poniedziałek, 26 marca 2012

Ania by powiedziała że to już nie moja sprawa, że to mnie już nie dotyczy... że to zwykły szantaż emocjonalny- że powinnam zerwać kontakt, dla własnego dobra... że powinnam zadbać o siebie i że jego problemy to tylko Jego sprawa... - może miałaby racje...
a ja czuje się winna.. winna wypowiedzianych słów, wykonanych gestów... czuje się odpowiedzialna za wspólny czas- jak za oswojenie...
nie wiem co poradzić na taki stan, wiem że cierpi, wiem że Go boli- nie wiem jak to zmienić- a kiedy pomyślę że w jakiś sposób się do tego przyczyniłam... - robi mi się nie dobrze...
tłumacze sobie- On nie też Cię zranił, przypominaj sobie ten ból, przypomnij sobie czas przed swoimi urodzinami... licytacja na ilość zadanego cierpienia nie pomaga
jestem zła na siebie,nie wiem jak powinnam się zachować -  nie wiem czy on nie wymaga odemnie zbyt wiele po tym wszystkim... jest mi tak bardzo smutno

niedziela, 18 marca 2012

nijak

nijak, nijak - jest nijak... wszystko jest nijakie... - oprócz wiosny- wiosna jest wiosenna i słoneczna- a przynajmniej ostatnio taka jest...
w sobotę spędziłam kilka godzin w moim ogródku - tęskniłam za tym... pierwsze nieśmiałe kwiaty przebijają się przez ziemię...- chyba kiepski ze mnie ogrodnik- wróć- ogrodniczka- nigdy nie pamiętam w którym miejscu jakie rośliny sadziłam- zawsze na wiosnę jest zaskoczenie- że to tu, albo tu...

czuje się jak słoń- no dobrze jak pół słonia... przybyło mi trochę kg przez zimę i nijak mi z tym...

nagły przypływ testosteronu w moim życiu znów wywołuje we mnie tendencje ucieczkowe wielkości kosmosu - ale to nic nowego- zawsze tak mam... i zawsze potem okazywało się że te tendencje były słuszne...
a może po prostu nijaki ten testosteron - wypaczony już, albo zużyty....

wszystkie myśli w mojej głowie też są nijakie...  

czwartek, 8 marca 2012

hm... chyba już zapomniałam jak to się robi- jak ubiera się myśli w sensowne słowa, zdania...
plącze się ostatnio- jakoś nie umiem dojść do ładu z samą sobą- nie za bardzo wiem co jest we mnie zła a co dobre- gdzieś błądzę na granicy... to najgorszy czas jeszcze przed podjęciem decyzji- a wiem że muszę je podjąć a potem konsekwentnie je realizować...

"przeczytałam się" - o ile można tak powiedzieć... tzn. już od jakiegoś czasu- może od dwóch tygodni- średnio dziennie czytam po 200, 250 stron książek... mam przesyt informacji, słów, zdań, znaczeń... mam wrażenie że mój umysł nie przyjmie już niczego...

dzień kobiet w tym roku był zaskakujący- tzn pamiętały o mnie osoby które w życiu bym o to nie podejrzewała... a zapomniały o mnie osoby które pamiętać by mogły- których pamięci bym dobie życzyła...

powoli godzę się z małą porażką- choć może to nie do końca porażka - takie życie-od i tyle- nie zawsze jest tak jakbyśmy sobie tego życzyli -ale to nie znaczy że jest źle- jest inaczej...  a ja nie mam zamiaru się poddawać- po prostu  muszę się nauczyć dostosować do nowej sytuacji...