piątek, 22 czerwca 2012

spotkanie nr 2 - spotkanie od którego wszytko się zaczęło... pamiętam spacer- moje krótkie czarne szorty i czerwoną koszulkę... jego opaleniznę... wspólną drogę... żaby które kumkały, spokój wieczoru... mnóstwo słów - i dużo śmiechu...  pierwsze jego mnie przytulenie- i takie poczucie- jak ja za Nim tęskniłam - nikt mnie tak nie przytula jak On i nikt mnie tak nie całuje jak On... żartowałam z Niego z ten naszej sytuacji, z tych naszych powrotów... a On mówił do mnie - moja dziewczynka- i mój bunt;) mówił "brakowało mi Ciebie, myślałem o Tobie będąc w Anglii"
słucham z mocnym zdziwieniem- nie spodziewałam się takiego wyznania - Przemek nigdy nie rzuca słów na wiatr... powrót do domu - i jego trzymanie mnie za rękę- i ja spoglądam na nasze splecione ręce- zdziwiona, pamiętam jakie to przyjemne uczucie iść z Nim trzymając się za ręce... jeśli nie trzymał mnie za rękę to obejmował ramieniem-a mi oprócz tych wszystkich dobrych uczuć towarzyszy zdziwienie- że  nic się między nami nie zmieniło, że jest namiętność, pasja a powietrze jakby naelektryzowane... to jest niesamowite- wszytko się zmienia- sami się zmieniamy - a namiętność ( bo inaczej nie umiem tego opisać) się nie zmienia...
jesteśmy już w domu - i mogę zniknąć w jego dotyku i pocałunkach... w śmiechu, obecności, wzajemności...
"jesteś taka ciepła" , " jesteś taka piękna"
to był dobry wieczór- wieczór cieszenia się sobą, fascynacji sobą....
i to jego "nie chce Cię ranić" - :"to nie rań odpowiadam"
" ja wyjadę i co potem" - nie rozumiem w czym problem Ty wyjedziesz ja zostanę - i to jego intensywne spojrzenia jak by nie takiej odpowiedzi oczekiwał...
mówię chcę Cię teraz tutaj mieć póki jesteś- chce się z Tobą spotykać, pobyć wspólnie... a potem każde pójdzie w swoją stronę... - a ja naprawdę myślałam ze to będzie takie proste- naiwna....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz