hm... chyba już zapomniałam jak to się robi- jak ubiera się myśli w sensowne słowa, zdania...
plącze się ostatnio- jakoś nie umiem dojść do ładu z samą sobą- nie za bardzo wiem co jest we mnie zła a co dobre- gdzieś błądzę na granicy... to najgorszy czas jeszcze przed podjęciem decyzji- a wiem że muszę je podjąć a potem konsekwentnie je realizować...
"przeczytałam się" - o ile można tak powiedzieć... tzn. już od jakiegoś czasu- może od dwóch tygodni- średnio dziennie czytam po 200, 250 stron książek... mam przesyt informacji, słów, zdań, znaczeń... mam wrażenie że mój umysł nie przyjmie już niczego...
dzień kobiet w tym roku był zaskakujący- tzn pamiętały o mnie osoby które w życiu bym o to nie podejrzewała... a zapomniały o mnie osoby które pamiętać by mogły- których pamięci bym dobie życzyła...
powoli godzę się z małą porażką- choć może to nie do końca porażka - takie życie-od i tyle- nie zawsze jest tak jakbyśmy sobie tego życzyli -ale to nie znaczy że jest źle- jest inaczej... a ja nie mam zamiaru się poddawać- po prostu muszę się nauczyć dostosować do nowej sytuacji...
Miło znowu Cię przeczytać :)
OdpowiedzUsuń250 stron dziennie - wow też tak bym chciała :)