie - nieśmiałości?

środa, 16 listopada 2011

...

zupełnie nie wiem co powiedzieć....
ale to wszystko jest poplątane... - spędziliśmy ze sobą 1,5h - miałam mu nawrzucać, miałam na Niego nakrzyczeć - i mi nie wyszło - tzn zapytałam o to co chciałam zapytać... jak zwykle w głowie masz sto tysięcy możliwych scenariuszy - a rzeczywistość i tak będzie inna...
i jak zwykle w takich sytuacjach analizuje całe spotkanie i zastanawiam się jak się zachowałam, co powiedziałam - co mogło mu się podobać a co mniej...
ale po cholerę tak robię - jestem sobą - sobą powinnam być - i albo mnie taką lubi, albo nie... i koniec i kropka...
zrobiłam pierwszy krok - zrobiłam...
i na tym basta...

sobota, 12 listopada 2011

złość

jestem taka zła... moją złością można by obdarować pół kosmosu a jeszcze by jej zostało... to złość w najczystszej postaci... tylko nie za bardzo znam powód tej mojej złości... On zachował się jak kretyn a ja się wściekam na siebie - za cholerę nie wiem gdzie w tym jest logika...
cały dzień sprzątam- już nie mam gdzie rozładować tej złości - pojechałabym do klubu potańczyć - ale zupełnie nie mam dziś towarzystwa - a samej jakoś mi się nie za bardzo chce...
więc uziemiona dziś jestem z tą moją złością...

piątek, 11 listopada 2011

Cyklamen- fiołek alpejski

Cyklamen jest jednym z najpiękniejszych kwiatów pokojowych, które kwitną w zimie. Jest rośliną wieloletnią o kolorystyce czerwonej, różowej, białej i wielobarwnej, jego liście mają kształt serduszek.

Żeby fiołek pięknie kwitł i nie przysparzał nam dużo problemów w pielęgnacji, powinien przede wszystkim znajdować się w miejscu chłodnym (ale z dala od przeciągów), w półcieniu i w pobliżu świeżego powietrza. W temperaturze pokojowej cyklamenom jest zdecydowanie za ciepło. Jeżeli mamy taką możliwość, to przynajmniej na noc, powinniśmy go przenosić w miejsce znacznie chłodniejsze.

Roślinę należy podlewać dokładnie, ale nigdy na bulwę bo zgnije, wlewamy wodę do podstawki , a po pół godzinie zbędną wodę wylewamy, dobrze gdy roślina stoi w pomieszczeniu o dużej wilgotności powietrza.

Bardzo ważne jest, aby kwiaty które przekwitły i żółkną, wyrywać a nie wycinać, ponieważ pozostałe ogonki mogą gnić. Brzydko to wygląda i prowadzi do infekcji.

Cyklameny należy zasilać podczas kwitnienia i przed nim. Robimy to co 10 dni, używając nawozu uniwersalnego do roślin domowych lub specjalnych nawozów do fiołków.

Gdy zauważymy suche plamy na brzegach liści to oznacza, że kwiaty zostały wystawione na słońce, gdy liście były jeszcze mokre. Małe liście i mało kwiatów to oznaka braku dobrych odżywek.

Kilka tygodni po kwitnieniu, gdy liście zaczną żółknąć, należy stopniowo ograniczać podlewanie, aż bulwy wejdą w stan spoczynku, i pozostawić doniczkę w miejscu chłodnym i ciemnym przez około trzy miesiące. Po okresie spoczynku sadzimy w kwaśne próchniczne podłoże, pozostawiając połowę bulwy na powierzchni. Trzymamy w miejscu nieco zacienionym i jeśli to możliwe - w temperaturze 8-10°C do czasu pojawienia się pierwszych liści. Nawożenie rozpocząć po około miesiącu od wsadzenia bulw w nową ziemię i doniczkę. Nie należy przesadzać do zbyt dużych doniczek bo w małych roślina lepiej kwitnie. Przesadzając, pamiętajmy o tym, żeby wierzchołek bulwy trochę wystawał nad ziemię.

niedziela, 6 listopada 2011

ważne pytania..

życie nie może być beznadziejnym splotem okoliczności w których człowiek jet bezradnym więźniem...

zadaj sobie istotne pytania, rozmawiaj ze sobą, dowiedz się dlaczego tak jest? Czy ja tego chcę, żeby tak było?

dlaczego ktokolwiek miałby się opiekować albo mnie kochać- dlaczego oczekuje od ludzi czegoś czego sama nie potrafię...
dlaczego moje dobre samopoczucie, szczęście i życie uzależniam od tego co zachcę mi dać lub zrobić inni ludzie..

pretensje mogę mieć tylko do siebie...
zorganizuj sobie sam swoje własne życie...
- czego pragnę?
- o czym marzę?
- czego potrzebuje?

życie powinno być radością a człowiek powinien być zadowolony z tego kim jest i co robi!
dialogi z samym sobą to krok we właściwym kierunku;)

jesiennie...

jest tak pięknie...
słońce świeci jasno i wyraźnie,ogrzewa swoimi promieniami... niebo jest czyste, przejrzyście błękitne-można utonąć w tym błękicie...
wszędzie żółte,czerwone i brązowe liście-uwielbiam ten dźwięk - szelestu liści pod stopami...
wiesz jak pachnie jesień? ja znam ten zapach - jet przyjemnie odurzający, wpływa na mnie nostalgicznie...

byłam w sobotę w klubie - umówiłam się tam ze Sławkiem- uwielbiam tego faceta- tak po przyjacielsku,po koleżeńsku- uwielbiam spędzać z nim czas...
było mi tam tak błogo,miałam w sobie mnóstwo energii i uśmiechu...
czułam się piękna,zmysłowa i kobieca... muzyka poruszała moje ciało- a ja się temu poddawałam... taniec ma w sobie pasje - ma w sobie coś z namiętności...
pięknie było

tak mi dobrze... samej ze sobą...
czuje się cudowanie :-)

piątek, 4 listopada 2011

już czas... ;)

jakiś dziwny czas u mnie ostatnio...
niby jest spokojnie,niby dużo się uśmiecham,niby mam w sobie radość którą lubię...
niby wszystko jest w porządku...
ale tak mi jakoś nie wygodnie,tak jak by nie na swoim miejscu...

słucham piękniej muzyki- dociera i porusza odległe skrawki mojej duszy- jest zupełnie piękna...

jakoś tak zupełnie przez przypadek ( choć nigdy nie wiadomo czy to przypadek czy przeznaczenia) wpadły mi do ręki książki, a dokładniej trzy książki - każda z nich jest o spełnianiu marzeń, o sile pasji w życiu o życiu z pasją, o pewności siebie- o tym wszystkim żeby być szczęśliwym i spełnionym... jakoś tak to wszystko motywuje mnie do zmian w moim życiu - do dobrych zmian...

nikt nigdy mnie nie kochał,dla nikogo nigdy nie byłam wystarczająco ważna - najważniejsza ( mówię tutaj o miłości mężczyzny do kobiety)
nikt nigdy nie kochał mnie tak naprawdę...
to smutne - ale to nic nie zmienia...

może czas pokochać samą siebie- najwyższy czas...