piątek, 11 lutego 2011

listopad 2010

wtorek, 30 listopada 2010

biała bluzka właśnie suszy się na kaloryferze, obok niej suszy się sweterek...
przecież iskra musi wyglądać na swojej pierwszej poważnej rozmowie kwalifikacyjnej...
( a czy iskra może schować się pod łóżko i przeczekać)
NIE, NIE MOŻE

staram się nie przejmować i nie myśleć zbyt wiele...
staram się nastawić optymistycznie i z entuzjazmem...
to nowe doświadczenie, które wzbogaci mnie przed kolejnymi...
przecież wiesz jak to jest z tymi "pierwszymi razami"

niedziela, 28 listopada 2010

za oknem jest zupełnie bajkowo
- co chwilę spoglądam przez szybę żeby się upewnić czy to już na pewno zima...
oglądam biały świat z podziwem
chciałabym wyjść na spacer... boli mnie gardło muszę zostać w domu

dużo wczoraj rozmawialiśmy
jestem taka lekka, taka pełna radości...
jestem szczęśliwa- i jakoś mi tak nieswojo z tym szczęściem
tak inaczej

odkryłam kilka rzeczy

sobota, 27 listopada 2010

jestem spokojna...
jest mi dobrze
"jadę do Ciebie"

dobrze, dobrze...
tylko co ja mu powiem
- nie wiem

czwartek, 25 listopada 2010

i dzień był pełen dobrych wrażeń, pełen pozytywnej energii...

i nagle wszystko jest inne, jaśniejsze i prostsze...

to tak jak by, widzieć siebie i świat w zupełnie innych barwach...

jestem spokojna

wtorek, 23 listopada 2010

czy mógłby mnie ktoś zmusić ażebym zeszła na dół do łazienki wzięła prysznic, umyła włosy, wtarła balsam w ciało...
czy mógłby mnie ktoś zmusić ażebym zjadła kolacje...
czy mógłby ktoś sprawić żebym przestała myśleć i analizować...

czy mógłby sobie ktoś pożyć za mnie...

a ja?

a ja zostanę na łóżku zwinięta w kłębek i będę udawać że wcale mnie tu nie ma...
- to dopiero pomysł godny dojrzałej emocjonalnie kobiety- prawda?

dojrzałej jak cholera...

poniedziałek, 22 listopada 2010

naucz się

i naucz się w końcu głupia radzić sobie sama ze swoimi problemami!!!
i zupełnie nie wiem co ze sobą zrobić...
wróciłam z pracy do domu...
jestem w swoim pokoju- i zupełnie nie wiem co mam ze sobą zrobić...
najchętniej zapadła bym się pod ziemie- może nikt by nie zauważył...

rozstania to trudna sprawa- cholernie trudna sprawa...
i już nie chce słyszeć żadnych dobrych lub mniej dobrych rad...
nie chce nic słyszeć...
odkleiła bym od siebie te wszystkie słowa -
jak odkleja się plaster od zagojonej rany...

boże jak ja już mam wszystkiego dość...
dość jak nigdy wcześniej

czwartek, 18 listopada 2010

może?

dziwne rzeczy dzieją się w mojej głowie...
jakiś bardzo dziwny czas w moim życiu...
mnóstwo u mnie nie potrzebnych złych myśli...
w ogóle nie wiem jaka jestem, jaka chce być a jaka być powinnam...
związek z moim K to chyba najdziwniejsza rzecz jaka mi się przydarzyła do tej pory,
bez fajerwerków i wielkich porywów serca mija nam rok naszego razem...
i już naprawdę sama nie wiem co mam o tym myśleć
ciągle się ścieramy, ciągle coś jest nie tak, ciągle walczymy ze sobą,
ciągle zastanawiam się, analizuje co powinnam zrobić, jak się zachować żeby było dobrze...
popadam w obłęd...
nic i nikt nie zaprzątał mi tak mojej głowy-
a serce tęskni do miłości - bez analizowania...
w samotności potrafię odnaleźć szczęście, cieszyć się chwilą
w byciu razem wyszukuje smutek, rozczarowanie i złość...
w byciu razem wyszukuje wszystko co może sprawić mi ból
w byciu razem ciągle stawiam sobie poprzeczki wyżej i wyżej...
nigdy wcześniej nie byłam tak przerażona jak jestem teraz
powiedz mi - dlaczego nie chce odejść?
dlaczego tak uparcie oboje w tym trwamy, w ciągłej walce, ciągle na polu bitwy

od kilku tygodni nic nie robię tylko myślę,
w każdej nawet najmniejszej wolnej chwili zwijam się w kłębek na łóżku i myślę,
analizuje to nasze razem i zastanawiam się co jest nie tak i jak to zmienić...
wiesz- można się uzależnić od myślenia...
u mnie wszystko ma szare odcienie...

przecież to nie możliwe, nie możliwe- nie znoszę szarości...
potrzebuje kolorowej tęczy- NATYCHMIAST

i obudziłam się jak z koszmaru,
i ludzie na ulicy znów się do mnie uśmiechają...
i może... ??


wtorek, 9 listopada 2010

codziennie rano o 5.00 wmawiam sobie że "to będzie dobry dzień"

powinnam lubić zmiany, zmiany na lepsze...
szukam pracy- tzn powinnam jej szukać-motywacji brak

miewam przebłyski entuzjazmu,
gdzieś z dna mojej duszy wygrzebuje odrobinę optymizmu,
i przyklejam uśmiech do twarzy-

mała Nina pięknie się śmieje, a Domiś wyrósł na dzielnego i dobrego chłopca,
a ja - ja powinnam ruszyć w dalszą drogę...

jestem wartościową osobą- prawda?

robiłam dziś małe zakupy żywności,
krzyś obiecał pomalować mi pokój w czwartek,
a ja pomyślałam że ugotuje coś dla nas dobrego...
to było bardzo przyjemne- planować coś dla nas,wybierać coś dla nas...

gdzie ta miłość?
powiedz gdzie ta miłość

poniedziałek, 8 listopada 2010

po moim tonie głosu rozpoznaje kiedy jestem zła,
ukoił dziś tą moją złość, wysłuchał...
sprawił że poczułam się lepiej.

niedziela, 7 listopada 2010

było mi dziś inaczej - było mi dziś inaczej przy nim...
spędziliśmy wieczór obok siebie...
siedząc na fotelach i rozmawiając...
potem oglądaliśmy film....
potem znów rozmawialiśmy, śmialiśmy się, dokuczał mi - tak jak lubię...
i patrzył na mnie, i oczy miał takie błyszczące i radosne...

obiecał pomalować mi pokój


i tylko nie dać się zwariować myślą w mojej głowie,


było mi dziś z nim dobrze

wtorek, 2 listopada 2010

znów śpię przy zaświeconym świetle
całą noc miałam koszmary- dużo pokaleczonych ludzi i dużo strachu

pierwszą myślą po przebudzeniu jest zawsze chęć puszczenia mu sygnału-
nigdy tego nie robię

dziś będzie dobry dzień- dziś musi być dobry dzień...

wczoraj prysznic dał ukojenie nie tylko ciału

poniedziałek, 1 listopada 2010

trudno

duszę się w pokoju bez wyjścia- odbijam się od ścian jak kuleczka,
nie ma okien, ani drzwi- ja ich nie widzę
dusze się

wszystko absolutnie nie jest tak jak być powinno
tkwię w jakimś dziwnym splocie schematów,
próbuję być nieszczęśliwa na siłę,
to zupełnie dla mnie nie zrozumiałe

nigdy nie broniłam się przed miłością- tak jak bronię się teraz...
mój umysł nagle nastawiony jest tylko i wyłącznie na wychwytanie pułapek...

nigdy, z nikim nie byłam taka jak jestem teraz...
boje się powiedzieć coś dobrego, czy okazywać czułość,
boje się ciepłych słów i czułych gestów...

kiedyś Krzyś mówił że nie lubi takich pożegnań jak tuliłam się do niego przed wyjściem-
a teraz sam rozchyla kurtkę-żebym tylko mogła się wtulić...

myśląc o miłości, czy o tym że On mógłby mnie kochać- reaguje autentycznym uczuciem panicznego strachu...
myśli "kocham Cię" zabijam zanim zdążą zagościć na dłużej...

jestem wybuchowa, jestem złośliwa - potrafię zrobić mu piekło - tylko dlatego że nie przytulił mnie w momencie kiedy ja tego oczekiwałam

wyolbrzymiam Jego przeszłość do kolosalnych rozmiarów - wmawiam sobie że wszystko jest ważniejsze ode mnie - choć czyny, Jego czyny świadczą inaczej

szukam gestów, słów, zdarzeń które tylko potwierdzą tą myśl "że nigdy nie byłam dla nikogo dość ważna" - kiedy już coś takiego znajdę upajam się tym, to jak zwycięstwo- bo udowodniłam sobie że nie jestem dość ważna...

co się ze mną dzieje?
nie rozumiem tego, zupełnie nie rozumiem

jest dla mnie bardzo ważnym człowiekiem - i zupełnie nie umiem tego okazać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz