środa, 9 lutego 2011

pazdziernik 2009

piątek, 30 października 2009

o wszystkim i o niczym

spałam dziś po pracy chyba z 5 godzin-co nie zmienia faktu ze zaraz idę spać...
nie lubię być przeziębiona- ale kto to lubi?
potrzebuje dobrego snu-wreszcie sen przynosi ukojenie i cisze...
i marzenia-przynosi marzenia...

spóźniłam się dziś-wiem przepraszam...
a tak bardzo brakuje mi dziś Twoich słów...
cieniutkiej nici zrozumienia...
podobieństwa...
więc można tęsknić za człowiekiem o którym tak nie wiele wiem...
można...

kolejny raz budzę się do życia...
wychodzę z ciasnej ciemnej skorupy...
przebijam gruby mur-który sama sobie tworze...
najpierw go tworze- potem burze...
no cóż-trzeba coś robić;);)
a tak poważnie to znów walczę o siebie...
poznaje siebie...

moje małe zwycięstwo wczoraj...
podobno zwyciężyłam...
a czuje się jak przegrana...
ale to emocje
prawdą jest że dobrze zrobiłam- nie powinnam pisać...
nigdy nikogo nie powinno się prosić o miłość-prawda?
prosić o zainteresowanie...? prosić o uczucia...?
nie godzę się już na namiastki...
zostawiając go na środku ulicy-podjęłam decyzje
- teraz trzeba ponieść jej konsekwencje...
konsekwentnie...

tak bardzo poszłabym potańczyć...
lekko, spontanicznie, z radością i uśmiechem na twarzy...
tak zachłannie do utraty tchu...
tak że wracając do domu nad ranem- nie miałbym siły podnieść ręki do góry
przetańczyć całą noc- bez wytchnienia- z pasją...
tak zrobię...
jak tylko wyzdrowieję...

mam jutro zjazd na uczelni
dzień przed wszystkimi świętymi- zupełny brak wyobraźni...
ale interesują mnie te zajęcia- jutrzejsze
mam nadzieje że się nie zawiodę i będzie ciekawie...

i może uda mi się coś dowiedzieć o tym kursie doradztwa podatkowego...
postanowione-zrobię ten kurs- choćby nie wiem co...
zrobię i już...

i jeszcze ciepły uśmiech zostawiam

czwartek, 29 października 2009

z moich zwycięstw...

dbam o siebie...
mimo całej szarości jesienno- zimowej...
staram się wykrzesać z siebie tyle energii ile tylko się da...
staranniej niż zwykle dbam o swoje ciało...
staranniej dobieram ubrania...
wstaje wcześniej- nawet zdarza mi się zjeść rano śniadania- prawda że cud??;)
i makijaż- też zdarza mi się zrobić dokładny-czasami;)
czytam-kiedy tylko mam na to ochotę...
czasem rzucam się na moje zawsze pościelone;) łóżko...
i zasypiam na tyle- na ile mój organizm potrzebuje- i nie zależnie od pory dnia-czy nocy
jem na co mam ochotę- czasem zrobię sobie coś- tylko dla siebie pysznego...
wieczorem odrobina ruchu- przy klubowej muzyce...- dodaje energii...
czasem sobie potańczę- nikt nie widzi- i dobrze...
nawet udzielam się rodzinnie:)

dbam o siebie

On...tobreka...dziewczynka...

Zadziwiające...
Dzielnie walczę o ciszę... walczę o brak wiadomości- o to by być dość silnym żeby nie napisać- nie wyjaśniać czegoś-co wyjaśnień nie potrzebuje...
Po co mam mówić ze wcale nie boli- skoro boli
Po co mam Go tłumaczyć- żeby wybielić swoją osobę – że ja niby taka wyrozumiała, dobroduszna i wspaniałomyślna... i ze On nic złego nie zrobił , że wcale mnie nie zranił- ze ja sama niby do tego dopuściłam...
Po co?
Powiem Ci...
Bo tak mnie nauczono... bo tego ode mnie -jako dziewczynki wymagano- grzeczności. pokory i tego żebym zawsze i mimo wszystko była miła i dobra... bo tak mnie wychowano – wepchnięto w schemat z którego dorosłej kobiecie teraz trudno się wydostać...
Kupowałam torebką- zwykła czynność... poprosiłam panią o pokazanie mi kilku modeli -zawieszonych wysoko na ścianie-siłą rzeczy nie można było ich nawet dokładnie obejrzeć- jedna na drugiej i wysoko...
Pani zniecierpliwiona, pyta oschle „którą mam pokazać?”
Grzecznie pani tłumacze- ze szukam jakiejś w kolorze czarnym- próbuje nawet nawiązać miłą pogawędkę... proszę o ściągnięcie mi kilku modeli-w celu dokładniejszego obejrzenia... a pani z coraz większą niecierpliwością „ to która, ta, ta, ta” - przekładając jedna za drugą z szybkością wiatru...
Poczułam się taka malutka... poczułam się speszona... gorsza- zupełnie przecież bez powodu...- wybrałam szybko pierwszą lepszą podeszłam do kasy- byle szybciej wyjść z tego sklepu...
Idąc chodnikiem zupełnie poirytowana z torebką nie koniecznie taką jakiej szukałam...
Nie rozumiem-skąd ta moja ucieczka, uległość w takich głupich sytuacjach...
Wystarczyło zwrócić grzecznie kobiecie uwagę, poprosić nawet o ściągniecie każdej jednej tej cholernej torebki- ja jako klient mam do tego prawo- a to jest jej praca- po prostu....
Bo ja chciałam być miła...
Dotarło do mnie- bo ja chciałam być miła - bo tak mnie nauczono...
Chce wyjść z tego schematu... to będzie wymagało pracy nad sobą i wysiłku...
Zbyt często czuje się nie pewna siebie- choć to złe określenie- czuje się taka malutka- taka tyci, tyci... czuje się... gorsza??
Nie wiem skąd we mnie takie zachowania- tzn. wiem- to na pewno wpływ wychowania i tego jak byłam traktowana jako mała dziewczynka...
Nie mam ochoty dziś „grzebać w moim dzieciństwie...”

ból...

powiedz- naprawdę do wszystkiego można się przyzwyczaić?
do bólu też?
tato mówi że można...
tato mówi że nawet trzeba...

a mnie wkurwia ta bezsilność...

herbata... i marzenia

Kwaśno mi...
Bo lubię cytrynę nie tylko w herbacie- więc wyssałam sok z drugiej połowy cytryny- kwaśno mi...;)
Wiesz- ja nie pijam herbaty- tylko w okresie jesienno- zimowy w przypadkach sporadycznych- czyli chorobowych lub melancholijnych i dla rozgrzania- choć znam lepsze sposoby na rozgrzanie.... znacznie lepsze...;)
Kiedyś jak już będę kobietą-biznesu;) zarabiającą duużo pieniędzy zamontuje w domu windę do mnie do pokoju z kuchni... tak- i już nigdy nie rozchlapie niczego wspinając się po schodach...
No cóż – pomarzyć zawsze można....
Ale zaraz, zaraz... jak już będę dobrze zarabiać to będę mieć swój dom- albo swoje mieszkanie..
Bo marzenia się spełniają- wiem

idę...

tak, tak idę po kubek gorącej herbaty z dużą ilością cytryny...


ale spokojnie- jeszcze tu wrócę...;)

hm...

Hm...
Farbowałam mamie włosy... i nic w tym nadzwyczajnego-czasem iskra bawi się w fryzjerkę... tylko tym razem miałam na sobie moje ulubione dżinsy... i teraz te moje ulubione dżinsy moją na sobie dwie- jak że urocze plamy w kolorze- „mocne bordo”... a może bordo- modne w tym sezonie-hm??:) chyba jednak nie modne....
Ale kto o zdrowych zmysłach farbuje włosy i ulubionych dżinsach- no kto??
Iskra...
Hm...
Zrobiłam rundkę po sklepach- cel wyprawy to poszukiwanie butów idealnych... i zupełnie nic mnie nie zaciekawiło... więc butów ciągle brak... ale wieczorkiem pojechałam jeszcze do jednego sklepu... i wyszłam z niego z pięknym płaszczykiem na zimę... tak bardzo mi się spodobał- nie mogłam się oprzeć jego urokowi osobistemu- i te czarne połyskujące guziczki i ta klamerka...-eehhh;)
Butów ciągle nie mam...
Hm...
Wracam sobie po pracy... zmierzam w kierunku przystanku autobusowego.. i widzę ktoś mi się z daleka przygląda... ale nic- odważnie zmierzam do celu... mijając pewnego dżentelmena ni z gruszki ni z pietruszki usłyszałam : „pięknie pani wygląda”
Posłałam uśmiech wymamrotałam wdzięcznie „dziękuje” i poszłam dalej...
;-)

chora...

Iskra jest chora...
Boli mnie każdy mięsień... i ten okropny kaszel... i chyba mam gorączkę...
okropny spadek formy- i ta ciągła senność...
Tak-mówiłam już jak bardzo uwielbiam jesień:)

poniedziałek, 26 października 2009

...

hm...
dostałam wiadomość...
"od listopada najprawdopodobniej rusza kurs doradztwa podatkowego"
najpierw się ucieszyłam- wreszcie- tak bardzo chciałam go sobie zrobić...
potem się trochę przeraziłam...
no bo jak ja to poskładam...
kilka razy w tygodniu po pracy busem do Rzeszowa i powrót gdzieś po nocy...
hm... pewno musiałabym wychodzić z pracy wcześniej-wszystko trzeba by dograć z mamą Dominika-zorganizować... ale mówię tak jak by to był problem nie do przeskoczenia..
wszystko można trzeba chcieć- tak?
no właśnie...
zależało mi na tym kusie- więc jak tylko będzie cień szansy żeby go zrobić
to go zrobię
choćbym miła spać po 3 godziny a prace magisterką pisać na kolenie w busach...:)
to zrobię ten kurs...
........................................................................................................................................................


i ciągle martwię się o tatę...
lekarz pierwszego kontaktu uważa ze zrobił już wszystko co mógł...
a że rezultatów nie widać żadnych to już nie Jego problem...
tato martwi się jak wróci do pracy- no bo w takim stanie nie da rady...
widzę jak bardo go to męczy...
jest taki przygaszony, smutny- nie mogę na to patrzeć...
przecież praca to Jego życie...
a jakakolwiek renta przypuszczam że nie wchodzi w grę- polskie realia...
jedyna nadzieja to specjalista do którego idzie już nie długo...

mama ma umowę w pracy do grudnia- nie wiadomo co dalej...
przeraża mnie cała ta sytuacja- naprawdę...
martwię się o rodziców... i sytuacje w domu...

niedziela, 25 października 2009

mam prawo...




zdjęcia z kiedyś tam... zdjęcia z wakacji... rozmazane, zamazane... jak wspomnienia tamtych chwil- dziś w mojej głowie- odłożone na półeczkę-przyprószone kurzem...
dostałam je dziś...
widzisz moją radość... tu zjeżdżam z barierki- jak mała dziewczynka-czasami lubię być taką mała dziewczynką-ale nie dla jej nie paradności-tylko dla jej spontaniczności...
od niedawna znów na nowo przypominam sobie co to radość życia... co to chwile takie na pozór zwykłe a przyprawiające o zawrót głowy- mojej głowy;)
znów odkrywam ze wszystko mogę... że każdy dzień jest jak szansa- na coś dobrego, na coś innego, na coś wyjątkowego...
uczę się że mam prawo oczekiwać, że mam prawo zadawać pytania..., że mam prawo prosić o pomoc kiedy jej potrzebuje... i to nie jest oznaka słabości-poprosić, oczekiwać... a nawet jeśli to słabość-mam również prawo do słabości...
mam też prawo do okazywania złości, irytacji - kiedy ją czuje... mam prawo powiedzieć "dość"- nie zawsze muszę być taka wspaniałomyślna i wyrozumiała, dobra i taka w ogóle milutka...
mam prawo nie przepraszać- tam gdzie nie ma ani krzty mojej winy... mam prawo do słów
"nie rób tak-sprawiasz mi tym ból"
mam prawo do bycia sobą...
chce spełniać moje malutkie marzenia, i plany...
plan na jesień to - zakup zupełnie nie praktycznych, niebieskich botków... z frędzlami z boku...;)
plan na zimę to - nauczę się jeździć na łyżwach- i zacznę chodzić na lodowisko... ;)

na tym zdjęciu pod spodem łapie w dłonie wodę która spada z kamieni- taki mini wodospad...;) niesamowite uczucie kiedy krople rozbijają się o twoje dłonie-przyjemnie łaskocząc...

chce żyć każdym dniem- mocno, intensywnie... spontanicznie- bez zbędnego narzekania...
wiesz czasem brakuje mi odwagi- do przeróżnych drobiazgów na które mam ochotę...
więc powtarzam sobie - jestem odważna, jestem odważna... no przecież jestem odważna...;)






sobota, 24 października 2009

test osobowości...

z ciekawości i przekory zrobiłam test...
wynik:
EInUO
filozof społeczny
ekstrawertyczny - intuicyjny - uczuciowy - obserwator

"wierzysz że pełnia życia, wielka miłość i kreatywność są zawsze w twoim zasięgu.
Gdyby Bóg połączył niewyczerpalną energią cocker-spaniela z entuzjazm pary podczas miesiąca miodowego, i tak zaledwie w połowie dorównałby twojej ogromnej radości życia"

hm... więc jestem połączeniem cocker-spaniela i pary nowożeńców;-) tego jeszcze nie było...

pragną jeszcze tak zupełnie na marginesie zaznaczyć ze jestem spełnieniem marzeń 80% męskiej populacji...

"kobieta o typie osobowości Filozofki Społecznej jest ucieleśnieniem męskiej wizji doskonałej towarzyszki : dowcipnej, wrażliwej, inteligentnej i obdarzonej wyobraźnią, czyli pod wieloma względami dorównującej partnerowi w sferach emocjonalnej i duchowej"

a tak zupełnie jeszcze od siebie;) dodam że jestem długowłosą naturalną blondynką....;-)

więc gdzie te męskie kolejki przed moim drzwiami żeby choć na mnie spojrzeć?? ;-)
no gdzie??
wiec w te długie samotne wieczory nie pozostaje mi nic innego jak żyć w słodkim przekonaniu ze jestem ideałem... samotnym , bo samotnym... ale ideałem ;-)

a tak w ogóle uśmiecham się...

środa, 21 października 2009

bo czasem tak bywa...

I wiesz radzę sobie...
Nie płacze...
Nie ma bezsennych nocy...
Proste czynności sprawiają mi radość
Posprzątałam pokój- przemeblowałam go- znów..
Zrobiłam moje ulubiona placki ziemniaczane
- i dawno już nic nie sprawiło mi takiej przyjemności
rozbiłam pranie...
Spędzam czas z rodzeństwem, rodzicami...
W końcu wybrałam się do biblioteki
Czytam książki...
I nagle mam na wszystko czas...
Wpatrywanie się bez sensu w sufit-straciło sens
Oczywiście że mi Go brakuje...
Zawsze będzie dla mnie ważny – zawsze będzie kimś wyjątkowym
I nie mów o Nim źle-nie pozwałam
Nigdy więcej nie mów nic złego na Jego temat...
To dla mnie ważny człowiek- i tak będzie
Jestem spokojna
Jestem lekka
Odsypiam- cały ten maraton bezsenności...
Dbam o swoje ciało
znów życie mi smakuje...
bo znów wszystko jest moim życiem...
a nie tylko On...
nie zapomnę chwil z nim..
nie żałuje chwil z nim...
pięknie było...
ale teraz każde z nas idzie w inną stronę...
czasem tak bywa...

niedziela, 18 października 2009

dojrzała emocjonalnie kobieta

Bo dojrzała emocjonalnie kobieta nie płacze nad rozlanym mlekiem...

Bo dojrzała emocjonalnie kobieta wyciera starannie plamę mleka do sucha...

I kupuje nowe, inne mleko...

Np. z mniejsza ilością tłuszczu...

Właśnie tak postępuje dojrzała emocjonalnie kobieta...


sobota, 17 października 2009

zatańcze dziś...

Wiesz- uwielbiam twarde soczyste jabłka... ten dźwięk ugryzienia... i sok spływający po brodzie.. lubię łapać go na palce... tak uwielbiam soczyste twarde jabłka...
Wiesz- uwielbiam pierwszy kieliszek czystej wódki... uwielbiam to rozgrzewające ciepło- i prawie namacalnie czuje jak spływa mi do żołądka- tak uwielbiam to...pierwszy kieliszek wódki... zamykam oczy i smakuje...
Robiłam dziś wszystko żeby tylko nie myśleć za dużo...
Przygotowałam ogród, kwiaty do zimy... otuliłam róże... i pomyślałam że tak jak one-ja tez rozkwitnę kiedyś, gdzieś-przy kimś, obok kogoś...a teraz otulę się ciepło- i byle przetrwać ten chłód-nie tylko za oknem... ale ten chłód w moim sercu...
Przecież nie stało się nic wielkiego... ktoś sobie odszedł-tak jak już nieraz odchodził ktoś inny... prawda??
Boli-oczywiście że bardzo boli... ale ból nic nie zmienia... ból jest we mnie-jest ze mną...
Biegałam z moim psem po ogrodzie... i w tej banalnej chwili poczułam radość... śmiałam się z niego do rozpuku... i zatrzymałam się przerażona-więc jeszcze potrafię się tak śmiać-nic się nie zmieniło...
Zaraz za chwilkę wychodzę potańczyć.. potrzebuje dziś w tym tańcu znaleźć ukojenia.. zatańczę tak jak już dawno nie tańczyłam... dla siebie... zasłonie się za czernią...czarne rajstopy-mocna czerń... i czarna bluzka...tylko z rozcieńciami wzdłuż ramion- lubię ją –przypomina mi motyla z rozpostartymi skrzydłami... i dżinsowe spodenki...
Więc wychodzę potańczyć...

...

Spałam spokojnie do tej pory-sprawa alkoholu...- może...
kiedy tylko otworzyłam oczy przypomniałam sobie te Jego wczorajsze słowa... hm... to miało być miłe spotkanie...a nie kilka przykrych słów...
zatrzymała się...
stanęłam naprzeciwko-uparcie wpatrując się w Jego oczy...
więc teraz do mnie mów...spójrz w moją twarz... i teraz to powiedz...
chce to dobrze zapamiętać-więc pamiętam bardzo dobrze-ból który poczułam...
powiedział...: „wydaje mi się ze nic z tego nie będzie”
więc odwróciłam się i poszłam sobie...zostawiając go na środku chodnika...
krzyknął za mną...ale to nie amerykański film... nie powiedział „zostań, nie odchodź, przepraszam” – nic takiego nie powiedział...
więc bez słowa poszłam sobie dalej...
dopiero kiedy wiedziałam że już mnie nie widzi...
mogłam pozwolić łzom płynąc bez końca... chciałam pobiec gdzieś daleko... zostawić za sobą te wszystkie ciepłe słowa które do mnie mówił- przecież jeszcze dzień wcześniej...
i bardzo próbuje nie obarczać siebie za to wszystko...
nie zrobiłam nic złego...
nie zrobiłam nic złego...
muszę się nauczyć szacunku do samej siebie...
każdy człowiek ma prawo do dokonywania wyborów... Przemek dokonał go tymi słowami... i ja dokonałam wybory : nie godzę się tylko na fizyczność-zasługuje na coś więcej... zasługuję na miłość...
jestem świetna w racjonalnym tłumaczeniu rozczarowań, rozstań...- tylko serce ma gdzieś te moje racjonalne tłumaczenia... ale sercu potrzeba czasu...
wieczorem zadzwonił do mnie... i po cholerę... nie odebrałam...
jego wcześniejsze: ja Ciebie nie kocham, Jego teraz: to tylko fizyczność... to chyba wystarczy... więc co ma mi jeszcze do powiedzenia?? No co??!!
Więc napisałam smsa nie dzwoń do mnie- nie chce tego...
Tyle...
Cisza...
Spokój...
Więc nie ma już Przemka w mojej codzienności...




piątek, 16 października 2009

smutno mi...

i jaka ja jestem naiwna...
nie...nie,naiwna...
-wrażliwa?
och... i tak mi źle...
zapytałam co czuje...
"pociągasz mnie fizycznie-i to bardzo...
ale wydaje mi się że nic z tego nie będzie..."
więc odwróciłam się i poszłam sobie...
no bo po co?
nigdy więcej drogi bez celu...
więc już nie ma Przemka w moim życiu...
nie godzę się już na namiastki...
i tak sobie to tłumacze...
i wcale nie jest mi lekko...
jest mi bardzo ciężko...
teraz czeka mnie zły czas...
dużo samotności...
ale mówię tak jak bym do tej pory nie była samotna...
... przyjaźń...
spodziewałam się "a nie mówiłam" a usłyszałam:
"betii to wziąć tą wódkę i sok-to już chyba czas"
- tak Ninuś to już czas...;)
więc idziemy do Szamakni pić wódkę...
opijamy kolejną porażkę mojego życia...
potrzebuje szacunku do samej siebie...
wyciągać wnioski...
muszę nauczyć się wyciągać wnioski z popełnianych błędów...
to Jego wybór a nie moja wina...
to Jego wybór a nie moja wina...
prawda??

czwartek, 15 października 2009

... zatrzymam czas...

I chyba nie było mnie trochę za długo... – tak?
Teraz znów nagle wszędzie Cię pełno...
Telefony, sms-y – znów pytasz jak się mam...
I to Twoje- „Kiedy się zobaczymy?”
Więc jesteśmy umówieni na jutro...
Spotkanie na mieście..
- randka z P...;)- ciekawe...
i co najmniej dwadzieścia razy dziś stałam przed lustrem
-krytycznie wybierając co ja jutro założę...
mam wrażenie jak by to była pierwsza randka w moim życiu...
jestem podekscytowana, niespokojna...
i już tak bardzo nie mogę się Go doczekać...
i zachłannie zatrzymam czas na kilka godzin-tylko dla siebie...
będę go smakować, chłonąć, przyglądać się mu...
zapamiętywać szczegóły...

z rozmów - naszych...

23:15, Ja:
„ i tak bardzo chciałbym zasnąć dziś przy Tobie. Zaplątać się w Twoje dłonie, w Twoje całe ciało i zasnąć- spokojnym, dobrym snem...”

23:33, P:
„ o niczym więcej nie marze. Ciebie potrzebuje, Ciebie pragnę „

23:41, P:
„Jeszcze się sobą nacieszymy, śpij spokojnie Maleńka:* „


...spałam spokojnie...


środa, 14 października 2009

potok słów...

marznę dziś
...
usiadłam w wygodnym dużym skórzanym fotelu...
jasno –beżowym...
oplotłam się ciepłym kocem,
lubię otulać się miękkością, ciepłem dużego koca...
na czarnym stoliku stoi kubek gorącej kawy, kawy z mlekiem...
i kostka ptasiego mleczka, waniliowe, delikatne... kradzione...;)
zawsze obskubuję płatki czekolady od białego nadzienia...
lubię tak
to wspaniałe połączenie: gorzkiej kawy i słodkiego smakołyku
uważam ze przeciwieństwa to połączenie idealne...
...
będzie dużo dziś... nie masz ochoty na rozmowa?
to nic, nie słuchaj... nie czytaj
ja potrzebuje potoku słów...
...
chodzi dziś ze mną zapach...
przed wyjściem wzięłam do ręki ciemną buteleczkę,
z zabawną mięciutką kuleczkę- ciekawe otwarcie...
to jak ostrzeżenie- „uważaj tam w środku to delikatny, ulotny świat zapachu....”
uwielbiam ten moment... w całej tej mojej porannej gonitwie...
- kiedy subtelna mgiełka przyjemnie łaskocząc osiada się na mojej skórze...
i jedno „ psst” i ten zapach zostaje ze mną na cały dzień...
i czuję go teraz
i to takie proste...
zrobić „psst” i zatrzymuje na cały dzień przy sobie ten zapach...
więc może już nie jestem taka samotna?
to zapach który On wybrał specjalnie dla mnie...
- czy to coś zmienia?
...
złożyłam dziś czarny golf... i niebieską bluzkę...
bo dzień bez błękitu – to dzień stracony...;) ?
czyżby bliżej nieba...?
...
kiedy spojrzę w okno- obserwuję tańczące płatki śniegu...
kto by pomyślał- połowa października i u mnie już tak biało...
ale mówiłam już – nie ma rzeczy nie możliwych...
niemożliwe to nie fakt- to jedynie opinia...
niemożliwe to potencjał możliwości- niemożliwe nie istnieje...
i moje usta układają się w przekorny uśmiech kiedy to pisze...
...
odsłoniłam brązowe żaluzje na dużych oknach..
w ten sposób mogę podglądać taniec śniegu bez ograniczeń... bez karnie;)
chciałam w ten sposób zaprosić tez do siebie dużo światła...
wiem-zachłanna jestem... potrzebuje dużo światła...
potrzebuje...
...
na tych oknach nie ma zasłon... nie ma firanek...
na parapecie nie stoją doniczki z kwiatami...
w moim domu będą piękne zwiewne, delikatne firanki i będą kwiaty...
będę mieć piękny dom... dopieszczony w każdym szczególe...
zobaczysz...
...
znów w moich dłoniach znalazła się gruba książka
„siedem kolorów tęczy” lubię ten tytuł :siedem kolorów tęczy”
chyba szukam w niej optymizmu...siły...wiary...
...
nie mogłam spać w nocy... znów nie mogłam spać...
ale tym razem miałam towarzystwo-nie byłam sama...
to wiatr... wsłuchiwałam się w jego siłę...
...
późną nocą napisałam wiadomość...
chyba nie powinnam tego robić...
a może powinnam przestać zastanawiać się czego robić, mówić nie powinnam...
...powinnam...
...nie powinnam...
strata czasu
a Ty dobrze wiesz jak ja nie lubię marnować czasu...
...
i mamy plan filozofie- prawda?
wspólny wyjazd na wakacjach w góry...
ona...
on...
przecież zupełnie obcy dla siebie ludzie...
ale powinnam już wiedzieć że „bliskość” to pojęcie bardzo względne...
...
rytmiczny stukot klawiatury ... i literka po literce wyskakują słowa...
i tylko uśmiechamy się , ciepłym uśmiechem zrozumienia-do szklanego monitora...
a kot ogrzewa się ciepłem komputera-spogląda na ten mój uśmiech podejrzanie...
i zobacz... można się ogrzać ciepłem pracującego cichutko monitora...
- dlaczego mi to nie wystarcza...?
zachłanny człowiek...
...
lubię pytać ludzi czy są szczęśliwi...
powiedz- a Ty przyjacielu jesteś szczęśliwy?
wczoraj przypomniałam sobie co dla mnie znaczy szczęście
i dziękuje Ci za to filozofie...;)
...
chciałbym wybrać się w podróż..
podróż do mojego umysłu, serca, duszy ...w głąb siebie...
świadomie dokonywać wyborów- świadomie ponosić ich konsekwencje...
...
no przecież potrafię...
...
jestem wartościowym człowiekiem
potrafię dawać i brać
zasługują na miłość...
...
miłość przychodzi – prędzej czy później przychodzi...
bo miłość się na po prostu przydarza- tak?
TAK
...
a samotność to czas na budowanie swojej przestrzeni...
bo moje prawdziwe „ja” to solidny fundament do pięknego, zdrowego „razem”
...
hm...
...
więc trzeba mi było
wygodnego fotela
ciepłego koca
gorzkiej kawy
słodkiej czekoladki
potoku słów żeby stwierdzić:
zasługuje na miłość
zasługuje na miłość
zasługuje na miłość
... już nie boję się samotności...

poniedziałek, 12 października 2009

przez Ciebie

I to Jego: „wiesz mi tez Ciebie brakuje, chciałbym być teraz przy Tobie”
zupełnie nic nie zmienia...
ciągle chodzę spać sama...
to nie z Tobą spaceruje w deszczu-pod dużym parasolem...
to nie z Tobą pije gorącą herbatę w białej porcelanowej filiżance..
to nie przy Tobie zasypiam...

a sama... ciągle sama...

i nie pisz ze jak zasnę to będziesz przy mnie...
nie będzie Cię...
bo ja nie zasypiam... przez Ciebie...

emocjonalnie...

Spałam dziś około 5 godzin dobrym, spokojnym snem... i obudziłam się rano z poczuciem szczęścia... w końcu spałam spokojnie po tylu nocach bezsenności... organizm zregenerował siły choć trochę... rano czułam się jak nowo narodzona...;)
Teraz już wiem czego potrzebuje na dobry sen... Jego ciepłego głosu w słuchawce telefonu... i kiedy z Nim rozmawiam jestem uśmiechnięta, spokojna, lekka, żartobliwa... On nie ma pojęcia co się ze mną dzieje kiedy tak długo nie ma Go w moje codzienności- no bo skąd ma wiedzieć... skoro ja nie potrafię mówić o rzeczach bardzo dla mnie ważnych- może nie to ze nie potrafię...
Martwię się o tatę... ma problemy z kręgosłupem... nie mogę patrzeć jak cierpi... bardzo stara się tego nie pokazywać-ale to widać w oczach, twarzy... bardzo się o Niego boje... polska rzeczywistość jest taka ze terminy do dobrego specjalisty są bardzo długie... a ból nie mija... dziś dostał zastrzyki od lekarza pierwszego kontaktu... z tym kręgosłupem to poważniejsza sprawa-ale tak to jest jak się bagatelizuje pewne sprawy i nie dba o siebie... bardzo cierpną ma dłonie, palce tak ze nie może np. łyżeczki utrzymać... a dla mojego taty sprawne palce to podstawa w pracy... widzę jak się meczy... i okropnie wkurza mnie że nic nie mogę na to poradzić... nie znoszę bezsilności... pewno nie obejdzie się bez operacji... ale wszystko musi się dobrze skończyć... musi...
Wiesz że najwspanialszą muzyką dla moich uszu to beztroski śmiech Domisia kiedy wrzuca kamyczki do kałuży... no bo nie ma nic zabawniejszego kiedy kamyk robi „plum” do wody ;)
A ja kucam obok niego- obserwuję Jego roześmiana twarz... i tak mi ciepło na sercu- i myślę sobie tak wygląda prawdziwa beztroska i radość... więc śmiejemy się razem wrzucając kamyczki do wody...
Piękny dzień dziś był... uwielbiam kiedy budzi się jesienne słońce... i zagląda do szyb autobusu-jak by na złość smutnym ludziom... zamykam oczy i uśmiecham się do tego ciepła...
Uwielbiam liście pod stopami jesieniom... spaceruje po czerwieni i żółci z domieszką pomarańczowego...
Chyba trochę się uspokoiłam... czuje się spokojniejsza... zatrzymałam się... już nie biegnę w morderczym maratonie... zawsze będę emocjonalna- bo taka jestem... zawsze będę wszystko mocno przeżywać- i lubię taka być...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz