wtorek, 6 grudnia 2011

szaleństwo...

myślałam że dziś Go nie będzie, zwykle nie wraca we wtorki - a przynajmniej tak mi się wydawało... więc nie czekałam na Niego, nie zastanawiałam się - a On przyszedł na ten przystanek, uśmiechnięty jak zwykle-zaskoczył mnie... byłam dziś sobą, czułam się dziś sobą- tzn. czułam się swobodnie w Jego towarzystwie... rozmowy z nim zawsze są pełne śmiechu i swobody... nigdy nie możemy się nagadać- zawsze jak już wysiada czuje niedosyt...
coś się zmieniło- coś bardzo subtelnego... częściej nasze ręce się spotykają gdzieś mimo chodem, bliżej stoimy obok siebie, pochyla głowę kiedy coś mówię-jest w tedy tak blisko- zawsze mam ochotę wplatać moje palce w jego włosy...

opowiadałam o tańcu... i nagle zaproponował żebyśmy chodzili razem na kurs tańca...
wmurowało mnie w siedzenie dosłownie...:) pytam czy aby sobie nie żartuje...
wychodzi na to że sobie nie żartuje - a nawet wyglądało jak by mu na tym zależało...
nawet nie umiem opisać emocji we mnie w tamtym momencie... to byłoby szaleństwo:)
taniec z nim i bliskość, wspólny czas z nim... to byłoby szaleństwo...

4 komentarze:

  1. niesamowite!!!!!!!!

    Mój Boże!!! Zaraz mi sie przypominają czasy kiedy ja sama pracowałam w studiu tańca... ta magia, ta bliskość... jeśli sie zdecydujecie to będzie... najbardziej magiczna godzina lub dwie w tygodniu hahahahahaha :)
    no niesamowite!
    i tez zaraz wspominam ten film "Zatańcz ze mną", widziałaś go??
    wspaniały optymistyczny film, lekki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. a wy ciągle tylko w autobusie?? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. :) może to i dobrze, że nadal w autobusie :) więcej radości z tych początków, dłużej w tym fajnym stanie bicia serca na sam jego widok, cieszenia się z drobiazgów,"odkrywania" ...

    OdpowiedzUsuń
  4. jejej...
    nie moge sobie tego wyobrazić... skoro nie możecie odkleić "od siebie języków", że tak zabawnie powiem w autobusie to... sylwester to będzie magia!!!
    MAGIA!!!
    :)

    OdpowiedzUsuń