wietrznie dziś u mnie - mam ochotę wyjść na zewnątrz i poczuć ten wiatr...
niech potarga moje ubranie i włosy... owieje chłodem - chce poczuć zimno...
mam gorące myśli...
napawam się tym uczuciem zakochania... - jakieś cudowne substancje wytwarzają się w moim organizmie... i z samej siebie śmiać mi się chce... boże jak ja się głupiutko zakochałam - zauroczyłam... - pobiegła bym w ogień bez zastanowienia - gdyby tylko On tam na mnie czekał...:)
moje życie przez jakieś ostatnie 2 lata to jakaś ogromna pustynia bez emocji - czasem tylko wydawało mi się że coś czuje - jak fatamorgana... jest mi przykro że sama sobie to zafundowałam...
teraz to widzę...
nie umiem tego wytłumaczyć - każda bliskość tego człowieka to emocje - serce bije jak oszalałe - a ja gadam głupoty..;)
może to tylko chwila, może to minie... może dostane jak łopatą po głowie - w tym momencie mnie to nie interesuje... - w tym momencie to je chcę się tym cieszyć, przeżywać to- te wszystkie będzie, czy nie będzie, napisze czy nie napisze...
co miał na myśli mówiąc to, a co miał na myśli mówiąc tamto... chcę cieszyć się każdym uśmiechem i spojrzeniem... chcę zatrzymywać czas kiedy przez przypadkiem mnie dotknie... albo kiedy przechyla w moją stronę głowię - i jest blisko...
jak naiwna dziewczynka chce się tym cieszyć...
i zaklinam rzeczywistość... - niech On czuje podobnie do mnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz