poniedziałek, 30 stycznia 2012

ciężki dzień

jestem jakaś przygaszona...- chwilowo jestem przygaszona- nic konkretnego się nie stało..

zaprzyjaźniłam się z moją siostrą- przychodzi do mnie co dziennie wieczorem do pokoju- wkrada się do mojego łózka i śpimy razem- często kończy się to gadaniem do 12 w nocy... uczę się od niej luzu- luzu w dobrym znaczeniu tego słowa- często śmiejemy się do rozpuku z bardzo prozaicznych rzeczy... czasami ja czytam książkę ona korzysta z mojego laptopa- czasami ona się uczy-ja piszę bloga... tak zwyczajnie dzielimy razem przestrzeń, myśli, słowa, śmiech... zawsze  miałyśmy ze sobą dobry kontakt- ale ostatnio jest on bardziej intensywny... nie pozwala mi na moją samotnie- czasem mi tego brakuje...

czuje się bardzo samotna- choć samotna to złe słowo- po prostu bardzo brakuje mi takich ludzi do których można zadzwonić w ostatniej chwili i spontanicznie gdzieś wyjść...  takich którzy nie będą narzekać na wszystko do około - takich do powygłupiania się - bez względu na miejsce, pogodą, ludzi - i wszystkiego tego na co jeszcze można narzekać... - brakuje mi pozytywnych ludzi w moim towarzystwie... bardzo mi brakuje takich ludzi...

hm... moje 17- letnia siostra ma bogatsze życie towarzyskie niż ja- okropne;/
patrząc na nią, obserwując ją - widzę jak zmarnowałam swoją młodość- taką szczeniacką młodość... musiałam szybko dorosnąć- zafundowałam sobie w wieku 16 lat "miłość" , toksyczny związek- oparty na szantażu_ "jak odemnie odejdziesz to się zabiję" , nigdzie nie wychodziliśmy, nie mieliśmy wspólnych znajomych, był o mnie chorobliwie zazdrosny-odbierał mnie zaraz po lekcjach, rano przychodził na przystanek-nigdzie mnie nie było- byłam tylko dla Niego - najgorsze jest to że to nie była pierwsza wyjątkowa szczęśliwa miłość - to był koszmar z którego nie umiałam się wyplątać... ale dość już o tym  to już za mną...

relacje w autobusie uległy znacznemu ochłodzeniu, hm... w sumie to zanikły ostatnio - przez 2 tyg. raz się widzieliśmy... nie pisze do mnie, nie zaczepia... takie życie "płomienny" romans wygasa...
to tak jak z ulubioną piosenką- pierwszy raz jej słuchasz i jesteś zachwycony- potem słuchasz w kółko i w kółko...a z czasem... z czasem przywykniesz, przyzwyczaisz się... piosenka powszednieje- mam wrażenie że tak jest w tym przypadku- tzn w przypadku jego domniemanych uczuć do mnie...

3 komentarze:

  1. zazdroszczę dobrego kontaktu z siostrą ...

    OdpowiedzUsuń
  2. hmmm... myślisz? że domniemanych?
    A może cos sie dzieje...
    w każdym razie do tej pory m.in. to dawało Ci radość teraz relacja z siostrą, choć to jest inna relacja, nic w przyrodzie nie ginie, jedno zastępuje drugie, czasem zastępuje tymczasowo, czego Ci życzę!
    :)

    OdpowiedzUsuń
  3. dobry kontakt z rodzeństwem-fajnie.
    moja siostra jest duuużo młodsza ode mnie więc póki co nasze kontakty są bardzo dobre ale na innych poziomach, ze tak napisze. a brat... cóz...się nasze drogi trochę rozjechały. szkoda.
    a toksycznym związkom stanowcze nie, nie i jeszcze raz nie.

    OdpowiedzUsuń