środa, 9 lutego 2011

styczeń 2009

czwartek, 29 stycznia 2009


przeszłość


godzina grubo popółnocny...a ja drukuje ustawę o postępowaniu przed sądami administracyjnymi... i kawę wypiłam nie dawno-nie lubię kawy... jeszcze zamierzam przerobić parę materiałów... ale nie o tym chciałam powiedzieć...


odezwał się do mnie ktoś z przeszłości - dalekiej przeszłości... 4 lata-to dość czasu żeby zapomnieć- choć o tym wszystkim co było złe – nie da się... to już zawsze będzie cząstką mnie... długo z tym walczyłam.... to że jestem teraz taka-że potrafię ufać-to wynik mojej ciężkiej pracy... i ludzi którzy byli wtedy przy mnie... i potem...- których spotykałam na swojej drodze.. -tyle łez wtedy wypłakałam...taki szybki kurs dorastania dla szesnastolatki-szybki i bardzo bolesny... mało kto wie ile wtedy musiałam przeżyć...ile to wszystko mnie kosztowało....
Srogo zapłaciłam za miłość.... ale potrafiłam odejść... to było najlepsze co mogłam zrobić i najtrudniejsze... bo kochasz... ale jaka jest granica miłości...?? jeśli ktoś zabija Twoje poczucie własnej wartości... Twoją godność... przemoc... kłamstwa...zdrada- ile można znieść- w imię miłości...?? pytam ile??
Zniosłam dużo, zniosłam to wszystko -więcej nie potrafiłam...długo miałam poczcie ogromniej porażki....tak lekcja życia - nie zmienisz nikogo swoją miłością -choć byłaby ona ogromna-jeśli ten ktoś tej zmiany nie chce....
odeszłam-teraz wiem ze to mój sukces....


żyje....
wyjechał...
ma rodzinę...
po co ten powrót-? niczego nie potrzebuje... i nawet nie ma odwagi popatrzeć mi prosto w twarz-więc od cholery pytam po co ten powrót...
czasem nawet spojrzę na te minione lata z sentymentem...


a teraz radzę sobie świetnie....

środa, 28 stycznia 2009


...


Zasłuchałam się w „starociach....może jeszcze z czasów moich rodziców...a może jeszcze wcześniej...zauroczyłam się tymi melodiami...
I „kobieciarz” napisał...moje dziwnie ogromne gdy otworzyłam skrzynkę meilową...tzn. poprosił żebym napisała do Niego na gg... napisałam... tylko po co....teraz wszystko ma inny smak.... A ja tęsknie za tym poczuciem lekkości bytu...a teraz tak twardo stąpam po ziemi... tęsknie za barwą ciepłego głosu... za spotkaniami.... za telefonami w środku nocy....za tymi czarnymi oczami.... a może po prostu tęsknie za uczuciem...od taki malutki powrót do „kobieciarza”....Uczę się....i tak bardzo opornie mi to idzie...okropnie opornie.... robię co mogę-żeby ogarnąć to wszystko -ale chyba nie zdarzę... ale nic staram się.... naprawdę się staram...- a z jakim skutkiem to będzie to się okaże...

wtorek, 27 stycznia 2009


ja...Oni...


I opowiem Ci dziś o tym...jak lubię poznawać.... i jestem ja-taka ja-jak kiedyś i ta świadomość dodaje tyle siły...
W weekend uczelnia-tyle nowych ludzi....i jest taki ktoś-tak bardzo podobny do Miśka-wyglądem, sposobem bycia-pomyślałam musze Go poznać....więc odważnie uśmiech i takie zwykłe „cześć-wolne mogę się dosiąść....” w połowie zajęć już rozmawiamy jak dobrzy znajomi...i nr gg wymieniliśmy... i tak do grona moich znajomych dołączył Dominik:) i mam do Niego ogromny sentyment przez to podobieństwo-kojarzy mi się z czymś dobrym, ciepłym, pozytywnym....
Długa przerwa-poszłam samotnie pozwiedzać uczelnie...usiąść koło fontanny-poobserwować ludzi.. popatrzeć na wodę i promienie słońca przebijające się przez szklany sufit...i tak się rozglądam i zobaczyłam kogoś wydawało by się ciekawego...chłopak-nie zwykły w swojej zwykłości... i tak sobie zerkamy na siebie...i tak sobie myślę „uśmiechnij się-przecież to nie boli....” więc odważnie przechodząc posłałam piękny uśmiech...a dostałam jeszcze piękniejszy...i zdziwiony... tak-bardzo zdziwiony;) i taka byłam dumna z siebie... wracam do odważnej, ciekawej ludzi Beatki... tęskniłam za taką sobą... na nowo odkrywam siłę uśmiechu...na marginesie dodam.. że potem zupełnie przez przypadek znów koło tej samej fontanny go spotkałam-tym razem to On przesłał mi uśmiech.... a ja nie wiedziałam gdzie się schować;) no tak ileś tam tysięcy studentów-a ja musiałam go znów spotkać:) tak moje kochane szczęście:)... i oboje pewno do końca dni chodziliśmy z takim uśmiechem na buśkach...;)
Potem jest taki ktoś... zwróciliśmy na siebie uwagę...ta sam grupa seminaryjna... i znów posłałam uśmiech –dosiadł się do mnie....ogromne poczucie humoru - śmialiśmy się całe popołudnie...czuje ze to będzie dobra znajomość – kumpelska...
Siła uśmiechu - niesamowite.... zdobywam nowe znajomości.....to takie moje małe zwycięstwa.... było tyle bólu....a teraz znów wraca wszystko do dobrej normy...pięknie jest;) znów dobrze się czuje w towarzystwie....roześmiana, rozgadana, rozbawiona....
A teraz o tym jak życie potrafi zaskakiwać....napisał do mnie chłopak...na portalu-swoją drogą rzadko tam bywam-ale jakoś mnie wyszukał...odpisałam... nr gg wymieniliśmy....dziś jedna rozmowa...popłynęły słowa...i okazało się-wspólna pasja-taniec... tyle że on profesjonalnie-instruktor tańca towarzyskiego.............moje zdziwienie ogromne.....-nigdy nie miałam z kimś takim do czynienia.....więc mam obiecany osobisty kurs salsy i tanga:) nr telefonu wymieniliśmy...zadzwonił-ma miły głos... i mam ochotę krzyczeć na cały głos marzenia się spełniają...:) ileż to wieczorów - spędziłam pod moim kocem marząc a takich lekcjach... ile filmów z zapartym tchem obejrzałam...eh;) wiem-tak bardzo naiwnie, głupiutko....ale tak chce zatańczyć...zapowiada się bardzo ciekawie:)...tak tylko na marginesie dodam ze szykuje mi się wesela mojego brata- i ktoś tak potrafiący tańczyć-spadł by mi z nieba:) ale o tym ccciiiii-nikomu ani słowa....
No cóż na razie jesteśmy umówieni pod koniec tygodnia...;) nie ważńe jak to będzie... chodzi o możłiwość...o to że nigdy nic nie wiadomo....
Tak-uwielbiam Cię życie:)

sobota, 24 stycznia 2009


spokojnie-nie spokojna

Dziś jestem bardzo nie spokojna... natłok myśli nie daje mi spokoju...choć nie-te myśli teraz w mojej głowie to trochę dobre....-to to mi się powiedziało-w stylu Kubusia Puchatka - trochę dobre...:)
Długa podróż autobusem.. na uczelnie i z powrotem...długa i samotna...sama ze sobą i swoimi myślami... cały dzień na uczelni o butelce mineralnej wody i paluszkach...tak-dietka cud;)
Kolejny termin egzaminu wyznaczony....och.. ale jak się wyrobię...no bo w 2 tygodnie 5 egzaminów...och chyba już zapomniałam jak to się robi...
Zmęczenie daje się we znaki... ale-poszyłabym potańczyć...a tu tylko do łóżeczka... jutro znów uczelnia.... ale mam ochotę na jakaś nową znajomość... hm-chyba jutro przysiądę się do kogoś ciekawego;) no co? -trzeba się integrować...a że z tą najprzystojniejszą częścią mojej grupy to już inna sprawa;) Dziś taka spokojnie-nie spokojna...

piątek, 23 stycznia 2009


kobieta

Tak, więc dobrze... Chciałam dziś powiedzieć jak lubię być kobietą.... Zmysłową, delikatną-pełną emocji....
Lubię być kobietą....
Lubię delikatny dotyk piany na moim ciele....W wannie pełnej gorącej wody.... Słyszę muzykę w tle... światło świecy tańczy na płytkach łazienki... i widzę cień moich kobiecych kształtów... lubię je... piękny zapach mydła drażni zmysły....
lubię to-moje chwile...
Lubię grzać dłonie na białej filiżance... parującej od słodkiej-owocowej herbaty...
Lubię smak czekolady-rozpływającej się w ustach... taka myśl -hm ciekawe ile to kalorii... i śmiech na głos - przecież mnie to nie obchodzi...;)
Lubię spojrzenia... uśmiechy na ulicy.... przypadkowe....
Lubię tańczyć....
Lubię mój niebieski koc...lubię otulać się nim i marzyć... marzyć o wielkiej miłości...
Lubię malować paznokcie na czerwono... i czerwone wino lubię.... i te spotkania- pełne śmiechu, plotek...poczucie zrozumienia....
Lubię chłonąc wszystko pełnią zmysłów... jazdę autobusem, spacer do pracy...
Lubię smakować mandarynki.... fascynuje mnie różnorodność smaków...chłonę je...
Lubię wiatr we włosach...deszcz na twarzy....płatek śniegu na policzku...
Lubię kiedy ktoś mnie pragnie....lubię pragnąć...
Lubię myśleć-ze kiedyś będę matką.... chce nią być....
Lubię być kobietą...
Lubię być sobą...

środa, 21 stycznia 2009


kobieciarz...

Kobieciarz okazał się....nie wiem kim... dostałam odpowiedź-jakiej się nie spodziewałam... na ale u mnie to chyba akurat normalne-nigdy nie jest tak jak się spodziewam.....
Chyba nie chce dłużej o tym myśleć, rozmawiać... rozczarowałam się-ale to nic-warto było tak dać się zapomnieć-ponieść... przez chwilę...teraz jest to „potem”...
Być zawsze sobą...wierzyć w swoją wartość-na przekór wszystkiemu-tego mi potrzeba...
Tak i dyskutuje z „kobieciarzem” o moralności... ciekawe...

Och..................

poniedziałek, 19 stycznia 2009


spokojna

....Wiesz...obudziłam się dziś spokojniejsza...taka czysta-bez widma przeszłości... spokojna...radosna... słońce tak uparcie zaglądało do okna... śnieg błyszczał... a ja się śmiałam...
Chyba porwałam się z motyką na księżyc z tymi dwiema specjalizacjami-coraz bardziej zaczyna mnie to przerażać...jeszcze 8 egzaminów...w tym 2 w jeden dzień i kolejny w następny... staram się uczyć- próbuje skupić i wykrzesać coś z siebie.... ale jest tak jak chciałam-brak czasu na jakiekolwiek nic nie robienie... Bo nic nie robienie oznacza-natłok nie potrzebnych myśli...
a myśli oznaczają problemy których nie ma...;)
Zupełnie nie spodziewanie dzień wolny od pracy....
Zaczęłam tydzień o wyjaśniania nie rozwiązanych spraw..... nie wyjaśnionych spraw... napisałam długiego meila -szczerego aż do bólu... odpowiedzi brak-no ale czego można się spodziewać po „kobieciarzu”;) ... to tak przerażająco schematyczne.... no nic....
Przestaje myśleć, wyobrażać.... teraz staram się robić...
Wiem czego chce, wiem czego potrzebuje-już nie godzę się na żadne namiastki...
Popłynęły ciepłe słowa od Miśka-tak dawno z nim nie rozmawiałam...tak dawno go nie widziałam... teraz zakochany szczęśliwy.... zawsze umiał do mnie dotrzeć....
Tak –dojrzała emocjonalnie kobieta- to zawsze dodaje mi sił...
A teraz jestem radośniejsza.... coś się zmieniło... czuje się taka lekka.... a przecież nie stało się nic dobrego...



„...bo w tym cały sens istnienia _ żeby umieć żyć...
bez znieczulenia...
bez nie potrzebnych dni zwątpienia...
myśli złych...”

niedziela, 18 stycznia 2009


dla nieznajomego...

Spaliłam ostatni most.... oznaka słabości? -może.... tak jest dobrze... śmiałam się przez łzy-nawet nie sądziłam że tak można dobrze udawać....
Potem w domu-wypłakałam wszystko-tak płacz oczyszcza.... Więc żegnam uśmiechem przez łzy...

- Dla nieznajomego....

sobota, 17 stycznia 2009


zapomnij się i tańcz

Bilans dzisiejszego dnia jest bardzo nie korzystny.....
Przyjaciele mają mnie daleko gdzieś....-zabolało-przypuszczenia się sprawdziły-więc jednak nie jestem taka głupiutka jak im się wydawało...
Stos notatek ciągle na mnie czeka - hm...ale przynajmniej czeka;)-...
Książkę musze oddać w poniedziałek... a już przerobiłam 5 stron...tak...
Natłok myśli w mojej głowie-jest przerażający...
Ciągle walczę ze sobą... o siebie... i raz mi wychodzi a raz nie....no to dziś mi w ogóle nie wychodzi.....
Ale...pozytywne jest to że wychodzę potańczyć...och i jak ja za tym tęskniłam -za tańcem , muzyką... to będzie wieczór dla mnie - zatańczę tak jak lubię...tak jak dawniej-tak jak kiedyś... i mam nadzieje że nikt nie pożądany się tam nie pojawi... chce dziś być kobieca, zmysłowa, uwodzicielska i w bezpiecznej odległości od wszystkich-plan idealny;)
zapomnij się i tańcz....
Uczelnia-już ją polubiłam...co zjazd mam nowych znajomych-pierwsze nieśmiałe rozmowy i takie odważne „cześć”....;) i jakoś tak wychodzi że to znajomi w wersji męskiej-dobrze...
Kobiety mają w sobie dużo zazdrości... bo....ona jest szczuplejsza, ma fajniejsze ciuchy...czy cos tam jeszcze-dla mnie to śmieszne...no ale prawdziwe...
I jest taka jedna osóbka – kobieta - wydaje mi się że to będzie przyjaźń...
I jest taki mężczyzna- i to pewno będzie romans...;) to tak półżartem...ale zapowiada się ciekawie...
Oczywiście nie mam tu na myśli zbliżającej się sesji-bo ta nie napała już takim optymizmem...
Trację przyjaciół i nie umiem tego zatrzymać...nie rozumiem co robię źle...nie rozumiem...nie umiem tego zatrzymać... więc wybiegam dalej-naprzeciw ludziom...w ogień...
Zaczynam znów lubić siebie...płacze-tak płacze-ale to moje uczucia-emocje....i śmieje się tak głośno-tak jak lubię... I wiesz są takie chwile kiedy zapominam się ze szczęścia - upajam się nim....

piątek, 16 stycznia 2009


...nie mam...

Kubeł tak okropnie zimnej wody....
Płacze....
Sama sobie jestem winna....

już nie mam siły...

czwartek, 8 stycznia 2009


...potem...

Hm... pracowite dni...ciągle się uczę... w sobotę trudne zaliczenie...
tylko tak trudno się skupić kiedy w głowie Dawid...
ale jestem dumna z siebie -dobrze mi idzie;)...
Piękna zima....zimowo i biało-tak jak lubię...
A Dawid....dzwoni-co dziennie dzwoni...
i takie „myślę o Tobie” wywołuje uśmiech- mega uśmiech....
chciał żebym przyszła popatrzeć na mecz w kosza w którym gra....
mam zajęcia-nie przyjdę....
martwi się o mnie-jak miło.....
dziwne zawroty głowy...-może od nadmiaru wrażeń...;)
lubię jego bezpośredniość...
i znów czekam na spotkanie-z niecierpliwością.....
hm.... w sumie to mógłby się we mnie zakochać bez pamięci.....
tak-mógłby.....;)
ale zaraz, zaraz przecież ja nawet nie wiem co dla Niego znaczy „kocham’
może nic nie znaczy.....
teraz czas na dobre chwile-pełne intensywności
dobre myśli w mojej głowie... piękne sny...
martwić się będę potem...
potem....

niedziela, 4 stycznia 2009


nie cenzuralnie...

I co mam Ci powiedzieć przyjacielu...że zwariowałam... oszalałam... zauroczyłam się...
upojona chwilą...chwilami... spojrzeniami, dotykiem, słowami...
czarnymi oczami-tak bardzo iskrzącymi-kiedy patrzą na mnie...
dłońmi-tak ciepłymi w dotyku-męskimi a zarazem delikatnymi... zniecierpliwionymi...
spragnionymi-mnie.... tańcem co daje bliskość, radość... tańcem co rozpala zmysły... pełnym magnetyzmu... pocałunki smakują tak jak myślałam-tak jak chciałam... tak jak pragnęłam...
chłonęłam Go wszystkimi zmysłami....
tyle wspólnego śmiechu, przekomarzania się... flirtu... czułam się kobieca, piękna... – taka byłam.... intensywność odczuć...-jest niesamowita.... tak bardzo reagujemy na swoją bliskość... dzwonił potem dzwonił...otulona kocem, ciemnością pokoju-myślałam jak dobrze znów Go słyszeć... –tak ...więc spij dobrze... spałam...
zwariowałam.... i gdzieś tam czai się myśl-nie powinnaś-odsuń się... ale czemu?
Bo ja nie wiem jak On to wszystko odbiera... jaką ma to dla Niego wartość... to tylko jeden wieczór w którym zwariowaliśmy...
Jestem silną kobietą.... to był piękny wieczór-a teraz czas powrotu do moich spraw...do zaliczeń, egzaminów, spacerów, czasu z przyjaciółmi...
nie pozwolę żeby tęsknota -za miłością, prawdziwą bliskością- która mam w sobie przysłoniła mi realność tego co się teraz dzieje.... ja zakochana (nie mylić z-kochająca) mam tendencje do destrukcyjnych zachowań.... On pochłania mnie bez reszty.... wkracza w każdy aspekt mojego życia... to już jest nie zdrowo...bo potem nie mam mnie...a teraz jestem zaczarowana-szczęśliwa ta chwilą co trwa.... tą chwilą co była...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz