środa, 9 lutego 2011

lipiec 2009

czwartek, 30 lipca 2009


...

Nie... nie... nie... –to chyba wszystko co mam do powiedzenia na ten temat......
Wstydzisz się obrączki.... wiec po cholerę ją kiedyś zakładałeś...
Nie zniosę beznadziejnego tłumaczenia...
Brzydzę się takim światem...
.......
..
...
I ze wspomnień...:
Nigdy więcej nie dziękuj mi za miłość... rozumiesz-nigdy więcej...

środa, 29 lipca 2009


bez komentarza...

widzisz nawet przyjaźń potrafi ranić...
//
może nie świadomie... może-ale bardzo boleśnie...
//
tak bardzo zabolało...
.
jestem samotna do bólu...
.
-do granic wytrzymałości...
.
przez zły...
//
jestem ciężka...
/
nie lubię moich łez...
;
nie lubię płakać...
/
tak bardzo próbuje iść prosto...
/
tak bardzo próbuje być silna...
/
nie mam siły...
/
słyszysz nie mam siły...
/
tak pusto wszędzie...
/
pułapka pustych ścian...
/
nie chce nigdy więcej słyszeć słów:
„wyjątkowa”... nigdy więcej słów bez znaczenia..
/
skronie pulsują od nadmiaru złych emocji...
/
uderzyć w ścianę mocno... tak żeby zabolało fizycznie...
/
może zagłuszy ten ciężar we mnie...
/
z fizycznym bólem umiem sobie doskonale radzić...
/
sama ze sobą radzić sobie nie potrafię...
/
zwariuje... oszaleje... zwymiotuje...
/
niech ktoś to zatrzyma... niech ktoś mnie uniesie...
/
głupia...
/
TY głupia-nie wiesz jeszcze-musisz sobie radzić sama...
/
zawsze sama...
/
naiwna...

...tak sobie...

I niby mam wolne...niby mam 2 tygodnie urlopu w pracy... niby mam mnóstwo czasu... jakoś tak... oczywiście perspektywa nic nie robienia, wstawania o 9, 10 jest cudowna... ale nie lubię marnować czasu...
Tyle zawsze chce Ci powiedzieć... a potem kiedy już tu usiądę przed komputerem-milknę... nie wiem czemu... zawsze coś mam do sprawdzenia.. coś jeszcze do zrobienia- i nim się obejrzę to już północ i pasuje jednak się już położyć-a potem żałuje bo czegoś istotnego nie opowiedziałam...
To dobry czas...
Zrobiłam bardzo udane zakupy w Rzeszowie... mnóstwo przy tym śmiechu było z Ninuś:)
Zupełnie nie spodziewanie listonosz przyniósł do mnie pocztówkę... tak bardzo się ucieszyłam bo pomyślałam że to od przemka- bo od kogo by innego... moje zdziwienie ogromne gdy przeczytałam „rafał” nie przejmuj się że nie masz pojęcia jaki „rafał”- no cóż ja tez przez pierwsze 10 minut nie miałam pojęcia kto to..:) dopiero potem powolutku dotarło do mnie że to chłopak z imprezy-bawiliśmy się kilka razy... potem znalazł mnie na n-k....potem na gg... wymieniliśmy kilka zdań... bardzo miło z Jego strony że pamiętał, że w ogóle pomyślał, że w ogóle przyszło mu do głowy żeby wysłać mi kartkę z wakacji...
Moje rozczarowanie ciągłym brakiem wiadomości od przemka ogromne... bardzo ogromne... coraz bardziej mnie to przytłacza do parteru, czuję się coraz cięższa...
Założyłam sobie profil na portalu randkowym -a co:) poleciało już kilka ciekawych wiadomości... może poznam kogoś sympatycznego... dużo rozmawiam-odpisuje na te wiadomości- uczę się nie schematycznego podejścia do ludzi... nie szufladkuje...

czwartek, 23 lipca 2009


niby...

Uczę się... zobacz jak się uczę na sobotni egzamin z negocjacji...;/
...
chodzi dziś za mną wspomnienie... uwielbiałam kiedy przemek wplątywał palce w moje włosy... a robił to często... nawet kiedy mnie przytulał, całował jedną ręką wplątywał w moje włosy...
...
uwielbiałam to...
...
nie mam dziś w sobie pasji do tych negocjacji-nie idzie mi to tak jak bym chciała... nie lubię robić czegoś na co nie mam najmniejszej ochoty-no ale kto tak lubi... no kto... –więc poszukuje pasji, ciekawości technik negocjacyjnych... hm... no przecież interesujące...
...
dziś kolejny raz użyłam sformułowania „nie dziękuje”... hm...chyba stać mnie na bardziej twórczą, dowcipną i zalotną formą odmowy... może rozmowa potoczyłaby się inaczej... ja na każdy gest w moją stronę, na każda formę podrywu reaguje – „nie dziękuje”... jak zdarta płyta... hm... od teraz wymazuje z mojego sposobu wyrażania się zbitek słów „nie dziękuje”... teraz to tylko czekać na kolejny porywający podryw i moją błyskotliwą odpowiedź...;)
...
planuje zakupy... kilka nowych ubrań... takich wyszukanych... kobiecych, eleganckich... czuje potrzebę powrotu do mojego tak lubianego stylu ubierania się... właśnie kobieco, elegancko, wyraźnie, kolorowo...
...
pamiętasz kobieciarza... pewno nie-sama o nim już zapomniałam... a tu przypłynęło pytanie kiedy się spotkamy-pod pretekstem oddania płyt-pretekst dobry jak każdy inny... wracają dziś z pracy- spróbowałam Go sobie przypomnieć, wyobrazić... zobaczyłam dokładnie twarz-i poczułam coś subtelnego-chyba zapach... to niesamowite przypomnieć sobie zapach... dziwne-kobieciarz kojarzy mi się z Jego piękną twarzą i zapachem... to nie zapach mężczyzny... tylko jakiś zapach i towarzyszące mu uczucie niepokoju, takiej iskierki... chyba fizycznego pożądania...
...
idę pomalować paznokcie na czerwono- może to przywróci mi pasję do negocjacji... tak... na pewno...
...
i jeszcze chciałam powiedzieć... tęsknie-to dziwna tęsknota... bo niby jestem pogodna, spokojna, niby zaczepna, niby flirciara, niby szukam nowych znajomości - potrzebuje ich... niby nie ma Go w mojej głowie, niby nie myślę o Nim, nie wyobrażam sobie jak to będzie po Jego powrocie-czy będzie chciał się spotkać...nie myślę o tym wszystkim... a jednak... ciągle jest gdzieś blisko mnie... nie tęskniłam tak jeszcze...

środa, 22 lipca 2009


... radość ...


...Widzisz-to ja...
...Moja radość...
...Lubię siebie...
...Teraz wiem-żadna przeszłość minie nie skrzywdzi...
...Żadna...
...Jestem wolna...
...Jestem radosna...
...I znów wszystko mogę...
...Mam tyle szans... tyle możliwości...
...Mogę dokonywać wyborów...
...I jestem odpowiedzialna za nie...
...Uśmiecham się do ludzi..
...Uśmiecham się do siebie...
...Jestem-to wystarczy...
...i kocham za to życie...

wtorek, 21 lipca 2009


pani swojego życia...

Hm... i nawet się już poszłam uczyć.. i nawet przeczytałam już co nie co o tej negocjacji... ale jestem nie spokojna... dziś rano obudziłam się z kacem moralnym wielkości kosmosu... zrobiłam co uznałam za stosowne... a dziś zobaczyłam ich zdjęcia razem-nowo dodane prze R na n-k... wyprowadziło mnie to z równowagi... byłam taka wściekła... moja złością można by było obdarzyć pół kosmosu-a co;) długi spacer-rozładował całe to napicia...
.
ale w zasadzie o co mi chodzi, to nie wiem- R- już nie jest dla mnie ważny-już nic nie znaczy, nie myślę o nim, nie tęsknie za nim, nie ma go w moim życiu... kiedy kilka tygodni temu na imprezie zobaczyłam jak obściskuje się z jakaś dziewczyną, (nie mogąc rąk i ust od niej oderwać...) – bynajmniej nie z Jego A.-z która oficjalnie są parą... coś we mnie pękło... kiedy zobaczyłam jak się popisuje... wszystko na pokaz... kiedy do mnie podszedł-i zaczął mi słodzić jak to ja pięknie wyglądam... jaka to ja byłam ważna... jak to bardzo mnie kochał (swoja drogą -dziwne okazywał tą miłość)... coś we mnie pękło... zobaczyłam jaki On jest schematyczny... pół roku i następna ... kolejna... nawet nie potrafił uszanować moich kilku już próśb zostawienia mnie w spokoju-nie chcę udawać teraz znajomych... zawsze ważne było co On chce, czego On potrzebuje... cos we mnie pękło... byłam taka lekka... było mi tak błogo że to już za mną... ze teraz to już tylko może być lepiej...
.
i impreza w moje urodziny... byli znów razem z A... i znów nie potrafił się ode mnie odczepić... a ta cała A- okazała się być sympatyczna dziewczyną-zobaczyłam w niej siebie - naiwną, spragnioną uczucia... zrobiło mi się jej żal... dziewczyna nie wie w co się wplątuje... no ale dobrze... napisałam... Ona zrobi z tym co zechce... hm-a swoją drogą ciekawe jak On ją zbajerował-jak wytłumaczył postępowanie z przed tych kilku tygodni...
.
i kiedy pomyślę że będąc ze mną mógł zachowywać się tak samo-robi mi się nie dobrze... będąc ze mną mógł być blisko z kimś innym-robi mi się nie dobrze... jak mogłam być taka ślepa, tak bardzo naiwna.. często wychodziliśmy osobno... a moja intuicja szeptała mi ze coś jest nie tak...a kiedy pytałam słyszałam „nie ufasz mi kochanie”... tak –ufałam...
.
i zupełnie tracę szacunek do tego co było miedzy nami... tracę szacunek do siebie... a to nie tędy droga... kochałam, ufałam-tyle mam na swoje usprawiedliwienie... teraz jestem wolna... jestem spokojna... nie pozwolę zniszczyć w sobie tej ufności, spontaniczności...
.
myślę o tym co był z Przemkiem... tak bardzo mi go brakuje-ciągle się nie odzywa-odkąd wyjechał napisał tylko raz... i znów w mojej głowie pojawiają się złe myśli... ale dopóki nie wiem czemu tak jest nie chce osądzać... może naprawdę nie może... Przemek nigdy mnie nie zawiódł, nigdy nie skrzywdził-więc czemu teraz miałoby być inaczej... Robert obiecywał miłość na zawsze... Przemek mówił że nie może mi nic obiecać... i który z nich był bardziej szczery?
.
Czuję że znów odzyskuje moja silę... moją wiarę... ja taka jestem-żyj emocjami... nie potrafię inaczej... znów wiem ze wszystko mogę...
.
ja jestem panią mojego życia...



coś głupiego...

hm...
wiesz-to wspaniały dźwięk wyskakującego korka z butelki czerwonego wina...
jestem w lekkim stanie nieważkości...
trzy kobiety... każda inna...
hm... wczoraj w 24 urodziny zrobiłam coś głupiego...
bardzo głupiego... ale mina Roberta-bezcenna...
to niesamowite jak można coś zagrać...
z pełna premedytacją stworzyłam sytuacje-każdy gest miał znaczenie...
zupełnie bez emocji... opanowany profesjonalizm...;/
i w dupie to mam tego konsekwencje...
i w dupie to mam ocenę innych... zrobiłam-miałam odwagę...-koniec kropka...
i rzygać mi się chce kiedy pomyślę że będąc ze mną R mógł zachowyać się tak samo...
będąc z kim nie przeszkadza mu to w obmacywaniu na imprezie kogoś innego-porażka...
a dziś...
dziś zrobiłam...zrobiłyśmy-my kobiety... coś bardziej głupiego...
wiadomość do panny A... niech wie z kim mam do czynienia- beznadziejny R...
może nie powinnam...
oczywiście że nie powinnam...
ale w dupie to mam...
dziś nie ma ułożonej grzecznej i zawsze myślącej o innych beatki...
a wino smakuje wybornie...
;-)

piątek, 17 lipca 2009


podsumowanie...

Dziś założyłam spódnice... czerwoną spódnice... białą koszulkę z czarnym motywem... buty na obcasie... i było mi tak błogo... dobrze... lekko... delikatnie... i mogłabym sobie tak spacerować po mieście bez końca... –lekkim krokiem nucąc coś sobie...
.
Dziś to dzień przed moimi urodzinami... to będą urodziny w bardzo skromnym gronie... tylko ninuś i szamanka... w porównaniu z imprezami z przed kilku lat w gronie prawie dwudziesto osobowym to jednak różnica... ale to dwie z naj wspanialszych osób w moim życiu... – teraz już wiem to moi prawdziwi przyjaciele... nikomu nic nie pisałam... nikogo nie zapraszałam... zobaczymy kto będzie pamiętał... zobaczymy kto będzie o mnie pamiętał...
.
Dziś mam jeszcze 23 lata... dziś mi jeszcze smutno... nie chcę tego tłumaczyć dziś mi smutno...
to był trudny rok...
.
-- bardzo trudne rozstanie z Robertem... tak bardzo mnie rozczarował... to jak do tej pory największa porażka mojego życia... rozczarowałam się miłością...i słowami „na całe życie”, „kocham...”
.
-- straciłam przyjaciół... choć „straciłam” to chyba złe słowo... coś się zmieniło... coś się rozpadło z wielkim hukiem... ludzie którzy byli dla mnie tak bardzo ważni...- i nagle okazuje się że ja nie byłam tak ważna dla nich...
.
-- zdałam prawo jazdy... o własnych siłach... mnóstwo łez przez to wylałam... a teraz proszę bardzo śmigam bum –bumem... za każdym razem wsiadając do samochodu pokonuję swój lęk i jadę tam gdzie potrzebuję - jadę i koniec...;)
.
-- zaczęłam studia... tak jak chciałam... tak jak marzyłam.. na specjalizacjach które mnie że tak powiem kręcą.... i radzę sobie... radzę...
.
-- znalazłam prace tak jak chciałam... taką jak chciałam... opieka nad Domisiem sprawia mi mnóstwo frajdy i radości... tak miało być... nauka miała mi zajmować każdą wolna chwilę-żeby nie było czasu na zbędna użalanie się nad sobą a praca miała przynosić radość... sama się utrzymuje na uczelni... sama-bez pomocy rodziców-tak jak chciałam...
.
-- zdarzyła się historia z Przemkiem.... kilka pięknych chwil... nocy nie zapomnianych... i ta myśl.. że mogłabym pokochać... mogłabym... mogłabym...
.
-- i bardzo trudny czas dla naszej przyjaźni z Ninuś... schrzaniłam sprawę... taka prawda... to wszystko mogło się nie wydarzyć... mogłam ufać mojej intuicji... przecież w głębi duszy wiedziałam... a tak zraniłam dwie bliskie mi osoby... czasu nie cofnę... a chciałabym...
.
-- wylałam tyle łez... łez dla miłości która tego warta nie była... dowiedziałam się że miłość odchodzi-po prostu... i ma to gdzieś co my na to... i jak bardzo nas to boli...
.
-- a pomimo tego ciągle jej szukam... ciągle jeszcze wieże że przyjdzie taka miłość która nie odejdzie... pomimo tego co straciłam mam dużo wiary, nadziei, siły... ciągle potrafię ufać...
.
Koniec podsumowań... jutro świętujemy to co było...i to co jeszcze będzie...

czwartek, 16 lipca 2009


z zaskoczenia odmówiłam...

1... Ostatnio idę sobie centrum rzeszowa -taka zmachana szybciutko byle do dworca-bo chmura taka czarna za mną –a ja oczywiście bez parasola-bo jak by mogło być inaczej... z przeciwka idzie sobie dwóch mężczyzn... jeden z daleka mi się przygląda... kiedy się mijaliśmy uśmiechnęłam się do niego-taka już maja natura;) i poszłam sobie dalej...a on za chwilkę woła czy może mnie przeprosić –bo chciałby zapytać o coś... że w zasadzie to ma prośbę do mnie... zupełnie wybył mnie z moich myśli... zatrzymana w pół kroku-ale z uśmiechem mówię „słucham...” i pada hasło „umówisz się ze mną”.....
byłam tak zaskoczona że ruchem głowy z uśmiechem odmówiłam... odmówiłam za zaskoczenia...;) i dalej pędzę na dworzec a w głowie kołacze się takie podstępne...”jak to nie, ale dlaczego nie”...
2... dziś wracam sobie z pracy... jak zwykle po 17... przede mną cudowna perspektywa 4 km marszu w piękny upalny dzień;) dżinsowa spódniczka i niebieska bluzeczka na szelkach-dodają mi lekkości... i zatrzymuje się samochód... spoglądam...- tak - znajomy mi już pan-podwoził mnie już czasem... okazało się że chyba nie dawno przeprowadził się tu znów do mojej małej P. z Ninuś obczaiłyśmy sprawę-jak to w małej miejscowości wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą...;) podobano ma żonę... podobno ma dziecko... więc dobrze grzecznie przyjęłam to do wiadomości...;) pan jest bardzo miły... z bardzo fajnym poczuciem humory... gawędzimy sobie swobodnie przez całą drogę... bardzo polubiłam Jego towarzystwo... ale coś mi tu nie pasuje... bo niby żona, niby dziecko... a On ciągle gdzieś-to nad jezioro... to do lasu... to na ryby... to nad rzekę... opowiada o pracy... opowiada o swoich pasjach...a o żonie, dziecku nic-ani słowa... więc dziś beatka z konspiracyjną miną sprawdziła-wynik oględzin- „obrączki brak” ... żeby tego było mało-zdolna beatka- wylukała jego profil na n-k... jak nic-kilka zdjęć na wszystkich sam-podejrzane...
ale wracając do setna sprawy.... wiec tak sobie gawędzimy w tym samochodzie.... mówi o problemach w pracy, trudnym kliencie... już dojechaliśmy... ale grzecznie Go słucham- kończę rozmowę żartem-formą pocieszenia... już otwieram drzwi samochodu... skupiam się na bardzo komplikowanej czynności zgrabnego wyjścia z tego samochodu w wąskiej mini... kiedy pada hasło... „wybieram się zaraz nad wodę-jedziesz ze mną??” .... tak bardzo zaskoczona... z zaskoczenia odmówiłam...;) ruchem głowy z uśmiechem na twarzy... i potem myślę-ale czemu nie... mogłam spędzić miłe popołudnie nad wodą... hm... no ale gdzie ta żona....?? oczywiście że chodzi o relacje czysto koleżeńskie... hm-chyba powinnam najpierw myśleć-potem mówić –prawda?

środa, 15 lipca 2009


o poranku...

Uwielbiam poranki... uwielbiam budzić się jeszcze przed 5 rano... powietrze w pokoju jest rześkie-całą noc mam szeroko otwarte okno... ptaki radośnie ćwierkają... moje nagie ciało oplata chłodny materiał lekkiej kołdry... zaplątuje się w nią z szarmancko odkrytymi nogami;) i mogę tak błogo poleżeć jeszcze do 6... dzwoni budzik... i myślę jeszcze 5 minutek-i zaraz wstaje...obiecuje wstanę... i to moje piec minut trwa... i trwa... i słyszę kroki na schodach... to kochany tatuś co dzień o tej samej porze, przed wyjściem do pracy, idzie sprawdzić czy kochana córeczka już wstała... zawsze z uśmiechem- uwielbiam go za to...
A kochana córeczka spogląda na zegarek z przerażeniem... 6:30.... cholera miało być 5 minut a nie 25 minut... wypadam z łóżka przerażona....mam 25 minut na wszystko... i pierwsza myśl-ale w co ja się ubiorę... szybko do łazienki... szybko do kuchni - jakieś drugie śniadanie by trzeba przygotować... rany moje włosy... woda... suszarka... a makijaż...rany gdzie moja torebka....a komórka- gdzie ja rzuciłam komórkę... cholera... jest... i tuszując rzęsy 2 minuty przed wyjściem obiecuje: jutro jak człowiek wstaję o 6 rano... obiecuję...
A wiesz-czasem to nawet zdarzę przed wyjściem coś uprasować... a i przebrać się też ze 2 razy zdarzę... i wbiegam na przystanek minutę przed autobusem..;)
Wszyscy już są tylko beatka... nakładając po drodze błyszczyk na usta-zawsze ostatnia...
I to okropne pytanie mojej mamy: „zdążysz...? ” „oczywiście mamusiu że tak”
Uwielbiam poranki;-)

proszę

Proszę raz jeszcze niech ktoś zabierze te okropnie puste wieczory....
Proszę niech ktoś zagłuszy tą pustkę....
Proszę niech ktoś nauczy mnie znów żyć w tej ciszy....
Proszę niech ktoś przy mnie będzie...
Proszę....

poniedziałek, 13 lipca 2009


szansa

Właściwie to źle mi tu...tzn tęsknie za Nim- po prostu tęsknie-to na razie stan którego nie potrafię zmienić... wkurza mnie to Jego milczenie... wszystko rozumiem -ale wiem jedno jeśli ktoś chce naprawdę chce można wszystko... bo chcieć to móc... powoli przyzwyczajam siebie do tego że być może już Go nie będzie więcej w moim życiu...
Dziękuje za piękne chwilę i wspomnienia.... i czas w dalszą drogę... i zapewniam to nie pesymizm –to realizm... dla siebie... nie chce zatracać się w myślach o czymś czego nie ma... o czymś czego być może nigdy nie będzie... oczywiste że bardzo bym chciała żeby wrócił tu do Jasła.... chciałabym mieć szanse spróbować być razem... ale to nie znaczy że teraz mam żyć tylko wspomnieniami.... marzeniami.... i nie zauważać tego co tu i teraz.... ciągle powtarzam sobie : „nie jesteśmy parą, nigdy nie byliśmy parą”
Uwielbiam życie za to że nigdy nic nie wiadomo... jestem odważna-nie boję się tego co będzie... taka jestem-zawsze daję szanse drugiemu człowiekowi, zawsze z otwartym sercem... jeśli tylko będzie chciał, będzie potrafił... to już Jego wybór... Jego wybór-nie moje wina...
I odkryłam wczoraj że uciekam od ludzi...zaczynają mnie irytować... zbyt łatwo przyklejam etykietki.... zbył łatwo wkładam do szufladki z odpowiednim podpisem... a gdzie moja ciekawość gdzie mój zachwyt różnorodnością... gdzie moja chęć poznawania... oj trzeba to zmienić.... tak trzeba to zmienić...
spróbuje naprawić co nie co-dam szanse przyjacielskiej znajomości która rozpadła się ostatnio z wielkim hukiem... a czy ktoś tą szanse wykorzysta-to już jego wybór...

sobota, 11 lipca 2009


dość tego...

Więc dziś głośno i wyraźnie -mówię sobie dość tego!!!
Każdy dzień to nowa szansa...

wtorek, 7 lipca 2009


sama...

...proszę zabierz te puste godziny wieczorne....


...sama w pokoju...


...cisza przyprawia o zawrót głowy...


...myśli są ciężkie, nie potrzebne...


...tak bardzo sama...


...naiwna...


...noc nie daje ukojenia-


...śpię tak bardzo nie spokojnie..


...a może to ta pościel...


...czerwona-taka nasza...


...położyłam się dziś na niej-cała naga...


... rozpostarłam na niej dłonie - chciałam poczuć...


...chciałam poczuć coś więcej niż tylko chłodny materiał...


...-może trochę tego naszego żaru tamtych nocy...


...chciałam poczuć-tak bardzo naiwnie...


...krakowski lajkonik z drewna-stoi na stole...


...patrzy na mnie....


...jedynie On jest świadkiem moich łez...


...to prezent od Niego- nasze ostatnie spotkanie przez wyjazdem..


...nigdy nie dość ważna... by chcieć cokolwiek zmienić...


...idę się położyć....


...sama...


...naiwna...


...w chłodnej czerwonej pościeli...

... sama dla siebie ...
...ważna...





i wcale nie o miłości

W cale nie o miłości


Sprawdzam ta głupią skrzynkę przynajmniej 4 razy dziennie...


I cholera tak bardzo chciałabym móc Go chociaż usłyszeć -porozmawiać przez tel...


Tak bardzo tęsknie za tymi naszymi rozmowami w środku nocy...


Wiele bym dała żeby mieć przed sobą jeszcze jedną noc w Jego ramionach-jeszcze jedną noc...


Zwariuje od nadmiaru myśli w mojej głowie...zwariuje od nie pewności... zwariuje...


Jak mam to poukładać......




być może pójdę na spotkanie-nawet nie randkę- a już mam wyrzuty sumienia że wstępnie się zgodziłam... bez sensu.... tak-bo nagle wszyscy z mojego otoczenia chcą się ze mną umówić-co to kurcze jakaś zmowa.... przecież nie jesteśmy parą-nie mam żadnych zobowiązań wobec Niego-ani On wobec mnie-więc o co chodzi... o co chodzi...




wiesz-wcale nie ma silnej Beatki...nie radzę sobie...nie radzę sobie... tak bardzo zawaliłam sesje.... 5 egzaminów na wrzesień....w tym 2 poprawki... na resztę po prostu nie poszłam... tak mi bardzo zależało na dobrych wynikach, na tym żeby się czegoś dowiedzieć, nauczyć...pasjonuje mnie to wszystko, ciekawi...to mój wybór, moja przyszłość, moja marzenia.... i wszystko tak bardzo nie racjonalnie przestaje mieć znaczenie kiedy pojawia się ktoś taki jak Przemek... powinnam umieć oddzielić uczucia, od innych spraw... powinnam umieć...




powinnam wiedzieć gdzie jest granica-której nie wolno mi przekroczyć....-czy ja kiedyś w końcu będę umiała powiedzieć sobie dość...?? ciągle mam w głowie „mieć na tyle szacunku do siebie-by nie wchodzić na drogi bez celu....” a to droga bez celu...


a prawda jest taka …że ja za kilka takich chwil obok Niego-mogę wchodzić na tysiąc dróg bez celu... z sercem na dłoni-krzyczę „możesz wziąć wszystko-w zamian daj mi to co chcesz...”


i nagle stoję sama-


na pustej drodze bez celu ...


z niczym...


i serce jakby już trochę mniejsze....


i ciągle trzymam je na dłoni ....


dla Ciebie...




w cale nie o miłości...

niedziela, 5 lipca 2009


to niegrzeczne z mojej strony-prawda?

Szaleństwo sobotniej nocy....czułam się, czułam się zupełnie piękną kobietą-czy to źle...? tak jak kiedyś.... przez pewien czas muzyka była wyborna.-kocham takie mocne bity... jestem jak w transie;) zamykam oczy i pozwalam się ponieść tylko muzyce....ona mną kieruje-ona ma nade mną władzę.. tańczę tylko dla siebie...i zupełnie nie obchodzi mnie kto jest obok, nie obchodzi mnie kto na mnie patrzy-nawet jeśli to jest kółeczko zrobione z bliżej nie określonej liczby nazwijmy ich „osobników płci męskiej „ ;) mam w sobie w tedy tyle energii -potrafię tańczyć przez kilka godzin bez przerwy... jest we mnie tyle radości... i chyba ta właśnie radość przyciąga do mnie ludzi w tedy.... w tańcu mogę być uwodzicielska, kusząca, seksowna-mogę być spontaniczna, wolna, lekka... i wszystko w bezpiecznej odległości-uwielbiam przestrzeń... tak bardzo irytuje mnie jak ktoś nachalnie, z łapami wkracza mi w moją przestrzeń...z całej imprezy moją uwagę przyciągało dwóch facetów-tak wybrednie i bardzo w moim typie...i jakie było moje zaskoczenie kiedy jeden a potem drugi do mnie podszedł...nawet nie musiałam się zbytnio starać...;)-tak kobieca próżność... i satysfakcja nie mała-a co:)
A ja-jestem miła...jestem uśmiechnięta...rozmawiam, żartuje, flituje i wszystko tak bardzo na dystans...to nie grzeczne z mojej strony-prawda....? powinnam nie reagować...każdy z nich powinien zostać odprawiony z kwitkiem-bo przecież ja wiem że nic z tego nie będzie-żadnej dalszej znajomości...tzn. żadnej poważnej znajomości....
Obserwuje... obserwuje kto dobrze tańczy...wybieram sobie z tłumu kogoś kto ma w sobie energię, uśmiech i dobrze tańczy, kogoś kto wpadnie mi w oko... przesyłam kilka uśmiechów, kilka spojrzeń, kilka ruchów- i ten ktoś z reguły wpada w moje sidła.....
chodzi o taniec... chodzi o harmonie ruchów...chodzi o spojrzenia, wspólne uśmiechu-chodzi o flirt ruchami...chodzi o bezpieczne ramiona-w których mogę zatonąć-przez chwilę wirować... pozwolić się poprowadzić- tak-taniec to chyba jedyna dziedzina życia kiedy to facet decyduje o wszystkim, zawsze jest górą;) po prostu uwielbiam się tak dobrze bawić... a że z reguły nikt nie dotrzymuje mi kondycją...-to cóż zmieniam model...
albo jeśli ktoś jest zbyt nachalny... jeśli chce o mnie zbyt dużo wiedzieć... dziękuje i znikam... wypatruje kogoś innego....rzadko kiedy zatrzymuje mnie ktoś na dłużej...
to nie grzeczne z mojej strony...
prawda?

sobota, 4 lipca 2009


oxymorona, P.S. i inni-posłuchajcie...

Tytułem wyjaśnienia...
Nie rozumiecie....
On nie obiecywał że ze mną będzie...
On nigdy nie mówił ze chce być ze mną...
On jest takim wiatrem-potrzebuje wolności-nie zamknę wiatru w dłoni-choćbym chciała...
On nie wierzy w miłość- taką na całe życie... nie wierzy...
-a ja tak bardzo chcę wierzyć -jeszcze naiwnie chce wierzyć...
On nigdy nie tworzył stałego związku –na dłużej niż kilka miesięcy...
-a ja naprawdę nie mam ochoty być tą kolejną-pomiędzy byłą i następną....
On ma w sobie tak bardzo dużo leku, obaw...
On to zupełnie inny świat...z innym wychowaniem, poglądami, systemem wartości....
-a żeby coś tworzyć trzeba patrzeć w tą samą stronę, potrzeba równego kroku.....
nie rozumiecie..
to nie miłość...
to nie jest miłość...
niech nikt, nigdy więcej nie nazywa tego miłością...
w tym przypadku tęsknota nie jest dobra-nie jest dobra... sprawia ze stoję w miejscu....
gonię za czymś czego nie ma... gonie za czymś co nie ma przyszłości...
nie będę tego chronić przed wiatrem...nie będzie wielkiego płomienia..
nie będzie- rozumiecie nie będzie...
nie będzie romantycznej historii- z pięknym zakończeniem...
to są wielkie emocje....
to jest namiętność, pożądanie, bliskość...
to jest spontaniczność, radość, dobro....
to są chwile...
to jest drugi człowiek który mnie fascynuje....
to nie jest miłość i nigdy miłością nie będzie i basta!!!

piątek, 3 lipca 2009


wiadomość

chciałam tylko powiedzieć... napisał...napisał do mnie...

wiadomość chaotyczna...

krótkie wytłumaczenie...słaby dostęp do neta...brak komórki...

praca, praca... brak czasu na odpoczynek...

krótkie "proszę napisz co u Ciebie"

i jeszcze krótsze "myślę o Tobie"

chciałam tylko powiedzieć napisał do mnie...
i powietrze jest czystsze...
ja tak bardzo lżejsza...znów stąpam tuż ponad ziemią...
serce tak bardzo spokojne...

tylko tęsknota...tęsknota taka sama

.............................

Proszę niech ktoś mi wytłumaczy-najlepiej łopato-logicznie-ze teraz nauka jest najważniejsza... sama chciałam-nikt mnie nie zmuszał-dwie specializacje-to do cholery mój wybór-więc o co mi teraz chodzi-ze dużo tego..... bo jak ma być nie dużo....
A ja zamiast zdobywać wiedzę-snuje się po domu bez sensu.... rozdaje myśli byle gdzie...
I tak mi ciężko...Jego milczenie-waży chyba z tonę-tak się czuje jak by mnie coś przytłaczało do parteru.... jestem-taka dziś nie poskładana, nie zorganizowana ( mówię tak jak bym -kiedy indziej była zorganizowana.......;/) niech ktoś przyjdzie i powie-„spokojnie, spokojnie maleńka-będzie dobrze-zobaczysz”.....On właśnie teraz tak by powiedział...
Już tak bardzo nie chce wszystkich zawsze tłumaczyć, zawsze rozumieć...
Potrzebuje dziś kogoś...
Potrzebuje dziś bliskości drugiego człowieka.... ciszy która nie krępuje...słów które przyniosą beztroski śmiech... potrzebuje dziś obecności....
A tak- pójdę do mojego niebieskiego pokoju, zamknę drzwi...zatopię się w ciszy samotności... i spróbuje jeszcze raz ogarnąć te całe fundusze unijne...-mam całą noc -uda się prawda??
Pewno-że się uda...

przecież mam siłę-mam dużo siły...

I znów jest tak późno... jestem taka zmęczona-to dobrze zasnę... potrzebuje snu... nie lubię kawy-a wypiłam dziś dwie... znów się nie uczyłam-nie dobrze...odwołali mi jutrzejszy egzamin- bardzo dobrze-to chyba mnie trochę rozleniwiło...ale może jeszcze z godzinkę poczytam...każdy dźwięk telefonu wywołuje nie określone palpitacje serca-to Jego milczenie wyprowadza mnie z równowagi-ale w zasadzie o co mi chodzi-nie jesteśmy razem-nie ma żadnego obowiązku do mnie pisać...martwię się-po prostu-a może nie tak po prostu... chodziłam dziś boso po trawie-jeszcze mokrej od rosy...z miną malutkiej dziewczynki która na przekór wszystkim robi coś złego, i sprawia jej to ogromną frajdę-bo zabronione-pełna konspiracja;)-rozbawił mnie do łez-mój dreszczyk emocji bo chodzę boso po trawie-i nikt o tym nie wie...naiwność taka że aż miary brak...


jakiś chłopak na ściągaczu przemknął obok mnie w odległości może z 20 centymetrów-zrobił to specjalnie-po prostu szłam sobie poboczem-miał całą pustą drogę...silny podmuch powietrza- i mocny strach we mnie-był tak blisko.. wracając za chwilę z powrotem znów to zrobił...patrzyłam na ten motocykl-widziałam ze zjeżdża na mnie-widziałam, czułam...nie zrobiłam ani kroku w bok-z cała przekorą nie zrobiłam kroku w bok- prawie mnie dotknął z cała swoją siłą i rozpędem...a ja nie zrobiłam ani kroku w bok-tak nie wiele brakowało -potrącił by mnie-naprawdę nie wiele brakowało...a ja przekornie pomyślałam-„przecież nic nie mogło się stać-za bardzo kocham życie...ja-tak bardzo kocham życie...” –przekorna niegrzeczność...


przeczytałam „pojedziemy w sobotę razem na egzamin?”...irytujące-nie znoszę kiedy ktoś używa słowa „razem” w odniesieniu do mnie i siebie-nawet w takim kontekście-irytujące... irytująco-asekuracyjne...


w wannie wypełnionej po brzegi gorącą wodę...w ciepłym blasku świecy - przyjemnie-zmyłam z ciała skrawki dzisiejszej codzienności-słońce wyznaczyło dziś swoje linie na mojej skórze-nago wyglądam jak w ubraniu;)


wspólne wygłupy z siostrą-to siła-tyle śmiechu, żartów i przekomarzania...-może zaraz wgramolę się jej do łóżka-od pewnego czasu nie lubię chodzić sama spać....


nie to że jestem smutna, nie to że jestem przygnębiona....-przeciwnie-jestem radosna, pełna energii, uśmiechu, pozytywnych myśli- wulkan -tylko tak-jak by trochę przygaszony...










czwartek, 2 lipca 2009


powiedziałabym Ci dziś...


anonimowy pisze...

zaglądam tu... i widzę ze ktoś postanowił zostawić mi swoje słowa, myśli... klikam i czytam "anonimowy pisze..." i pierwsza moja myśl..."och znów ktoś mi nawrzucał pewno jaka to ja jestem-taka czy inna-oczywiście bez podpisu-bo tak najprościej... nie mam dziś siły na taką ludzką "anonimową życzliwość"..."
czytam dalej i pojawia się zdziwienie, pomieszane z onieśmieleniem... i nagle dociera do mnie że czyta "mnie" jeszcze "ktoś" zupełnie mi nie znany... bo blogowy świat to wbrew pozorom zamknięty świat-określony krąg znajomych-lub zawsze link zwrotny-mogę kliknąć-pójść poczytać, poznać, wymienić myśli, zostawić uśmiech...
nie, nie to że mi to przeszkadza-ale chciałabym wiedzieć coś jeszcze, coś więcej-lubię wiedzieć-hm-czy to zachłanność;)? -a może po prostu kobieca natura...
dziękuje za dobre słowa... dziś to jak szklanka orzeźwiającej wody...;)
to nie mój świetny styl ( jestem dysortografem;) , to nie łatwość pisania...
to, to wszystko co we mnie... to moje emocje, uczucia ubrane w słowa...
"Anonimowy"- jeśli czytasz...jeśli chcesz...jeśli możesz-zostaw jakiś "link zwrotny" ;)
za "szklankę orzeźwiającej wody" ciepły uśmiech zostawiam:-)

z kawałka mojego-dziś...

mam dziś zły dzień... czuje się taka-sama... sama w tłumie ludzi...
.
brak mi dziś wytrwałości-nie uczę się... braknie mi tego czasu-dziś zmarnowanego...tzn-przeznaczonego na co inne... jest już tak późno, organizm domaga się więcej niż 5 godzin snu... ale jeszcze nie teraz-za kilka dni pozwolę mu na sen... wiesz-to będzie trudny egzamin... 40 kilka pytań... założę się ze trafię na te które akurat będę mniej umieć-a zależy mi na dobrej ocenie... ale to podobno siła perswazji... bo zakładam że tak będzie, że wylosuje te pytania, wręcz jestem tego pewna - hm... więc skoro jestem tak tego pewno-to po co te złości potem-skoro sama chciałam...:)no dobrze już nie filozofuje... zmieniam podejście...
.
wiesz-spełniłam dziś takie moje malutkie marzenie-takie malutkie-a jednak...:) w końcu założyłam zwiewną lekką sukienkę... delikatnie fioletowo-białą... to takie miłe uczucie kiedy delikatny materiał tańczy wokół ciebie, za każdym ruchem-czy podmuchem wiatru... wystawiłam jasną skórę nóg do słońca i na widok publiczny... a co-niech patrzą ( zapewniam nikt nie uciekł-wiec nie było chyba aż tak źle-tzn biało;))
marzyć o zwiewnej sukience to chyba takie nie dorosłe-prawda... nie dojrzałe...
.
tak pięknie dziś... tak gorąco... takie mocne słońce... aż chciałoby się w nim roztopić... zamknąć oczy i roztopić-ale tylko tak na chwilę-zobaczyć jak to jest:)
.
i dziś zupełnie nie spodziewanie zaczepił mnie pewien ktoś... tak po prostu wracam sobie od Ninuś-przez moja piękną, malutką miejscowość... zupełnie nie przygotowana na spotkania-typu: damsko-męskie... a pewien chłopak postanowił mnie poznać... a jak pewnie postanowił to tak zrobił:) w bardzo miły i sympatyczny sposób... podobno gdzieś mnie kojarzy-i że chciałby poznać moje imię... hm...był taki zdenerwowany, odrobinę jakby zapeszony-może zdziwiony swoją "odwagą"... wiesz chyba go speszyłam... ale przecież tylko z uśmiechem podałam mu dłoń, grzecznie się przedstawiłam, nawet zażartowałam... po wymianie kilka zdań pojechał sobie -dalej na tym swoim rowerze... ciekawe czy jeszcze kiedyś, gdzieś przypadkiem się spotkamy...
nie to ze szukam nowych znajomości... ale trzeba mieć odwagę...a ludzie tak rzadko moją odwagę... i widzisz-kolejny raz przekonuje się że nigdy nic nie wiadomo... nigdy nie wiesz co może się zdarzyć...
.
z wiadomości dla mnie bardzo ważnych... najważniejszych...
-ciągle brak wiadomości... wiadomości od Niego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz