poniedziałek, 9 kwietnia 2012

głowa mi pęka... potrzebowałam rozmowy z kimś bliskim, nawet próbowałam zadzwonić- ale nic z tego nie wyszło...
czuje się jak totalna kretynka... no bo co za pomysł- ażeby fundować sobie takie rzeczy.... otóż namawiam mojego byłego faceta- (osobę która była mi bardzo bliska, z którą dzieliłam 1,5 roku mojego życia) do tego ażeby spotkał się ze swoją byłą dziewczyną - tą przede mną -
wiem że tego potrzebuje, wiem że jest mu źle, wiedzę jak się męczy... ale do cholery  chyba nikt nie chciał by po 1,5 roku związku, starania się dbania, wierzenia w to uczucie teraz usłyszeć że w zasadzie to zawsze tylko ją kochał... zagryzam wargi, zamykam mocno oczy, pozwalam łzom popłynąć, biorę głęboki oddech  i tłumaczę - że powinien zawalczyć, że powinien coś zrobić a nie ciągle uciekać, że powinien zaproponować jej spotkanie i zobaczyć jak będzie... próbuje być jak najbardziej obiektywna- jak by w cale nie chodziło o mężczyznę którego darzyłam dużym uczuciem... a w głowie mi huczy od wszystkich natrętnych myśli...
próbuje się uspokoić - alkohol dobrze by mi zrobił - i jakieś naprawdę dobre towarzystwo...

niedziela, 1 kwietnia 2012

zawsze byłam niecierpliwa- wszystko chciałam już i teraz, nie lubiłam czekać...  mój umysł potrafi tworzyć niestworzone wersje oczekiwanego zdarzenia... to mnie często gubi- bo tworze sobie jakiś obraz, czegoś na co czekam- a potem rzeczywistość okazuje się inna- nie gorsza- inna po prostu-  a ja już jestem uprzedzona..

miał zadzwonić na drugi dzień, miał wyjaśnić, miał wytłumaczyć- bałam się tego tel. tej rozmowy... ale wytłumaczyłam sobie jak małej dziewczynce- że nie trzeba się bać, że to już nie mój świat, On już nie może mnie zranić, że przecież mogę zrobić jak będę czuła... spokój- to czego często mi brakuje...
oczywiście nie zadzwonił tak jak obiecał- ale robił tak już wcześniej- więc przyjęłam to ze stoickim spokojem - dumna z siebie jak paw:) nie szczególnie nawet o tym opowiadam- jakoś nie potrzebuje ostatnio rozmawiać o tym co u mnie - wszystkie te moje "problemy" wydają mi się takie trywialne i nie istotne...
kolejna poważna rozmowa podobno dziś wieczorem- zobaczymy - co On ma mi takiego ważnego do powiedzenia...

brakuje mi tego miejsca tutaj...

dużo czytam, mam, wrażenie że słowa i litery przechodzą przez mój umysł jak burza...czytam kilka książek na raz... w pracy jedną w domu mam kilka zaczętych- sięgam po tę na którą mam aktualnie ochotę, zależnie od nastroju... zrobiłam się wybredna, dobra, zła, nie ciekawa -  ja je pochłaniam -  książkę czytam średnio 2 dni... do tego mam manie wyszukiwania, miejsc, zdarzeń, osób o których przeczytam w internecie..
żyje sobie w innym świecie.. w ciekawym świecie wyobraźni...

ale żeby nie było -  byłam na randce ostatnio i o dziwo nawet mi się podobało- tzn pan który mnie na tę randkę zaprosił był całkiem, całkiem... ale nie zadzwonił  i nie napisał potem - no cóż jakoś szczególnie nie rozpaczałam;) może czekał na mój ruch a może po prostu mu się nie podobało- zresztą to nie ma znaczenia... może jakiś czas temu odezwała bym się pierwsza - ale podobno jak mężczyźnie zależy naprawdę to się stara i nic nie ma znaczenia ( tak głosi legenda;) )
hm... może włącza mi się syndrom "księżniczki na wysokiej wieży"

brakuje mi utrwalania, opisywania tutaj- drobnych rzecz- które zwróciły moją uwagę - bo jeśli coś sobie tutaj opiszę, błahego, drobnego- ale takiego co mnie zatrzymało, wzbudziło we mnie jakieś emocje- to potem mogę sobie to dokładnie odtworzyć w pamięci- zapamiętać ze szczegółami, wrócić do tego jak do ulubionych scen z filmu...
przecież wszystko ma tylko takie znaczenie jakie sami temu nadamy... aja chcę nadawać znaczenia, zapamiętywać...