środa, 9 lutego 2011

luty 2010

sobota, 27 lutego 2010

przeszłość

wiesz- ja naprawdę chcę na ten biegun północny...

mam chyba jakiś radar w sobie- przyciągam byłe moich obecnych facetów...- porażka...
od niedawna nie znoszę słowa Iwona...- nie wypowiadać go w mojej obecności... -rzygać mi się che jak o tym słyszę- a słyszę zdecydowanie za często...
wielka miłość- długo byli razem- wielkie rozstanie- nie rozmawiali ze sobą ponad rok... i co- i nagle teraz zachciało się jej napisać...świetnie...
podobno skasował to ze skrzynki- jeszcze przed przeczytaniem... -ale nie, nie... to nie ma nic wspólnego z moją dla niego ważnością- to po prostu Jego upór... Ona odeszła ( takie są najgorsze) więc On zerwał całkowicie kontakt, uważa że jeśli chciałaby coś ważnego, np zmieniła zdanie, to może zadzwonić, a nie pisać... uważa wszystko albo nic...
mam wrażenie ze nigdy nie będę taka ważna jak ona-postawił sobie ją na piedestale...
jej wspomnienie wzbudza w Nim więcej emocji niż moja obecność

a ja jestem skomplikowana- jak to ciągle mi powtarza... "nie rozumiem" - to zbyt często słowo w naszych rozmowach...
przekorny losie...
i przemek odpisał
wiadomość zaskakująco długa... aż nad to formalną- zupełnie nie w Jego stylu...
zakończona słowami:
"jesteś jak wulkan- uważaj więc na lawę"
i piosenka dla mnie


nie chce piosenki...
CHCĘ...

czwartek, 25 lutego 2010

...

I znów jestem tak bardzo nie określona… wiem, wiem hormony moją swój w tym udział- ale nie wasze można zwalać winę na wszystkich i wszystko dookoła

Odpisałam na Jego wiadomość- wyszło mi tak jakoś dłużej, cieplej- niż miałam zamiar żeby było… no cóż napisałam jak czułam- wysłałam jak napisałam…

Mam ogromną ochotę przestać tu bywać, przestać tu pisać… może przestać pisać w ogóle… niech ktoś mnie tu zatrzyma-jeśli potrafi… naprawdę myślisz ze jeśli czytasz to co tutaj- to już wszystko o mnie wiesz? Myślisz że to wystarczy…?

Jutro do Rzeszowa na kurs- lubię podróże autobusem- jutro łącznie czeka mnie kilka godzin w podróży… rozsiadam się wygodnie i zamykam się w swoim świecie obserwacji… czasem podaruje komuś, uśmiech… podróż autobusem to droga z precyzyjnie określonym celem- jadę i wysiadam tam gdzie mi potrzeba- o nic nie muszę się martwić, nikogo nie muszę zabawiać rozmową, nikt nic ode mnie nie oczekuje… wszystko jest zaplanowane-czas przyjazdu, czas odjazdu… trasa… uwielbiam podróże autobusem

Akurat dziś mama z babcią oglądały płytę z wesela brata… to dziwne oglądać nas tańczących, uśmiechniętych… to dziwne przypomnieć sobie tak dokładnie najdrobniejsze Jego gesty, sposób bycia, sposób chodzenia, rozmawiania… cała intensywność tej naszej relacji uderzyła mnie ze zdwojoną siłą… pamiętam wszystko tak bardzo dokładnie- to piękne wspomnienia…

Te wszystkie emocje z tamtego czasu- spłynęły po ścianie zobojętnienia i racjonalności, mojego dziś - jak deszcz spływa po szybie…

Usłyszałam odgłos zamykających się drzwi w sypialni rodziców… siostra zgasiła światło u siebie… dom zapada w cisze… a ja się duszę… potrzebuje powietrza…

Ja: od kiedy my jesteśmy parą- od naszego pierwszego spotkania u mnie?
K: nie, oczywiście że nie, od kiedy pierwszy raz Cię pocałowałem…
Ja: aha… czyli od naszego drugiego spotkania u mnie…
dwa dni po pierwszym spotkaniu u mnie… ;)

K: jak mogłaś mi nie powiedzieć że tak wcześnie wracasz z uczelni dziś?
Ja: w zasadzie nie byłam dziś na uczelni,
ale przecież miałeś tyle planów nie chciałam Ci się narzucać…
K: jak to narzucać… teraz to ja mogę powiedzieć że traktujesz mnie przedmiotowo…
zobaczysz dostaniesz 25 na goły tyłek…!!!
Ja: widzisz, widzisz- zobaczymy się dopiero za tydzień
a Ty już o rozbieraniu- i kto tu kogo traktuje przedmiotowo…

niedziela, 21 lutego 2010

wiadomość...

przeczytałam dziś:
"cześć Beata co tam u Ciebie
23:06:34
wiem że miałem się nie odzywać ale jestem ciekaw jak leci
23:07:45
tak po prostu
23:07:49
cześć"

hm... tak po prostu... nic nie dzieje się tak po prostu...
tak po prostu rościsz sobie prawo do mojego dziś...

dobrze...
pewnie napisze kilka twórczych zdań- o tym jak to u mnie kolorowo...

a pamiętasz jak zaplątani w pościeli i zaplatani w siebie zasypialiśmy na kilka minut- zawsze po otwarciu oczy mówiłam "cześć"... a Ty z uśmiechem odpowiadałeś- całując namiętnie...
pamiętasz?
tak po prostu

niedziela, 14 lutego 2010

...

hm...

On jest tak do obłędu racjonalny... - jak ja jestem do obłędu emocjonalna...

to zdarzenie dwóch tak bardzo różnych światów...
mam wrażenie że mówimy do siebie w zupełnie obcych językach...
nie wiem jak to ogarnąć

dostałam przepiękną róże- najpiękniejsza jaką widziałam...
i pchnie... już zapomniałam jak pachną róże...


ciągle jestem jak kamień... zimna... nie wzruszona...
i ciągle obserwuje wszystko - z boku... jak za szybą

patrze... patrze na siebie... i na Niego...
...dorosłe przedszkole...
...
ja: ale ustalmy coś, czy Ty jesteś moim facetem?
K: spojrzenie pełne wyrzutu- tak jestem Twoim facetem
...
ja: ciągle mnie rozbierasz- nie ładnie tak
K: ale to dlatego że wcale a to wcale mi się nie podobasz
ja: tak właśnie myślałam ze Ci się nie podobam
...
K:pamiętaj Ty dziś siedzisz na fotelu i rozmawiamy,
a ja na łóżku obok kaloryfera, odległość bezpieczna,
ja: o nie, do czasu jak przyjedziesz zrobię przemeblowanie ,
jak ja nie będę mieć kaloryfera- to Ty też nie
...
K: chyba widziałaś ile radości sprawiła mi dziś rozmowa z Tobą
ja: ...
K: widziałaś?
ja: tak


czwartek, 11 lutego 2010

z rozmów...

telefon...

kto do cholery o tej porze...

K: dzwonie tylko żeby powiedzieć dobranoc...

ja: dobranoc

K: bo tak dawno już nie słyszałem Twojego głosu

ja: ale chyba nic się nie zmieniło od kilku dni-prawda? ciągle mówię tak samo...
... skąd we mnie ta złośliwość...

K: mam się rozłączyć? co jest- to miał być komplement...

ja: wiem przepraszam cała jestem rozpieprzona ostatnio...

K: nie jesteś, nie jesteś...
...

chce na biegun północny

wiadomość...

 przeczytałam dziś:
"Dzięki Beatko, mój Ty promyku nadziei w trakcie sesji:) Twoje opracowania
są najlepsze!!!! Dzięki Tobie skończę studia!"
uwielbiam to męskie poczucie humory - ale to chyba lizustwo prawda?? ;)
wreszcie ktoś mnie docenił...:-)

...

 a rozpoczęłam dzień od rozmowy na środku ośnieżonej drogi...
i nic tak nie nastraja pozytywnie na cały dzień- 
jak siarczyste przekleństwo z uśmiechem i przymrużeniem oka w ustach staruszki...;-)

...

naprawdę tęskniłam za Tobą... 
każdego dnia dziękuje za obecność- przyjacielu...  

wtorek, 9 lutego 2010

czekając na ocieplenie...

uczyłam się dziś... na sobotni egzamin...

jestem nie określona- tzn nie potrafię się określić- jestem dziś bardzo nie określona...
tyle się dzieje- nie czuje potrzeby mówienia o tym , pisania o tym...
jestem sobie w ciszy- i wygodnie mi tak... wygodnie, bezpiecznie, spokojnie...

coś jest nie tak- coś dzieje się w mojej głowie...a nic nie dzieje się w moim sercu- ono jest nie wzruszone jak głaz-zaklęte... tęskni do nocy bez ani jednej godziny snu-tęskni do wiatru... ucieka do wspomnień...

a rozum- mówi - spokojnie, poczekaj ty głupie serce-poczekaj spokojnie...

dla Niego jesteśmy razem, jesteśmy parą...

a ja?

ja mam ochotę uciec na biegun północny i czekać na ocieplenie klimatu, słońce i plus trzydzieści stopni...
marzenia...
a rzeczywistość... - jesteśmy umówieni na piętek...

i znów chcę malować paznokcie na czerwono...


tak jak wtedy...

czwartek, 4 lutego 2010

04.02.2010, ...

Nie mogę się Go doczekać… zaproponował spotkanie jutro…

Miałam dziś ogromna ochotę skasować tego bloga- od tak po prostu – delete i po wszystkim… nikt nie będzie miał dostępu do mojej duszy- do tego co we mnie… czasem chciałabym żeby tu nikt nie przychodził- żeby nikt na mnie tu nie patrzył, nikt nie oceniał, nikt nie tworzył sobie mojego obrazu, chciałabym być zupełnie nie określona, zupełnie nie poznana- jak czysta niczym nie zmącona tafla wody…
Blog to moje rozmowy, rozmowy o czym tylko chce, kiedy tylko chcę… to miał być mój bardzo szczery świat… a teraz nagle tyle ludzi mnie tu podgląda…
Hm… ale z drugiej strony-to tak jak mówię mój i tylko mój świat- i nikomu nic do tego…

Pokłóciłam się dziś… wybuchłam tak skrupulatnie chowaną złością… z całą intensywnością i żalem który mam w sobie…

02.02.2010 , 22:25- drobiazgi...

02.02.2010, On... ja...

Zakochałam się… zakochałam się w życiu- nie pierwszy raz i nie ostatni- mam nadzieje…
Tyle planów w mojej głowie… tyle pomysłów do zrealizowania… tyle rzeczy po zobaczenia… tylu ludzi do poznania…

Zima jest bajeczna… uwielbiam drzewa i krzewy przysypane grubą warstwą śniegu… pola całe w bieli… wchodziliśmy z Domisiem w największe zaspy… w śniegu po kolana… hm- tylko nie do końca wiadomo kto miał więcej radości z tego… On czy ja…;)

Od 23 lutego zaczynam kurs doradztwa podatkowego- tak na niego czekałam… i wreszcie coś wiadomo… zajęcia dwa razy w tygodniu- wtorek i czwartek… od 16:30 do 19:30… powinno się udać-pogodzić to z pracą… i już nie mogę się doczekać takiego rytmu- kiedy dużo się dzieje… wszystko jest zaplanowane od a do z…

Pisze prace mgr… w ten weekend mieliśmy ostatni zjazd na uczelni w tym semestrze… potem chyba tylko dwa przedmioty i seminaria… więc studia powoli zbliżają się ku końcowi… czasem jestem tym przerażona- ale to raczej naturalny lęk przed nieznanym… potem kolejny rozdział w moim życiu- i wszystko mogę…;)

Tak bardzo powolutku… tak bardzo subtelnie staje się dla mnie ważny… już na początku boje się końca- a to nie tak powinno być… bo to bez znaczenia- jak bardzo się boje- jeśli coś się będzie musiało skończyć to ,to się skończy i bez mojego lęku… więc po co się bać…:)

Przyglądam się mu… ciągle bacznie Go obserwuje… i chyba czekam na coś złego… i nic takiego się nie dzieje… prawie codziennie dzwoni wieczorem- nawet na kilka minut żeby powiedzieć dobranoc…

I nagle mnie olśniło że każde z nas ma inne leki, inne doświadczenia… a ja jak samolubna księżniczka- „bo On musi mnie rozumieć…, On musi być… On musi…” przecież nic nie musi…. Ma prawo tak jak ja do swoich leków i wątpliwości…

Tak bardzo jestem Go ciekawa… chcę poznawać… i chcę pozwolić na poznanie siebie…

A za niedługo wychodzę na spotkanie z przyjaźnią… - codziennie dziękuje za obecność…

01.02.2010, nie - sama...

sobotni wieczór nie był samotny… zamigotał wesoło tel. „mogę przyjechać- mógłbym być około 20”…

dobrze więc bądź…

to był bardzo udany wieczór… kilka godzin w bardzo fajnym towarzystwie…

na razie jestem obserwatorem- jak za szklanym murem… stoję sobie z boku i przyglądam się jemu i sobie… tak jak by wszystko działo się obok mnie… czasem jakiś gest, słowo sprawi że szklana szyba pęka…

On ma jakieś do mnie dobre podejście… jak do dziecka… potrafi ogarnąć tą całą moją emocjonalność…

30.01.2010, zły dzień...

To był bardzo zły dzień… na egzamin się nie doczekałam… profesor przyszedł z 3 godzinnym opóźnieniem i stwierdził ze najpierw zrobi wpisy do indeksów-czyli za 4 godziny zacznie egzaminować... egzamin miał być ustny- a na liście byłam już 208…

Pojechałam do domu- zdecydowani e nie chciało się mi czekać- no bo ileż można…

Sobotni wieczór… tak bardzo mam ochotę potańczyć sobie-odreagować cały ten tydzień… a tu nic z tego… planów na wieczór na razie żadnych…

Tzn. powinnam się przyłożyć do pisania pracy mgr. – nie mam weny, zupełnie brak mi weny…
Jakaś zmęczona jestem ostatnio…

Mam ochotę na odrobinę szaleństwa… śmiech… i dobre towarzystwo…
No dobra koniec tego narzekania… posprzątam pokój, zrobię sobie pranie- prawda że ekscytujące zajęcia…:)

29.01.2010, ...

Znów nie mogę określić daty- dni płyną za szybko…

Pije kawę o przepięknym kolorze… łagodnym smaku i intensywnym zapachu…
zrobioną przez mojego tatę… dostał dokładną instrukcję wykonania… w omawianie tego jak że skomplikowanego procesu zrobienia mi kawy takiej jaką chce- włożyłam cały swój zapał, gestykulując i tłumacząc… na końcu dodałam „tylko tato pamiętaj, najpierw zalewasz wodą a potem mleko”…. tato spojrzał na mnie spojrzeniem pełnym wyrzutu- no tak mój tatuś to wie…? więc z przepraszającym uśmiechem dodałam „ to ja już może pójdę myć te włosy…” ;)

a kawa jest zupełnie inna niż jak sobie samą ja robię…

mam zupełnie mokre włosy…- zatrzymała się dziś na kropli wody spływającej po moich plecach- a potem popłynęła druga- to przyjemne uczucie…

ostatnio zatrzymuje się na chwilach- zupełnie nie istotnych, na odczuciach, wrażeniach które nie mają znaczenia… ale zaraz, zaraz przecież wszystko ma znaczenie.. a trzepot skrzydeł motyla może wywołać Tsunami…

rozcięłam skórę palca nożem… popłynęła intensywnie czerwona krew… i wcale nie byłam zła, nie popłynęły przekleństwa… ten moment mnie za fascynował… (szamakna- może jednak załatwisz mi terapię- hm? )

jutro mam egzamin- jeszcze w sumie się nie uczyłam… ale ja przecież jeszcze mam czas…;)
na niedziele mam oddać pierwszy rozdział pracy mgr- a ja w sumie to nie mam jeszcze nic konkretnego-ale spokojnie- bo ja jeszcze mam czas…

jedna cześć mnie ma ochotę rzucić to wszystko -pójść spać – zmęczona po całym tygodniu i mieć wszystko- wiadomo gdzie

- a druga część mnie krzyczy- kobieto nie marudź, tylko do dzieła.. zabierz się za to z zapałem i energią... z ciekawością- a nie jak by to była konieczność okrutna…( - hm w sumie to jest konieczność okrutna- ale jak coś nie musimy a chcemy to wszystko inaczej wygląda…;) ) więc ja bardzo chcę… chcę… chcę…

Jak myślisz przyjacielu- która cześć mnie zwycięży…?

Ktoś przywłaszczył sobie prawo-do tego tutaj mojego świata… ktoś kto mnie spotkał w świecie realnym… ciekawość nic nie tłumaczy- przecież można było zapytać… to jak by ktoś na siłę wydarł ze mnie duszę-tutaj to cała ja- poskładana z chwil…
to dziwne odczucie-spotykasz kogoś, ktoś cie ciekawi… nowy numer wkrada się cichutko do twojego telefonu, nowy kontakt na gadu… pierwsze słowa, pisane, mówione… w głowie układa się nieśmiały obraz drugiej osoby... chciałam móc Go poznać… umówione drugie spotkanie- z całą niepewnością…
i nagle ktoś może wiedzieć wszystko… przeczytać…
ja nadal nie wiem nic… - a może chciałabym… pomyślałeś o tym… ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz