sobota, 29 września 2012

hm... od jakiegoś czasu mężczyźni ze względów wiadomych mnie nie interesują- a wręcz miewam chwilową awersję do wszystkiego co rodzaju męskiego jest...
i skrupulatnie odmawiam - kiedy dostaje propozycję jakiegokolwiek spotkania- wymyślam przeróżne powody, odkładam, przekładam... jakoś naprawdę nie miałam ochoty do nikogo wychodzić, nikogo poznać...
spontanicznie ( w chwilach dobrego nastroju) odpisałam na jedno ogłoszenie, było niespotykane, inne niż wszystkie, rozbawiło mnie, zaciekawiło- odpisałam...

jeden meil, drugi... zdjęcia, słowa...
spokojnie, dobrze, z uśmiechem- bez nacisku, nagłości... a raczej z dystansem, spokojem, zaciekawianiem...
i tak podszedł mnie- no;) udało mu się mnie zaprosić na randkę i nawet się zgodziłam..
zaproponował spacer, wieczorem, w nietypowym pięknym miejscu... urzekł mnie tym miejscem...

potem byłam zła, że się zgodziłam, że to zły pomysł... ale już nie było odwrotu...
założyłam dżinsy, trampki i sweterek- tak bardzo na luzie no bo w sumie tylko spacer miał być...

i mam wrażenie że z trzaskiem drzwi w Jego samochodzie- mój świat nabrał innych barw...
pomyślałam przystojny, pięknie się uśmiecha...  i ma niesamowicie seksowny głos- mógłby pracować w radiu- a ja byłabym Jego stała fanką ;)

i wieczór był piękny, majestatyczne niebo, chmurne i piękny jasny księżyc w pełni...
spacerowaliśmy po oświetlonych alejkach wśród drzew, pomiędzy ciszą... było tak spokojnie...
tylko my - tak głośno się śmialiśmy...
usiedliśmy na ławce pod altanką z widokiem na malutki rynek...
czułam się tam obok niego tak bardzo swobodnie, tak bardzo na miejscu- jak by to było najzwyklejsze, jak bym to robiła całe życie...
i tak bardzo mi się spodobał... jego zachowanie, sposób bycia, to co mówił- kurcze no - już dawno nie było mi tak dobrze..
potem pojechaliśmy jeszcze coś zjeść, potem odwiózł mnie do domu - jeszcze nie mogliśmy się nagadać w tym samochodzie.. na pożegnanie podałam mu dłoń...
zamknęłam drzwi samochodu i już nie mogłam się doczekać Go z powrotem...

weszłam do pokoju i moja pierwsza myśl "kurcze, co to w ogóle było"

całkiem wieczorem dostałam eska - z podziękowaniami za mile spędzony wieczór...
 a ja chce jeszcze ;)
i zaklinam wszystko i wszystkich ażeby On chciał też... 
niesamowite...

środa, 26 września 2012

nie mam już dziś siły na słowa...



czwartek, 20 września 2012

 bo siłą jest we mnie:)
i jestem rozpieprzona - to dobre słowo...
zostawił mnie - po tych wszystkich pięknych chwilach, po tych wszystkich pięknych słowach które do mnie mówił, po tym jak mnie zabrał na żagle...- po tym wszystkim zostawił mnie... w zasadzie bez powodu - choć nie powód był w sumie dość znaczny - nic do mnie nie czuje- tzn nic intensywnego... 
( więc ja już nie wiem na czym polega intensywność, nic nigdy nie było bardziej intensywne od Niego )
ale to już bez znaczenia- radzę sobie- kolejny raz radzę sobie...
i kolejny raz dziwie się ile jeszcze mogę znieść- ile razy jeszcze będę sobie tłumaczyć i uspokajać siebie- hm-pewnie tyle i razy będzie trzeba... - to było trudne ( jest trudne) rozstanie...
ale czuje w sobie dużo siły, dużo siły na przyszłość...

mam swój schemat postępowania, schemat który powielam za każdym razem kiedy zaczynam spotykać się z jakimś mężczyzną... za każdym razem wybieram bardzo podobny typ- w zasadzie ten sam schemat...

jestem uzależniona od miłości ( tak dobrze czytasz uzależniona) jestem z tych kobiet które kochają za bardzo - i nie ma to nic wspólnego z romantyzmem i miłością... - to jest jak obsesja, uzależnienie - jak każde inne...
i spróbuje zrobić wszystko ażby się z tego wyplatać uleczyć- poukładać siebie

zrobię wszystko- tak?