piątek, 11 lutego 2011

maj 2010

środa, 26 maja 2010

o sobie

nie wiem co mam powiedzieć

źle mi...

czuje się jak intruz we własnym domu- tzn w domu moich rodziców...
kilka razy zdarzyło mi się przypadkiem usłyszeć ich rozmowę o mnie- w przekonaniu że nie słyszę...
w trzeciej osobie jak o kimś obcym...
nie chce o tym rozmawiać... o niczym nie chce rozmawiać....
mam wrażenie że co chwila ktoś dokłada mi ciężaru- i idę taka przytłoczona- ociężała...
pójdę na spacer w deszcze- wśród deszczu nie trzeba ukrywać łez...
tylko nie mów że płacz oczyszcza - nie oczyszcza- nie teraz

kiedy wieczorem rozmawiam przez tel. uśmiecham się w pół mroku mojego pokoju...
a kiedy odkładam tel- wszystko blaknie- wraca smutek...
to dziwny smutek- jest tak głęboko- jest we mnie...


jest się takim jak widzą nas inni- tak?
więc jestem
- oszukuje
- nie można mi ufać
- zawsze musi być po mojej myśli
- nie potrafię szanować swoich rzeczy
- leniwa
- rządzę się
- zmienna- od śmiechu do łez...
zawsze nie taka jak ktoś sobie wmyślił

za test o sobie kazano mi zapłacić 60 groszy...
- chyba nie wielka kwota za prawdę o sobie...

ciężko mi ociężale
coraz ciężej...

niedziela, 23 maja 2010

nie radzę sobie

nie radzę sobie...
nie radzę sobie z poczuciem osamotnienia,
nie radzę sobie z brakiem bliskości,
nie radzę sobie z własnymi lękami,
nie radzę sobie sama ze sobą,
z niczym sobie nie radzę...

wtorek, 18 maja 2010

...

iskra jest na granicy...- sama nie wiem czego...
ludzie napawają mnie odrazą...
jestem bliżej nie określona..
wszystko mnie irytuje, wkurza...
nie mam ochoty na nic..
nic mnie nie cieszy....
- dla mnie to nie jest normalny stan...
co dzień rano walczę ze sobą , o jakąś pozytywną myśli, jakąkolwiek chęć zwleczenia się z łóżka...
mój pokój wygląda jak pobojowisko...- wcale nie mam ochoty go sprzątać...
na słowa " mam nadzieje że nasza kochana beatka będzie szczęśliwa" -mam reakcje zwrotną...
mam w sobie tyle złych emocji- nie umiem sobie z tym poradzić..
nie mam ochoty za nikim biec, nikogo za nic przepraszać....- jestem sobie taka nijaka...
czy mógłby ktoś pożyć sobie za mnie- a ja wezmę sobie urlop od życia- dobrze?
wykonuję rzeczy absolutnie konieczne- i to z ogromnym wysiłkiem...
najchętniej bym nie wychodziła z łóżka...
i patrzyła sobie w sufit- zapewniam to bardzo absorbujące zajęcie...
nie ma we mnie optymizmu... nie ma we mnie emocji- wszystko jest tak bardzo obok mnie...
wszystko dzieje się obok mnie- a ja się tylko przyglądam co dzieje się z moim życiem i ludźmi kiedyś mi bardzo bliskimi- i nic mnie nie obchodzi...
dłużej takiego stanu nie wytrzymam...
nie pisze pracy mgr...
nie chodzę na egzaminy...
nie dbam o siebie...
chciałabym zwymiotować to wszystkie złe emocje i całą tą niechęć...
zwymiotować wspomnienia- to byłoby cudnie...
i nie, nie chce sobie radzić- nie mam siły sobie już radzić...
chce pójść spać...
nic nie czuć, nie myśleć...
nic nie musieć...
nie musieć się tłumaczyć, wyjaśniać i zawsze rozumieć...
już mi się nie chce ciągle wszystkich rozumieć....
walczę ze sobą o odrobinę zaangażowania-
jedna beatka tłumaczy drugiej: tak nie można, wstań zrób coś, zobacz tyle dobrych rzeczy-
jak głową o mur, nic nie działa..
rozkapryszona dziewczynka wewnątrz mnie w dupie ma słodkie tłumaczenie....

i tylko czasem 2 razy w tygodniu- ktoś utrze nosa rozkapryszonej dziewczynce we mnie...
mobilizuje do czucia, do rozmawiania, tłumaczenia i śmiechu, złości- emocji po prostu...
ma do mnie dobre podejście

wtorek, 11 maja 2010

proszę

czy ktoś mógłby mi powiedzieć jaka jest beatka?
proszę...

sobota, 8 maja 2010

z rozmów

poniedziałek, 3 maja 2010

złość

i wszystko we mnie krzyczy- "nie chce tego, nie chce tego"
wszystko jest nie tak, nie umiem się w tym odnaleźć... już Go nie chce, nie potrzebuje...
nie chce niczego udawać..
nie chce ciągle znosić widma całej tej Iwony...
nie chce ciągle wszystkiego rozumieć...
nie chce być zawsze ta zła i gorsza...
i tak na prawdę mnie nie ma... nie mam już planów, marzeń...
nie spędzam aktywnie wolnego czasu...
wszystko kręci się wokół Niego...
co powinnam powiedzieć, czego mówić nie powinnam...
jak się powinnam zachować... i jak zachowywać się nie powinnam...
nie ma rzeczy które moglibyśmy robić pierwszy raz razem...
wszystko już było gdzieś z kimś...
mam ochotę krzyczeć na cały głos- "nie potrzebuje tego, nie potrzebuje Go"
jestem wściekła na siebie- nie umiem tego zmienić
tej mojej okropnej tendencji wpakowywania się w dziwne relacje...
bo zawsze boje się powiedzieć co jest nie tak..
bo nigdy nie mam dość szacunku do samej siebie...
spalam się - zupełnie nie słusznie
powinnam mieć odwagę powiedzieć "spadaj z mojego życia"
nie będę nigdy nikogo błagać o miłość

niedziela, 2 maja 2010

o nim

coś się we mnie zmienia...
coś się zmienia w moich uczuciach do Niego...
są chwile których nie oddała bym nikomu za nic...
i jakoś tak mi Go ciągle mało...
i jakoś tak mi przy nim bezpiecznie...
i w całej tej swojej zadziorności, upartości, uszczypliwości
-troszczy się o mnie-w sposób który mnie nie irytuje...
ciągle mobilizuje mnie do mówienia...
w całej tej swojej sile, stanowczości, męskości...
- potrafi być czuły kiedy trzeba...
zawsze ma ciepłe słowo dla pani w sklepie, kierowcy w autobusie...
nie ma słów bez pokrycia...
- wytknie mi wszystkie moje wady- i doda na końcu- "i jesteś taka moja"
lubię się z nim śmiać... i kłócić się też z nim lubię... a potem godzić się uwielbiam..
i nikt mnie nigdy nie wkurzał tak jak On chwilami...
hm.. i chyba kogoś takiego mi potrzeba... ;)

p.s.
schabowe przypominają mi kształt serca...
hm- czy to nowe symptomy zakochania??
;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz