piątek, 30 lipca 2010
lek na cale zło
tęsknie za nim...
to zaskakujące- im więcej czasu z nim spędzam tym bardziej potem mi go brakuje
więc - apetyt rośnie w miarę jedzenia....
K: "dobrze mi tu tak przy Tobie"
ja: "ale to pewnie dlatego że w ogóle się nie odzywam i trzymam ręce przy sobie"
K: "jesteś druga tylko w swojej głowie- i tylko tam!!! "
jestem jak detektyw który trzyma w ręce ogromną lupę... wszędzie doszukuje się podstępu- każde słowo, gest rozbieram na części pierwsze... w głowie snuje nie stworzone historie... i gdy tylko On się potknie krzyczę w swojej głowie "nie che Cię, nic nie czuje, nie chce Cię"
a w gruncie rzeczy jeszcze nie spotkałam nikogo takiego...
ja naprawdę mogę na nim polegać...
ja naprawdę mogę mu ufać,
on we mnie wierzy- chyba jak nikt nigdy,
on o mnie dba w sposób który mi nie przeszkadza,
on daje mi dużo z siebie, nabiera pokory,
mogę się przeglądać w jego oczach,
on jest dobrym człowiekiem,
i ciągle mi powtarza "rozmawiaj ze mną",
nigdy nie używa slów bez pokrycia,
szczery aż do bólu;)
czasami myślę że kogoś takiego potrzebowałam...
muru o który się rozbije - o który rozbije moją skorupę strachu i braku pewności siebie
On nie będzie mi słodził i głaskał po główce chroniąc przed całym światem... On mi powie jesteś silna, potrafisz, wiem ze dasz radę, nie bój się i będzie mnie wspierał , będzie moim cieniem- żeby móc mnie złapać w razie upadku...
to zaskakujące- im więcej czasu z nim spędzam tym bardziej potem mi go brakuje
więc - apetyt rośnie w miarę jedzenia....
K: "dobrze mi tu tak przy Tobie"
ja: "ale to pewnie dlatego że w ogóle się nie odzywam i trzymam ręce przy sobie"
K: "jesteś druga tylko w swojej głowie- i tylko tam!!! "
jestem jak detektyw który trzyma w ręce ogromną lupę... wszędzie doszukuje się podstępu- każde słowo, gest rozbieram na części pierwsze... w głowie snuje nie stworzone historie... i gdy tylko On się potknie krzyczę w swojej głowie "nie che Cię, nic nie czuje, nie chce Cię"
a w gruncie rzeczy jeszcze nie spotkałam nikogo takiego...
ja naprawdę mogę na nim polegać...
ja naprawdę mogę mu ufać,
on we mnie wierzy- chyba jak nikt nigdy,
on o mnie dba w sposób który mi nie przeszkadza,
on daje mi dużo z siebie, nabiera pokory,
mogę się przeglądać w jego oczach,
on jest dobrym człowiekiem,
i ciągle mi powtarza "rozmawiaj ze mną",
nigdy nie używa slów bez pokrycia,
szczery aż do bólu;)
czasami myślę że kogoś takiego potrzebowałam...
muru o który się rozbije - o który rozbije moją skorupę strachu i braku pewności siebie
On nie będzie mi słodził i głaskał po główce chroniąc przed całym światem... On mi powie jesteś silna, potrafisz, wiem ze dasz radę, nie bój się i będzie mnie wspierał , będzie moim cieniem- żeby móc mnie złapać w razie upadku...
niedziela, 25 lipca 2010
..................................
- pojedziemy potańczyć?
- jeśli tylko masz ochotę możemy jechać...
- więc jedziemy- o 21 u mnie?
- tak, do zobaczenia
pojechaliśmy
to był dziwny wieczór...
najpierw to Jego "ale nie podobają mi się te kokardki"... kokardki są ładne- a Tobie nic do tego- uszczypliwość za uszczypliwość... potem jakaś panna tańcząca przy rurze zaraz przed naszym stolikiem... jeśli podoba się jej wypinanie tyłka do rury- to burdel stoi otworem- i jeszcze jej zapłacą- a nie tutaj w miejscu publicznym- przed oczami MOJEGO FACETA... Krzyś udawał nie zainteresowanie- to miło z Jego strony.. ale ja w mojej głowie zdążyłam wymyślić sobie już wszystko, porównać jej wygląd z moim, sposób poruszania się, ubiór... czułam się brzydsza, gorsza i nie wiadomo co jeszcze... choć podkreślam z Jego ust nic takiego nie usłyszałam, On ze mną rozmawiał, trzymał mnie za rękę, i starał się zbytnio nie zwracać na nią uwagi...
no nic przeżyłam...
rozglądam się po sali - i pod ścianą kto stoi- pan G. z jakąś dziewczyną.... i wolno mu oczywiście że mu wolno... tylko niech zajmuje się swoją dziewczyną a nie wpatruje we mnie- obrzydliwe...
mówię do Ninuś- " jeszcze tylko Roberta tu brakuje" nie musiałam długo czekać- pojawił się i on- nie bywał ostatnio na imprezach- może już z rak czasu... i nagle dziś jest...
próbował mi powiedzieć cześć- ale to już ustaliliśmy- nie znamy się- i nic nikomu nie muszę wyjaśniać...
nic nie poczułam - to dobry odruch-
był ze swoją Anitką... i ciągle wodził za mną wzrokiem... faceci są obrzydliwi.... ma swoja Anitkę- są razem... ze mną być nie chciał- więc dajmy sobie spokój z udawaniem czegokolwiek...
traktowałam Go jak powietrze- od i tyle- bez żadnych popisów...
na wolnych kawałkach poszliśmy z Krzysiem potańczyć.. przyszli i Oni... kiedy ja z K- bawiliśmy się świetnie, śmiali do siebie, przytulali, śpiewali sobie, wygłupiali się, przyglądali się sobie na wzajem... Anitka wisiała na R, ciągle się do Niego tuliła...a R- jak by połkną tyczkę, sztywny cały czas przyglądał się nam...
porażka po prostu
nie wiem o co tutaj chodzi, naprawdę nie wiem o co tutaj chodzi...
coraz bardziej przerażają mnie relacje damsko męskie... jeśli się z kimś jest to cały czas, to całym sobą prawda?
a nie takie nie wiadomo co- ciekawe czy jak my byliśmy razem to zachowywał się tak samo- nawet nie che o tym myśleć- ciągle mam przed oczami jak obmacywał jakąś dziewczynę- będąc przecież z Anitą- kiedyś wydawał mi się wtedy taki wspaniały...
dziwne to wszystko
mogę rozpaść się na sto tysięcy kawałków
niech ze mnie spłynie całe to zło- czemu nie można zmyć przeszłości pod prysznicem?
czemu nie można pewności siebie kupić na straganie?
kiedy Krzyś rozgląda się po sali, albo uśmiechnie do jakiejś swojej znajomej- w mojej głowie tworzy się cały scenariusz- jakie te wszystkie dziewczyną są cudowne, jak ładnie wyglądają i jaka ja jestem szara i nie ładna, że pewnie wolałby być tu z kimś innym , z jakąś inną...
dokładnie przed oczami mam kilka sekund z imprezy - dokładny obraz w mojej głowi- jak zdjęcie kiedy przechodziła obok nas Jego znajoma- i On ją złapał w pasie, uśmiechnął się po przyjacielsku... a ja chciałam zniknąć- mój umysł z prędkością światła- tworzył pytanie, kto to był, jakie mają relacje, czy jest ładna, i czy mogłaby się mu podobać...
przecież to jest chore- zupełnie tracę humor- ale przecież mu nie powiem o co chodzi- no bo jak?
mogłabym być wulkanem i wypluć z siebie te wszystkie myśli jak lawę..
nie umiem sobie z tym poradzić
- jeśli tylko masz ochotę możemy jechać...
- więc jedziemy- o 21 u mnie?
- tak, do zobaczenia
pojechaliśmy
to był dziwny wieczór...
najpierw to Jego "ale nie podobają mi się te kokardki"... kokardki są ładne- a Tobie nic do tego- uszczypliwość za uszczypliwość... potem jakaś panna tańcząca przy rurze zaraz przed naszym stolikiem... jeśli podoba się jej wypinanie tyłka do rury- to burdel stoi otworem- i jeszcze jej zapłacą- a nie tutaj w miejscu publicznym- przed oczami MOJEGO FACETA... Krzyś udawał nie zainteresowanie- to miło z Jego strony.. ale ja w mojej głowie zdążyłam wymyślić sobie już wszystko, porównać jej wygląd z moim, sposób poruszania się, ubiór... czułam się brzydsza, gorsza i nie wiadomo co jeszcze... choć podkreślam z Jego ust nic takiego nie usłyszałam, On ze mną rozmawiał, trzymał mnie za rękę, i starał się zbytnio nie zwracać na nią uwagi...
no nic przeżyłam...
rozglądam się po sali - i pod ścianą kto stoi- pan G. z jakąś dziewczyną.... i wolno mu oczywiście że mu wolno... tylko niech zajmuje się swoją dziewczyną a nie wpatruje we mnie- obrzydliwe...
mówię do Ninuś- " jeszcze tylko Roberta tu brakuje" nie musiałam długo czekać- pojawił się i on- nie bywał ostatnio na imprezach- może już z rak czasu... i nagle dziś jest...
próbował mi powiedzieć cześć- ale to już ustaliliśmy- nie znamy się- i nic nikomu nie muszę wyjaśniać...
nic nie poczułam - to dobry odruch-
był ze swoją Anitką... i ciągle wodził za mną wzrokiem... faceci są obrzydliwi.... ma swoja Anitkę- są razem... ze mną być nie chciał- więc dajmy sobie spokój z udawaniem czegokolwiek...
traktowałam Go jak powietrze- od i tyle- bez żadnych popisów...
na wolnych kawałkach poszliśmy z Krzysiem potańczyć.. przyszli i Oni... kiedy ja z K- bawiliśmy się świetnie, śmiali do siebie, przytulali, śpiewali sobie, wygłupiali się, przyglądali się sobie na wzajem... Anitka wisiała na R, ciągle się do Niego tuliła...a R- jak by połkną tyczkę, sztywny cały czas przyglądał się nam...
porażka po prostu
nie wiem o co tutaj chodzi, naprawdę nie wiem o co tutaj chodzi...
coraz bardziej przerażają mnie relacje damsko męskie... jeśli się z kimś jest to cały czas, to całym sobą prawda?
a nie takie nie wiadomo co- ciekawe czy jak my byliśmy razem to zachowywał się tak samo- nawet nie che o tym myśleć- ciągle mam przed oczami jak obmacywał jakąś dziewczynę- będąc przecież z Anitą- kiedyś wydawał mi się wtedy taki wspaniały...
dziwne to wszystko
mogę rozpaść się na sto tysięcy kawałków
niech ze mnie spłynie całe to zło- czemu nie można zmyć przeszłości pod prysznicem?
czemu nie można pewności siebie kupić na straganie?
kiedy Krzyś rozgląda się po sali, albo uśmiechnie do jakiejś swojej znajomej- w mojej głowie tworzy się cały scenariusz- jakie te wszystkie dziewczyną są cudowne, jak ładnie wyglądają i jaka ja jestem szara i nie ładna, że pewnie wolałby być tu z kimś innym , z jakąś inną...
dokładnie przed oczami mam kilka sekund z imprezy - dokładny obraz w mojej głowi- jak zdjęcie kiedy przechodziła obok nas Jego znajoma- i On ją złapał w pasie, uśmiechnął się po przyjacielsku... a ja chciałam zniknąć- mój umysł z prędkością światła- tworzył pytanie, kto to był, jakie mają relacje, czy jest ładna, i czy mogłaby się mu podobać...
przecież to jest chore- zupełnie tracę humor- ale przecież mu nie powiem o co chodzi- no bo jak?
mogłabym być wulkanem i wypluć z siebie te wszystkie myśli jak lawę..
nie umiem sobie z tym poradzić
sobota, 24 lipca 2010
wczoraj...
i powiedziałam sobie- co Ty wyprawiasz kobieto... próba sił? to już mamy za sobą....
spotkał swój swego...
zmiana taktyki- ktoś tu musi być mądrzejszy...;-)
przecież tak nie może być- nasz związek to pole nieustannej walki... cios za ciosem- przeplatany śmiechem i namiętnością... złość za złość, gniew na gniew... i każde che postawić na swoim- obłęd jakiś...
miałam ciężki dzień w pracy... i te upały- spacer kilka km w takim słońcu to nic przyjemnego..., późno wróciłam do domu... miałam czas tylko na obiad, prysznic, i kilka chwil dla siebie..
byliśmy umówieni na 21...
pomyślałam dość tego- żadnego zastanawiania się, złoszczenia- nie mam siły dziś się z nim spierać...
otworzyłam drzwi- Jego uśmiech który mówi mi "podobasz mi się"
i przepychanka w progu- kto kogo pierwszy pocałuje- więc z uśmiechem, bez słowa dostał dużego buziaka;-)
przyniósł duże lody- które wyjadaliśmy wspólnie z pudełka...
i nagle wszystko było cudnie... bez przepychanek
spotkał swój swego...
zmiana taktyki- ktoś tu musi być mądrzejszy...;-)
przecież tak nie może być- nasz związek to pole nieustannej walki... cios za ciosem- przeplatany śmiechem i namiętnością... złość za złość, gniew na gniew... i każde che postawić na swoim- obłęd jakiś...
miałam ciężki dzień w pracy... i te upały- spacer kilka km w takim słońcu to nic przyjemnego..., późno wróciłam do domu... miałam czas tylko na obiad, prysznic, i kilka chwil dla siebie..
byliśmy umówieni na 21...
pomyślałam dość tego- żadnego zastanawiania się, złoszczenia- nie mam siły dziś się z nim spierać...
otworzyłam drzwi- Jego uśmiech który mówi mi "podobasz mi się"
i przepychanka w progu- kto kogo pierwszy pocałuje- więc z uśmiechem, bez słowa dostał dużego buziaka;-)
przyniósł duże lody- które wyjadaliśmy wspólnie z pudełka...
i nagle wszystko było cudnie... bez przepychanek
czwartek, 22 lipca 2010
chce zwariować- dla chwil, uczuć....
chce być szczęśliwa do obłędu...
chce kochać
nie analizować, planować, zastanawiać się....
boże jak ja się miotam...
tyle sprzeczności w mojej głowie..
nikt nie wie co się we mnie dzieje...
nie radze sobie
ogólnie nie radze sobie
coś udaje, wymyślam , kombinuje
i próbuje na siłę coś pozmieniać
i daje rady- których sama nie potrafię wprowadzić w swoje życie
nie potrafię dotrzeć tego co dobre...
nie wiem...
czuje jak bym musiała zasłużyć na każde dobre słowo, na zainteresowanie..
i już słyszę w mojej głowie Jego głos " odrobinę zaufania"
no ależ do cholery nie można wszystkiego tłumaczyć jednym zdaniem
daj już spokój, daj już spokój beatka
chce być szczęśliwa do obłędu...
chce kochać
nie analizować, planować, zastanawiać się....
boże jak ja się miotam...
tyle sprzeczności w mojej głowie..
nikt nie wie co się we mnie dzieje...
nie radze sobie
ogólnie nie radze sobie
coś udaje, wymyślam , kombinuje
i próbuje na siłę coś pozmieniać
i daje rady- których sama nie potrafię wprowadzić w swoje życie
nie potrafię dotrzeć tego co dobre...
nie wiem...
czuje jak bym musiała zasłużyć na każde dobre słowo, na zainteresowanie..
i już słyszę w mojej głowie Jego głos " odrobinę zaufania"
no ależ do cholery nie można wszystkiego tłumaczyć jednym zdaniem
daj już spokój, daj już spokój beatka
środa, 21 lipca 2010
próbuje się określić...
głośnymi dźwiękami zagłuszam strach w mojej głowie...
jestem samotnym człowiekiem...
"szczęście to sposób spostrzegania rzeczywistości- więc szczęście mam w sobie"- tak mu napisałam...
i czuje się winna słów - "i są chwile kiedy bardzo tęsknie za Tobą"
ja naprawdę chce budować miłość...
- ale miłość się buduje?
jak mur cegiełka, po cegiełce, cegiełka po cegiełce...
mierzy się czy równo, warzy czy solidnie...
tak to ma być?
w głowie mi szumi
"niech każdy wie - jesteś częściom mnie"
to tylko słowa piosenki...
zagłuszają moje
" wcale nie jesteś"
powiedz mi to tylko strach???
czy to już pewność?
którą próbuje obejść
chceniem i lękiem przed samotnością....
lubię się w Niego wtulać-
i lubię Jego oczy kiedy na mnie patrzy- kiedy już jest łagodny i spokojny...
w moim pokoju pachną różę- jak jeszcze nigdy nie pachniały..
głośnymi dźwiękami zagłuszam strach w mojej głowie...
jestem samotnym człowiekiem...
"szczęście to sposób spostrzegania rzeczywistości- więc szczęście mam w sobie"- tak mu napisałam...
i czuje się winna słów - "i są chwile kiedy bardzo tęsknie za Tobą"
ja naprawdę chce budować miłość...
- ale miłość się buduje?
jak mur cegiełka, po cegiełce, cegiełka po cegiełce...
mierzy się czy równo, warzy czy solidnie...
tak to ma być?
w głowie mi szumi
"niech każdy wie - jesteś częściom mnie"
to tylko słowa piosenki...
zagłuszają moje
" wcale nie jesteś"
powiedz mi to tylko strach???
czy to już pewność?
którą próbuje obejść
chceniem i lękiem przed samotnością....
lubię się w Niego wtulać-
i lubię Jego oczy kiedy na mnie patrzy- kiedy już jest łagodny i spokojny...
w moim pokoju pachną różę- jak jeszcze nigdy nie pachniały..
niedziela, 18 lipca 2010
niedziela, 11 lipca 2010
...
nie martw się nie musiałbyś się ze mną żenić!!
a ja może bym chciał!!??
...
coś się musi zmienić- JA TAK JUŻ NIE CHCE!!!!
a w Twoich oczach strach i błysk gniewu
...
zadzwoni do mnie w przerwie meczu- wiem...
uśmiecham się do tego mojego wiem...
...
nie widzieliśmy się 2 tygodnie a Ty masz mi tylko do powiedzenia że w Twojej pracy szykują się zmiany...?
nie- nie tylko tyle
Hiszpania wygrała z Niemcami 1:0
( śmiać się czy płakać )
...
ja za szklanym murem nie do rozbicia- nic nie czuje
On kocha się ze mną namiętnie w 10 minut po wejściu do mojego pokoju-
nie potrafiłam, nie chciałam go zatrzymać...
w ogniu jego rąk...
a potem jedziemy na placki po węgiersku i rozmawiamy
- odległość przy stoliku wydaje mi się nie realna
jeszcze parę minut temu był we mnie
...
.
ja- jak ufoludek w brudnych kaloszach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz