piątek, 11 lutego 2011

lipiec 2010

piątek, 30 lipca 2010

lek na cale zło

tęsknie za nim...
to zaskakujące- im więcej czasu z nim spędzam tym bardziej potem mi go brakuje
więc - apetyt rośnie w miarę jedzenia....

K: "dobrze mi tu tak przy Tobie"
ja: "ale to pewnie dlatego że w ogóle się nie odzywam i trzymam ręce przy sobie"


K: "jesteś druga tylko w swojej głowie- i tylko tam!!! "

jestem jak detektyw który trzyma w ręce ogromną lupę... wszędzie doszukuje się podstępu- każde słowo, gest rozbieram na części pierwsze... w głowie snuje nie stworzone historie... i gdy tylko On się potknie krzyczę w swojej głowie "nie che Cię, nic nie czuje, nie chce Cię"

a w gruncie rzeczy jeszcze nie spotkałam nikogo takiego...
ja naprawdę mogę na nim polegać...
ja naprawdę mogę mu ufać,
on we mnie wierzy- chyba jak nikt nigdy,
on o mnie dba w sposób który mi nie przeszkadza,
on daje mi dużo z siebie, nabiera pokory,
mogę się przeglądać w jego oczach,
on jest dobrym człowiekiem,
i ciągle mi powtarza "rozmawiaj ze mną",
nigdy nie używa slów bez pokrycia,
szczery aż do bólu;)

czasami myślę że kogoś takiego potrzebowałam...
muru o który się rozbije - o który rozbije moją skorupę strachu i braku pewności siebie

On nie będzie mi słodził i głaskał po główce chroniąc przed całym światem... On mi powie jesteś silna, potrafisz, wiem ze dasz radę, nie bój się i będzie mnie wspierał , będzie moim cieniem- żeby móc mnie złapać w razie upadku...

niedziela, 25 lipca 2010

..................................

- pojedziemy potańczyć?
- jeśli tylko masz ochotę możemy jechać...
- więc jedziemy- o 21 u mnie?
- tak, do zobaczenia

pojechaliśmy
to był dziwny wieczór...
najpierw to Jego "ale nie podobają mi się te kokardki"... kokardki są ładne- a Tobie nic do tego- uszczypliwość za uszczypliwość... potem jakaś panna tańcząca przy rurze zaraz przed naszym stolikiem... jeśli podoba się jej wypinanie tyłka do rury- to burdel stoi otworem- i jeszcze jej zapłacą- a nie tutaj w miejscu publicznym- przed oczami MOJEGO FACETA... Krzyś udawał nie zainteresowanie- to miło z Jego strony.. ale ja w mojej głowie zdążyłam wymyślić sobie już wszystko, porównać jej wygląd z moim, sposób poruszania się, ubiór... czułam się brzydsza, gorsza i nie wiadomo co jeszcze... choć podkreślam z Jego ust nic takiego nie usłyszałam, On ze mną rozmawiał, trzymał mnie za rękę, i starał się zbytnio nie zwracać na nią uwagi...
no nic przeżyłam...

rozglądam się po sali - i pod ścianą kto stoi- pan G. z jakąś dziewczyną.... i wolno mu oczywiście że mu wolno... tylko niech zajmuje się swoją dziewczyną a nie wpatruje we mnie- obrzydliwe...

mówię do Ninuś- " jeszcze tylko Roberta tu brakuje" nie musiałam długo czekać- pojawił się i on- nie bywał ostatnio na imprezach- może już z rak czasu... i nagle dziś jest...
próbował mi powiedzieć cześć- ale to już ustaliliśmy- nie znamy się- i nic nikomu nie muszę wyjaśniać...
nic nie poczułam - to dobry odruch-
był ze swoją Anitką... i ciągle wodził za mną wzrokiem... faceci są obrzydliwi.... ma swoja Anitkę- są razem... ze mną być nie chciał- więc dajmy sobie spokój z udawaniem czegokolwiek...
traktowałam Go jak powietrze- od i tyle- bez żadnych popisów...
na wolnych kawałkach poszliśmy z Krzysiem potańczyć.. przyszli i Oni... kiedy ja z K- bawiliśmy się świetnie, śmiali do siebie, przytulali, śpiewali sobie, wygłupiali się, przyglądali się sobie na wzajem... Anitka wisiała na R, ciągle się do Niego tuliła...a R- jak by połkną tyczkę, sztywny cały czas przyglądał się nam...
porażka po prostu
nie wiem o co tutaj chodzi, naprawdę nie wiem o co tutaj chodzi...

coraz bardziej przerażają mnie relacje damsko męskie... jeśli się z kimś jest to cały czas, to całym sobą prawda?
a nie takie nie wiadomo co- ciekawe czy jak my byliśmy razem to zachowywał się tak samo- nawet nie che o tym myśleć- ciągle mam przed oczami jak obmacywał jakąś dziewczynę- będąc przecież z Anitą- kiedyś wydawał mi się wtedy taki wspaniały...

dziwne to wszystko

mogę rozpaść się na sto tysięcy kawałków
niech ze mnie spłynie całe to zło- czemu nie można zmyć przeszłości pod prysznicem?
czemu nie można pewności siebie kupić na straganie?
kiedy Krzyś rozgląda się po sali, albo uśmiechnie do jakiejś swojej znajomej- w mojej głowie tworzy się cały scenariusz- jakie te wszystkie dziewczyną są cudowne, jak ładnie wyglądają i jaka ja jestem szara i nie ładna, że pewnie wolałby być tu z kimś innym , z jakąś inną...
dokładnie przed oczami mam kilka sekund z imprezy - dokładny obraz w mojej głowi- jak zdjęcie kiedy przechodziła obok nas Jego znajoma- i On ją złapał w pasie, uśmiechnął się po przyjacielsku... a ja chciałam zniknąć- mój umysł z prędkością światła- tworzył pytanie, kto to był, jakie mają relacje, czy jest ładna, i czy mogłaby się mu podobać...

przecież to jest chore- zupełnie tracę humor- ale przecież mu nie powiem o co chodzi- no bo jak?
mogłabym być wulkanem i wypluć z siebie te wszystkie myśli jak lawę..
nie umiem sobie z tym poradzić

sobota, 24 lipca 2010

wczoraj...

i powiedziałam sobie- co Ty wyprawiasz kobieto... próba sił? to już mamy za sobą....
spotkał swój swego...
zmiana taktyki- ktoś tu musi być mądrzejszy...;-)
przecież tak nie może być- nasz związek to pole nieustannej walki... cios za ciosem- przeplatany śmiechem i namiętnością... złość za złość, gniew na gniew... i każde che postawić na swoim- obłęd jakiś...

miałam ciężki dzień w pracy... i te upały- spacer kilka km w takim słońcu to nic przyjemnego..., późno wróciłam do domu... miałam czas tylko na obiad, prysznic, i kilka chwil dla siebie..
byliśmy umówieni na 21...
pomyślałam dość tego- żadnego zastanawiania się, złoszczenia- nie mam siły dziś się z nim spierać...
otworzyłam drzwi- Jego uśmiech który mówi mi "podobasz mi się"
i przepychanka w progu- kto kogo pierwszy pocałuje- więc z uśmiechem, bez słowa dostał dużego buziaka;-)
przyniósł duże lody- które wyjadaliśmy wspólnie z pudełka...
i nagle wszystko było cudnie... bez przepychanek

czwartek, 22 lipca 2010

chce zwariować- dla chwil, uczuć....
chce być szczęśliwa do obłędu...
chce kochać

nie analizować, planować, zastanawiać się....


boże jak ja się miotam...
tyle sprzeczności w mojej głowie..

nikt nie wie co się we mnie dzieje...

nie radze sobie
ogólnie nie radze sobie

coś udaje, wymyślam , kombinuje
i próbuje na siłę coś pozmieniać

i daje rady- których sama nie potrafię wprowadzić w swoje życie
nie potrafię dotrzeć tego co dobre...


nie wiem...
czuje jak bym musiała zasłużyć na każde dobre słowo, na zainteresowanie..
i już słyszę w mojej głowie Jego głos " odrobinę zaufania"
no ależ do cholery nie można wszystkiego tłumaczyć jednym zdaniem


daj już spokój, daj już spokój beatka

środa, 21 lipca 2010

próbuje się określić...
głośnymi dźwiękami zagłuszam strach w mojej głowie...
jestem samotnym człowiekiem...
"szczęście to sposób spostrzegania rzeczywistości- więc szczęście mam w sobie"- tak mu napisałam...
i czuje się winna słów - "i są chwile kiedy bardzo tęsknie za Tobą"

ja naprawdę chce budować miłość...
- ale miłość się buduje?
jak mur cegiełka, po cegiełce, cegiełka po cegiełce...
mierzy się czy równo, warzy czy solidnie...
tak to ma być?

w głowie mi szumi
"niech każdy wie - jesteś częściom mnie"
to tylko słowa piosenki...
zagłuszają moje
" wcale nie jesteś"

powiedz mi to tylko strach???
czy to już pewność?
którą próbuje obejść
chceniem i lękiem przed samotnością....

lubię się w Niego wtulać-
i lubię Jego oczy kiedy na mnie patrzy- kiedy już jest łagodny i spokojny...

w moim pokoju pachną różę- jak jeszcze nigdy nie pachniały..
"to nie jest kwestia zaufanie"
- a czego?


no czego do cholery

...

zakochać się, zakochać się...
w niebieskich oczach obwiedzionych w złoto
zakochać się..
w dołeczkach na policzkach przy każdym uśmiechu
zakochać się
w pewności, bezpieczeństwie...
zakochać się
w stanowczości, sile
zakochać się

niedziela, 18 lipca 2010

dziś

dziś są moje urodziny

odwiozę tatę do szpitala

podaruję sobie prezent- sama dla siebie- najlepszy jaki tylko mogę

kilka godzin wśród najbliższych mi osób- dziś chcę nimi oddychać

dostanę doniczkowy kwiat- koloru żółtego- to już pewne
a buziaka skradnę sama

dziś są moje urodziny

niedziela, 11 lipca 2010

...


nie martw się nie musiałbyś się ze mną żenić!!
a ja może bym chciał!!??
...
coś się musi zmienić- JA TAK JUŻ NIE CHCE!!!!
a w Twoich oczach strach i błysk gniewu
...
zadzwoni do mnie w przerwie meczu- wiem...
uśmiecham się do tego mojego wiem...
...
nie widzieliśmy się 2 tygodnie a Ty masz mi tylko do powiedzenia że w Twojej pracy szykują się zmiany...?
nie- nie tylko tyle
Hiszpania wygrała z Niemcami 1:0
( śmiać się czy płakać )
...
ja za szklanym murem nie do rozbicia- nic nie czuje

On kocha się ze mną namiętnie w 10 minut po wejściu do mojego pokoju-
nie potrafiłam, nie chciałam go zatrzymać...
w ogniu jego rąk...

a potem jedziemy na placki po węgiersku i rozmawiamy
- odległość przy stoliku wydaje mi się nie realna
jeszcze parę minut temu był we mnie

...

.

ja- jak ufoludek w brudnych kaloszach...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz