i zaprosił mnie wczoraj na koncert... - chyba możesz wyobrazić sobie moją radość- a może nie;)
tym razem stałam przed lustem chyba godzinę- zmieniając ubranie, szukając czegoś odpowiedniego...
koncert na świeżym powietrzy... szpilki odpadają- mam się czuć swobodnie- na koncercie się skacze- a nie tonie szpilkami w trawie... spódnica- nie, jest prawie październik- stanowczo za zimno ( jeszcze pomyśli że się stroję dla Niego- też mi coś- prawda ;) )
i znów nie mam się w co ubrać...
to był dobry wieczór... dobry koncert, dobre towarzystwo... znów dużo się śmialiśmy... tak szybko to minęło... a ja jestem niecierpliwa - chcę Go więcej...
te pierwsze spotkania są zawsze takie urocze, nieporadne... ;) cały czas mi się przygląda a ja nie wiem gdzie się mam schować...
na pożegnanie wymieniamy grzeczności.. ja dziękuje za miły wieczór, On cieszy się że pojechałam..
wysiadam z samochodu, On patrzy się na mnie i czeka aż zniknę za bramką...
a dziś cały dzień cisza... - robię to co zwykle, dużo czytam, byłam na spacerze, zaraz wychodzę pobiegać- wszystko jest tak jak zwykle...
tylko częściej spoglądam na tel., częściej się uśmiecham do swoich myśli, wspomnień...
i mam ogromną nadzieję że będzie kolejny raz...
jak myślisz?
będzie? będzie.
OdpowiedzUsuńa może sama wyjdź z inicjatywą? hę?
to ja też mam nadzieję, że będą kolejne spotkania :)
OdpowiedzUsuń