poniedziałek, 17 października 2011

sobota...

spędziłam kilka godzin w ogrodzie - przygotowałam wszystko na zimę - przykryłam lilie, wykopałam frezje i dalie... posadziłam tulipany, liliowce, żonkile... było zimno - ale to był dobry pracowity czas...
wieczorem po prostu wsiadłam w samochód i pojechałam potańczyć - zupełnie sama...
niezależna od nikogo, nie musiałam się przejmować nikim i niczym...
to był jeden z tych niesamowitych wieczorów na parkiecie - kiedy taniec dodaje energii... i kiedy czuje się szczęśliwa...
spotkałam koleżankę jeszcze z podstawówki, była z mężem i znajomymi... podeszłam z uśmiechem, zapytałam co słychać... zaprosiła mnie do ich stolika - i w zasadzie cały wieczór spędziliśmy wspólnie... wszyscy byli bardzo mili i serdeczni- rozmawialiśmy, śmialiśmy się jak by mnie znali od zawsze... naprawdę dobrze się czułam...
był tam taki facet M. który był mną zachwycony:) wyściskał mnie, wyprzytulał - ale to było bardzo przyjemne- bez podtekstów seksualnych - tylko z serdeczności i sympatii- mnóstwo czasu spędziliśmy razem na parkiecie... fruwałam w Jego ramionach...:)
odprowadził mnie do samochodu - w samej koszul wyskrobał mi szyby moja kartą do biblioteki... (był mróz- szyby były całe białe)
tak- to był naprawdę dobry wieczór

powrót samochodem w nocy nie był taki straszny...

2 komentarze: